piątek, 1 sierpnia 2014

Co teraz mam zrobić|? cz. 2

    


     Alicja dobrze wiedziała, że Krzysztof Florczyk kocha kobiety a one jego. Wielokrotnie wracał do domu z poplamionym od szminki kołnierzykiem. Alicja, posłuszna swojemu profesorowi prała mu koszule. On  tak myślał. Niestety, ona tego nie robiła. Gdy pierwszy raz zobaczyła czerwoną szminkę  na kołnierzyku, koszule zanosiła do pralni. Potem układała elegancko wyprasowane w szafie i udawała, że to ona je tak perfekcyjnie pierze. Zresztą od pewnego czasu przestała być perfekcyjną panią domu. Dwa razy w tygodniu przychodziła sprzątać kobieta, od pewnego czasu zamawiała catering. Ponieważ profesora praktycznie nie było w domu przez cały dzień, z Alicją spotykał się wieczorem oraz w pracy, do prowadzenia domu nie wtrącał się.
Czas, który kiedyś przeznaczała na sprzątanie, pranie, prasowanie teraz wykorzystywała  na naukę.
     Profesor był dumny ze swojej asystentki. Ładna, mądra i taka pracowita. Wszystkim mówił, gdy ją  przedstawiał.
Rzeczywiście, w domu lśniło, zawsze obiad przygotowany, pięknie udekorowany, pranie poprasowane i poukładane. Czasami zadawał jej pytanie, jak ona to robi, że ze wszystkim zdąży.
- To miłość tak mnie nakręca. Odpowiadała.
Profesor, perfekcyjny pozorant udawał, że bezgranicznie kocha Alicję. Obsypywał ją prezentami i pieniędzmi. Na prowadzenie domu przeznaczał spore sumy. Wiedział, że może zawsze zaprosić gości, bo jest posprzątane, poukładane i z klimatem.
Nic jej nie brakowało w życiu, chyba tylko ptasiego mleka, spokoju i zrozumienia.
Początkowo, gdy deklarował  jej miłość  i zaproponował  wspólne mieszkanie, była wniebowzięta.
Zakochana po uszy w swoim guru i mentorze, nie widziała poza nim świata. Pierwsze oznaki zdrady tłumaczyła przewrażliwieniem i zazdrością. Bo przecież każda kobieta byłaby zazdrosna o takiego przystojnego, mądrego i bogatego partnera.
     Maks był przekonany, że mężczyzna szuka tej kobiety, która teraz śpi u niego.
Maks wrócił do pokoju. Umył zęby i poszedł spać. Sen jednak nie przychodził. Tak naprawdę nie wiedział, kim jest kobieta, którą zgarnął z baru. Czy rzeczywiście, ten starszy pan, właśnie jej szukał. Czy przez to, nie nabawi się kłopotów?
Nad ranem zasnął, a gdy się obudził przed siódmą,  kobiety nie było w pokoju. Trochę się zaniepokoił.
Odruchowo zajrzał do torby podróżnej i sprawdził, czy ma dokumenty, karty bankomatowe i pieniądze. Wszystko było na swoim miejscu.
    Około ósmej zszedł do restauracji na śniadanie. Było sporo ludzi, ale kobiety, którą zaopiekował się wieczorem nigdzie nie widział.
O godzinie 9: 00 poszedł do sali konferencyjnej na wykład. Rozglądał się, ale niestety, nie znalazł jej.
Po wykładzie zdecydował się wyjechać do domu. Nie czekał na zakończenie konferencji.
Przed hotelem zobaczył wsiadającą do samochodu dziewczynę,  która łudząco przypominała tę wczorajsza, którą zapoznał przy barze.
Chciał do niej podbiec, ale natychmiast odjechała. W przelocie zobaczył tylko numery rejestracyjne samochodu. Aby ich  nie zapomnieć zapisał   sobie w komórce. Były to numery rejestracji warszawskiej.
     Maks pojechał do Torunia. Całą drogę  myślał o dziewczynie.
Następnego dnia poszedł na policję, chciał sprawdzić, kto  jest właścicielem samochodu o takich numerach rejestracyjnych.
- Czy pan jest poszkodowany, tzn. uległ wypadkowi a sprawcą był kierowca pojazdu o wskazanych przez pana numerach rejestracyjnych?
- Nie, ale poszukuję panią, która jeździ takim samochodem.
- Och, szanowny panie, my nie jesteśmy biurem rzeczy zagubionych. A po wtóre obowiązuje tajemnica danych osobowych.
Niestety, Maks nie chciał do końca robić z siebie idioty i wyszedł  z posterunku policji.
- Szkoda, że w Toruniu nie ma księdza Mateusza. Zaśmiał się sam do siebie.
- On pewnie by mi powiedział.














1 komentarz:

  1. Dziewczyna odjechała, ale pewnie się kiedyś spotkają. Już mnie opowiadanie zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń