sobota, 17 stycznia 2015

Co ja mam teraz zrobić? cz. 33

W poniedziałek rano na odprawie byli wszyscy. Ci co przyszli rano do pracy i ci, co już ją skończyli.
Leon przekazał grafik operacji, porozmawiali o trudnych chorobowych przypadkach o poszli na obchód. Ci po nocnym dyżurze pożegnali się. Maks chodząc  po rannym obchodzie praktycznie zawsze stawał przy łóżku pacjenta za Alicją. Niewiele mówił, czasami tylko odpowiadał na zadawane mu przez ordynatora pytania.
    Leon na obchodzie dawał dyspozycje do wykonania tylko dla  niektórych pacjentów kolejnych badań.
Na pierwszej operacji  rozpoczynającej  tydzień był Leon w asyście Maksa i młodej stażem, aczkolwiek nie młodej wiekiem lekarki. Przypatrywała się Maksowi. Leon jeden raz zwrócił jej uwagę, aby współpracowała a nie gapiła się na "nowego" lekarza.
- Tak, przepraszam panie ordynatorze.
Alicja po otrzymaniu  jeszcze ciepłych wyników badań pacjentki, skonsultowała się z dr Gułą i poszli na salę operacyjną. Operacja tętniaka nie należała do najłatwiejszych, ale przebiegła pomyślnie.
Po operacji spotkała Maksa w gabinecie lekarskim. Właśnie kończył sobie parzyć  kawę.
- Zrobić  ci kawy?
- Tak, poproszę. Od niepamiętnych czasów niby setki razy podobnie  robiony zabieg, ale  dzisiaj 
   wyjątkowo mnie zmęczył.
- Znam to i od pewnego czasu coraz częściej mam podobne odczucia zmęczenia. Chyba "materiał" się zużywa. Uśmiechnął się sam do siebie.
     Nic mu nie odpowiedziała. Popijała kawę i patrzyła w teczkę kolejnego pacjenta.
- Niby mamy możliwość robienia coraz więcej badań, ale czasami nie wiadomo, jaką postawić
  diagnozę. No i oczywiście, co człowiek zastanie, jak rozkroi pacjenta.
Przytaknął jej i też zajął się oglądaniem zdjęć rentgenowskich i wynikami badań USG.
- Co robisz po pracy?
- Jak skończę o normalnej porze, to jadę do biblioteki akademickiej do Bydgoszczy. Sprowadzili mi książkę, muszę ją odebrać.
- A mały?
- Sylwia zaprowadzi go na angielski a potem będzie z nim odrabiać lekcje. Myślę, że przed
  wieczorem wrócę.
- Aha. To rzeczywiście sprawnie działa  ta pomoc. Początkowo myślałem, że sobie ze mnie
  żartujecie.
- Jak masz wolne i chce ci się  jechać ze mną do Bydgoszczy, to proszę bardzo. Będzie mi raźniej na drodze.Pogadamy. Chętnie posłucham o pracy wrocławskiego szpitala, w którym pracowałeś.
Maks nie dowierzał  temu, co usłyszał.
- Jesteś pewna, że chcesz, abym z tobą  pojechał.
- Jak nie chcesz, nie namawiam.
- Nie, oczywiście, z przyjemnością. Nawet mogę zaoferować mój transport. Ma większy bagażnik.
Alicja zaczęła się śmiać.
- A po co mi większy bagażnik. Dwie książki wezmę  pod pachę.
Ale jak już tak się upierasz, to możemy jechać twoim, pod warunkiem, że teraz swoim podjadę  do swojego garażu, zabiorę  coś z domu, a ty po mnie przyjedziesz.
Maks przyjechał o umówionej godzinie. Gdy podjechał pod dom, wychodziła z bramki.
Rzeczywiście, w drodze  jedynym tematem były przypadki medyczne, stawianie diagnoz,terapia, wymiana doświadczeń.
W bibliotece nie zabawiła długo. 
- Zapraszam cię do kawiarni, tej co kiedyś do niej przyjeżdżaliśmy.
- Niestety, już jej tam nie ma.  Zburzyli ją i wiele budynków obok. Postawili ogromny kompleks handlowy.
     W drodze powrotnej Maks miał chęć zapytać, jak to się stało, że została wdową i ciągle jest sama, ale nie miał odwagi. Może i dobrze, bo pewnie Alicji  by się to nie spodobało. Praktycznie z nikim o tym nie chciała rozmawiać. Nie chciała rozdzierać zabliźnionych  po stracie męża ran.
- Tej naszej lekarce wpadłeś w oko. Już ktoś zauważył i gada.
- Będzie musiała udać  się do okulisty.  Ja jej w tym nie pomogę.
- Do okulisty? Zastanowiła się Alicja.
- Po co do okulisty?
Maks z poważna miną odpowiedział, że na zabieg wyciagnięcia tego "paprocha".
Dopiero w tym momencie Alicja zaskoczyła i też zaczęła się śmiać.









1 komentarz: