niedziela, 21 grudnia 2014

Co ja mam teraz zrobić? cz. 30

Przemek pomagał Alicji jak tylko potrafił najlepiej.  Nie dawał jej propozycji matrymonialnych, bo wiedział, że z tą kobietą tak się pewnych spraw nie załatwia. Andrzejek lubił wujka Przemka, czasami chodził  z nim na mecze motokrosowe. Później opowiadał mamie o tym co było na meczach, jak również o ich relacjach.
- Alicja, dostałem propozycję wyjazdu na stypendium do  USA.
- To jedź.
- Jak to jedź, tak po prostu?
- A jak inaczej?  Tak po prostu. Z takich propozycji trzeba korzystać.
- A ty? Dasz sobie sama radę?
Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.
- Przecież daję sobie sama radę. No oczywiście dziękuję za pomoc,  którą mi wyświadczasz. Ale upewniam cie, że dam sobie radę.
Będziemy w kontakcie internetowo-telefonicznym.
Przygotowania do wyjazdu, załatwiania formalności, w tym wizy trwało około 2 miesięcy.
Przemek ciągle się wahał. Wiedział, że gdyby Alicja powiedziała, aby nie jechał, dla niej by to zrobił.
Razem z Hanką odwiozły go na lotnisko do Warszawy.
Po odlocie samolotu nie wiedząc dlaczego popłynęły jej po policzkach łzy.
- Czemu płaczesz? Za przyjacielem? Zapytała Hanka.
- No tak jakoś mi się zebrało na płacz.
Alicja chyba zrozumiała, że w jakiś tam sposób kocha Przemka. Niestety, nigdy tego uczucia  nie okazywała. Raczej starała się być nie tylko powściągliwa, ale wręcz oschła. Bała się pokazywać jakiekolwiek uczucie kolejnemu mężczyźnie. Ciągle była przeświadczona, że wisi nad nią fatum.
Popatrzyły na odlatujący samolot.
Wracając samochodem do Torunia odebrała MS-a. Nadany był przed startem samolotu.
- Kocham cie i zawsze kochałem.  Byłem zazdrosny o Andrzeja, ale nic nie zrobiłem, aby coś w moim i twoim życiu zmienić.
Będę za tobą i Andrzejkiem bardzo tęsknił. W podpisie Przemek.
 Alicja czytała wiadomość raz, potem drugi i kolejny.
Zatrzymały się przy pierwszej stacji benzynowej.
- Hanka, muszę odpocząć i ochłonąć. Chodźmy na kawę.
Kilka razy jeszcze czytała ten sms.
- Mogę poprowadzić auto, jeśli jesteś zmęczona.
- Nie, spokojnie, wypije kawę i pojedziemy dalej.
W dalszej drodze niewiele rozmawiały.
W Toruniu zawiozła Hankę do mieszkania Przemka. Sama wróciła do domu Leona, aby zabrać Andrzejka.
Mały już spał.
- Wiesz, płakał, jak dowiedział się, że Przemek wyjeżdża na tak długo.
  Powiedział, że nie ma taty i nie ma wujka.
- Ale ma przecież dziadków i mnie.
- Ma, ale dla dzieciaka ojciec jest bardzo ważny.
Noc  przespała u Leona. Jutro jest niedziela więc nie ma dyżuru w szpitalu. Będzie miała czas na spędzenie go z synem.
Rano, po śniadaniu  Andrzejek ze smutkiem powiedział mamie, że są zawody motokrosowe.
- Super, to pójdziemy razem.
- Ty i Ja? Upewniał się mały.
- No, przecież ja czasami tam bywam, jak mam dyżury stadionowe jako lekarz.
Andrzejek skoczył mamie na szyję i wydawał radosne okrzyki.
W południe poszli razem na Motoarenę. Wchodząc przez bramkę wejściową Andrzejek na chwilę oddalił się od mamy. Podbiegł do pana, którego poznał w Chorwacji.
- Dzień dobry? Pamięta  pan mnie  z |Chorwacji?
- Pewnie.
- A co Pan robi w Toruniu?
- Przyjechałem z wrocławskimi zawodnikami na zawody. Jestem ich lekarzem.
- Andrzejek odwrócił się i zauważył idącą w jego stronę mamę.
- Mamo, mamo, już wracam.
Maks obejrzał się i zobaczył Alicję.
- Ta pani jest twoją mamą?
Podeszła do syna i oniemiała z wrażenia.
- Maks? Co ty tutaj robisz? Znasz mojego syna?
Maks również miał zdziwioną minę. Podał Alicji rękę i ją ucałował.
- Czasami przyjeżdżam do Torunia z naszymi zawodnikami.
Alicja wpatrywała się w Maksa a on w nią.
Mały nie wiedział co się dzieje.
- Andrzejku, ja znam pana Maksa Kellera. Razem pracowaliśmy, a potem wyjechał. Nasza znajomość się urwała.
- Do Wrocławia wracamy z drużyną  jutro, więc około 17-tej zapraszam was na lody.
- Mamo, proszę, proszę, nie odmawiaj.
- Dobrze, umówili się  na Starówce w kawiarni, gdzie dawno temu Alicja z Maksem spotykali się na kawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz