poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Co teraz mam zrobic? cz. 4

Maks! Któregoś  dnia zagadnął go jego przyjaciel.
- Znalazłeś już swoją  nieznajomą? Mam radę, podaj do programu "Ktokolwiek widział,            ktokolwiek wie", może tą droga znajdziesz tą swoją piękność.
Maks  pokazał mu palcem, gdzie człowiek powinien mieć rozum i odszedł bez słowa.
Umówił się z prywatnym detektywem na piątek. Do tego czasu powinien zgromadzić więcej informacji o szukanej osobie.
W poniedziałek dyrektor Bosak wezwała do siebie ordynatora i Maksa, wg niej  jednego z lepszych chirurgów w Copernikusie.
- Zaprosiłam w środę dwójkę lekarzy z kliniki warszawskiej, ponieważ musimy przeprowadzić bardzo skomplikowaną operację tętniaka. Pacjent nie nadaje się do transportu, nawet helikopterem. Proszę być w gotowości, przygotować  się perfekcyjnie do zabiegu.
Później dokładnie jeszcze omówili przebieg operacji i ich role na sali operacyjnej. Prowadzącym operację będzie profesor Florczyk, który jest najlepszym  specjalistą w  Polsce.  Przyjedzie ze swoją asystentką, ale  nie wiadomo dokładnie, czy młoda kobieta stanie przy stole razem z profesorem.
   Maks po spotkaniu z dyrektor szpitala wrócił  do swojej pracy. Miał w tym dniu jeszcze dwa zabiegi. Do domu wrócił zmęczony, natychmiast zasnął.
     W środę wszyscy oczekiwali na profesora Florczyka. Jego nazwisko było znane nie tylko w Polsce, ale również w Europie i na świecie. Nie wszyscy jednak go widzieli i nie wiedzieli jak wygląda.
Maks siedząc w pokoju lekarskim, przeglądając dokumentację lekarska, zauważył poruszenie na korytarzu. Do gabinetu weszła  siostra oddziałowa informując Maksa i innych lekarzy, że profesor już przyjechał.
- Dobrze. jestem przygotowany na spotkanie z profesorem, rozmowę  i operację.
Czekał na to, że poproszą  go do gabinetu ordynatora. Skupiony na analizie wyników pacjenta, który będzie za kilka minut operowany nie zauważył, że do gabinetu lekarskiego ordynator wprowadził profesora i jego asystentką. Podniósł głowę, odrywając się od dokumentacji i oniemiał z wrażenia.
Zobaczył w gabinecie mężczyznę, który szukał w hotelu swojej asystentki a za chwilę ją samą.
Chciał  wstać, ale poczuł ciężar swojego ciała. Przed nim ukazała się kobieta, którą od wielu tygodni poszukuje, którą zaopiekował się w czasie konferencji.
     Krzysztof, to jest nasz młody, ale niezwykle zdolny chirurg Maks Keller. Maks podał rękę  profesorowi i się z nim przywitał. Potem nastąpiło przedstawienie asystentki profesora Florczyka Alicji Szymańskiej.
- Miło mi panią poznać, powiedział pod nosem, praktycznie sam siebie nie słysząc.
Wspólnie przeanalizowali jeszcze raz dokumentację chorego i umówili się za 40 minut na bloku operacyjnym.
Ordynator, profesor i jego asystentka wyszli z gabinetu lekarskiego.
- Maks, dobrze się czujesz? Zapytała Sylwia.
- Tak, w porządku.
- Nic dziwnego, ładna kobieta, więc cię zwaliło z nóg. Ładna, młoda i asystentka najsłynniejszego w Polsce profesora Krzysztofa Florczyka.
Maks był widokiem kobiety tak oszołomiony, że przez chwilę nie wiedział co ma odpowiedzieć.
Na sali operacyjnej już nie był taki spięty. Tylko oczami wystającymi nad maseczką chirurgiczną  wodził za każdym ruchem młodej lekarki.
Po operacji, której tak naprawdę przewodziła asystentka Florczyka wszyscy poszli na kawę  do dyrektor szpitala.
Maks praktycznie skończył na dziś dyżur, więc był do dyspozycji zarówno gości jak i również swoich przełożonych.
Florczyk jak się okazało był kolegą zarówno ordynatora, jak również dyrektor szpitala. Zaczęli wspominać lata studenckie.
- Maks, zabierz panią  doktor Alicję i pokaż jej nasz szpital.
- Z wielką przyjemnością.
Wyszli z gabinetu dyrektora szpitala.
Alicja była zadowolona, że nie musi wysłuchiwać ponad setny raz opowieści o karierze naukowej swojego mentora.
- Mam na imię Alicja. Jeśli ci to nie przeszkadza, to mówmy sobie po imieniu.
- Cała przyjemność  po mojej stronie. Mam na imię Maks, Maks Keller.
Poszli zwiedzać szpital. Najpierw zaprowadził ją na ginekologię, aby zapoznać ją z jego przyjacielem Piotrem, potem na  SOR, by pokazać ją Jivanowi. Niestety, przyjaciel był bardzo zajęty, przyjmował pacjenta z wypadku.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz