sobota, 13 grudnia 2014

Co ja mam teraz zrobić? cz. 29

Alicja wielokrotnie myślała co ma teraz zrobić ze sobą, ze swoim życiem.
Kiedyś zakochana do szaleństwa w Maksie nie wyobrażała sobie bez niego życia.
Potem wielka miłość do Andrzeja, czego owocem jest mały Andrzejek. Miłość przerwana tragedią i utratą na zawsze kochanego mężczyzny.
     Koleżanki, czasami w przypływie dobroci namawiały ją na złączenie się z Przemkiem.
Lubiła go, szanowała, ale bała się. Była przekonana, że  nad nią  zawisło jakieś  fatum.
      Siostra Przemka skończyła stomatologię. Była wdzięczna Alicji, że namówiła ją na wybranie właśnie takiego kierunku studiów. Rodzice Andrzeja często kontaktowali się ze swoim wnukiem. Zabierali go czasami do siebie. Wyjeżdżali z nim na wczasy.
Kiedyś na plaży w Chorwacji   8-letni Andrzejek usłyszał polską mowę i dołączył się do grupy dzieci
grających w piłkę. Początkowo tylko słuchał  i obserwował.
- Graj z nimi, właśnie zabrakło dzieciakom jednego zawodnika.
- A mogę?
- Pewnie. Tylko najpierw powiedz  swoim rodzicom, że będziesz grał w piłkę.
- Jestem z babcią i dziadkiem. Pobiegnę im powiedzieć i zaraz wrócę.
- Babciu, będę tam z chłopcami grał w piłkę. To są Polacy.
W czasie meczu poznał imiona chłopców. Po meczu rozmawiał z panem, który go zachęcił by przyłączył  się do wspólnej gry.
- Skąd jesteś?
- Z Torunia.
Mężczyźnie błysnęły oczy.
- Znam Toruń. Kiedyś tam mieszkałem i pracowałem.
- Co pan robił?
- Jestem lekarzem chirurgiem, leczyłem ludzi.
- O, to tak samo jak moja mama. Jest lekarzem i robi ludziom operacje.
- W jakim szpitalu?
Rezolutny Andrzejek odpowiedział, że w najlepszym toruńskim Copernikusie.
- Wie pan, moja mama jest najlepszym chirurgiem w Toruniu, tak pisali o niej w gazetach.
- Kobiety są  super chirurgami. Znałem taką jedną panią chirurg, miała na imię Alicja. Była naprawdę najlepszym lekarzem w szpitalu.
- To miała na imię tak samo, jak moja mama. Pewnie wszystkie Alicje pochodzą z krainy czarów i dlatego są najlepsze.
- Pewnie tak, odpowiedział smutnym głosem.
Pożegnali się i umówili na najbliższy dzień.
- Jutro dzieciaki z naszego pensjonatu też będą grali w piłkę, tu na plaży. Jak chcesz, to przyjdź jutro po południu i przyłącz się do nas.
- Pewnie, poproszę dziadków, by pozwolili mi też grać w piłkę, jak dzisiaj.
Andrzejek opowiedział dziadkom o rozmowie z panem, który zachęcił  go do przyłączenia do wspólnej zabawy na plaży. Poprosił również, aby jutro mógł przyjść i pobawić się z chłopcami.
Babcia odpowiedziała, że rano wyjadą na wycieczkę, a jak wrócą, to oczywiście przyjdą nad morze.
     Przez kilka kolejnych dni Andrzejek bawił się z poznanymi chłopcami.
Dzień przed odjazdem rodzice dzieciaków zaprosili go razem  z dziadkami na wieczorne, pożegnalne spotkanie przy ognisku.
Wieczór był niezwykle miły. Dzieci, jak również dorośli śpiewali polskie piosenki.
Na pożegnanie  wymienili swoje adresy e-mailowe.
- Pozdrów swoją mamę od Maksa Kellera, lekarza, który kiedyś też pracował w Toruniu.
- Oczywiście, powiem, że poznałem  Pana i  pozdrowię.
     Po powrocie do Torunia Andrzejek opowiadał mamie, jakie miał fajne wczasy. Jak poznał polskich kolegów  i jak zawsze się ze sobą bawili.
Po kilku dniach, przy obiedzie przypomniało mu się, że miał pozdrowić mamę od wujka Bartka.
- Mamo, pozdrawia cię pan Maks Keller.
- Kto?
- No wujek Bartka, Maks Keller.
- Jakiego Bartka? Znam go?
- Bartek, to kolega, którego poznałem w Chorwacji.
  On jest Polakiem i mieszka we Wrocławiu.
-AAAAAAAAAAAA. Teraz rozumiem.
- Dziękuję.
Alicja nie dopytywała Andrzejka o pana Maksa, ani też o Bartka.  Znała swojego syna i wiedziała, że jeśli coś będzie chciał jej powiedzieć na temat pana Kellera, to zrobi to w swoim czasie.
Niestety, Andrzejek niewiele mówił o dorosłych poznanych w Chorwacji, natomiast o swoich kolegach tam poznanych praktycznie jazgotał bez przerwy.

1 komentarz:

  1. Mam prośbę... Zakończ już to opowiadanie najlepiej śmiercią Alicji i zacznij pisać coś nowego o Ali i Maksie, bo tego mi brak. ;/

    OdpowiedzUsuń