czwartek, 21 sierpnia 2014

Co teraz mam zrobić? cz. 6



Początkowo nie wiedziała gdzie ma jechać, ale gdy wyjechała z Warszawy skierowała się w kierunku Torunia.
Po przejechaniu około 100 km, poczuła zmęczenie. Doszła do wniosku, że w takim stanie nie może prowadzić samochodu. Zatrzymała się w najbliższym motelu, zjadła co nieco  i wynajęła sobie pokój, aby pospać. Wykonała telefon do szpitala Copernicus i umówiła się na rozmowę z dyrektor szpitala na kolejny dzień.
     Wyłączyła swój telefon, aby po pierwsze nie można go było namierzyć, gdzie się znajduje, a po wtóre nie miała chęci z nikim rozmawiać.
Praktycznie spała bez przerwy 12 godzin. Gdy po południu  obudziła się, zjadła ciepły posiłek  i wyjechała w dalszą drogę.
     W Ciechocinku wynajęła kwaterę  prywatną i znowu poszła spać.
Rano wypoczęta, zrobiła sobie dosyć ostry makijaż, aby zatuszować zasiniaczone oko, wyjechała do Torunia na spotkanie z dyrektor szpitala Copernicus.
     Ta przyjęła ją z otwartymi rękami.
- Marzył mi się taki chirurg jak pani. Jednak to prawda, że marzenia się spełniają.
Zatelefonowała do ordynatora z wiadomością, że  w jej gabinecie jest młoda pani chirurg, która będzie pracowała na oddziale razem z nim.
Leon nie miał pojęcia, że tym chirurgiem jest asystentka profesora Florczyka.
- Profesor pozbył się swojej asystentki?
- Nie panie ordynatorze. Sama odeszłam, by zrobić miejsce innej asystentce  u boku znakomitego profesora Florczyka. Nasze drogi już praktycznie dawno się rozeszły, ale profesor usilnie mnie przy sobie zatrzymywał, twierdząc, że jeśli odejdę,  na rynku medycznym będę jego największą konkurencją.
- Pewnie, my starzy powinniśmy robić  miejsce dla młodych. Oni są sprawni i fizycznie i umysłowo, my natomiast z wiekiem stajemy się coraz większymi rutyniarzami.
     Dyrektor zaproponowała Alicji wszelką pomoc związaną z poszukaniem mieszkania. Do tego czasu może mieszkać w pokoju gościnnym szpitala, praktycznie do chwili, kiedy  dla niej znajdzie się mieszkanie w Toruniu. Ostatecznym rozwiązaniem może być hotel lekarski, ale Alicja takiej opcji nie brała pod uwagę.
     Wychodząc ze szpitala natknęła się na Maksa.
- Ty znowu u nas?
- Tak i od dzisiaj na dłużej.
Maks poczuł ukłucie w sercu.
- Świetnie. A gdzie będziesz mieszkała?
- Od dzisiaj w szpitalu, aż sobie znajdę  mieszkanie.
- Mój przyjaciel za dwa dni wyjeżdża na dwa lata na misje do Iraku. Ma dosyć fajne mieszkanie. Chce go wynająć tylko za czynsz i media. Jeśli chcesz, mogę cię  z nim umówić.
Jest tylko jeden problem, będziesz mieszkała w tym samym bloku co ja, tylko piętro wyżej.
     Alicja zgodziła się i poprosiła Maksa, aby  porozmawiał z tym swoim kolegą.
Maks wziął od niej numer telefonu i około godziny osiemnastej zatelefonował, aby przyjechała, dogadała warunki wynajmu mieszkania.
     Przyjaciel Maksa był niezwykle sympatycznym lekarzem. Praktycznie swoje zawodowe życie spędzał na misjach wojskowych. Mieszkanie miał, mówiąc w języku młodzieżowym nieźle wypasione. Wszystko co potrzebne do życia w nim było i to z najwyższej półki.
- Wyjeżdżam co prawda pojutrze, ale już jutro, a nawet dzisiaj możesz się tu wprowadzić. Mieszkanie jest  duże, więc nie będziemy sobie wchodzili w drogę.
Ugadali się, że wprowadzi się jutro, dzisiaj jeszcze pomieszka w szpitalu.
Maks dziękował Bogu, a przede wszystkim swojemu przyjacielowi, że udostępnił Alicji  mieszkanie. Zawsze, gdy on był na misjach, Maks doglądał mieszkania, płacił  mu rachunki. Teraz ten obowiązek spadł  z niego i to go bardzo cieszyło. Najbardziej jednak to, że w szpitalu będzie pracowała Alicja, a jeszcze bardziej, że będzie mieszkała praktycznie w jego zasięgu wzroku i ręki.
     Alicja pracę rozpoczęła na tej samej zmianie co Maks. Zaproponował jej pojechanie do szpitala jego samochodem.
- Pewnie. Popatrzę  z okien samochodu na Toruń, poznam lepiej trasę.
Po południu zaprosił  ją  do restauracji na obiad.
Nie za bardzo chciała się zgodzić.
- Proszę, przyjmij zaprosiny. Tak  tylko dzisiaj. Lepiej się poznamy, pogadamy.
W tym momencie żałowała, że nie pojechała do pracy własnym autem, teraz była po prostu zdana na niego.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że każdy płaci za siebie.
Do domu wrócili późnym wieczorem. Odprowadził ją pod same drzwi.
- Jak będziesz czegoś  potrzebowała, to albo dzwoń, albo po prostu zastukaj w kaloryfer. To niezła droga komunikacji. Przylecę szybko z pomocą.
- Pewnie, tak zrobię.



1 komentarz:

  1. super! czekam na next!! :D zapraszam do mnie na kolejną część i kolejny return! http://szpitalalicji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń