wtorek, 26 sierpnia 2014

Co teraz mam zrobić? cz. 7

Krzysztof Florczyk , gdy przeczytał list pozostawiony na stole w salonie, szalał z wściekłości.






Szanowny Panie profesorze.
Zdecydowałam, że najwyższy czas skończyć z bycia pana ofiarą.
Pieniądze, które ostatnimi czasy od pana otrzymałam nie spłacą krzywd, które mi pan  ostatnio i przez wcześniejsze  lata wyrządził. Moja zaślepiona miłość do profesora Florczyka wreszcie wygasła. Otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam świat o wiele ciekawszy, niż ten który widziałam przy pana boku.
Nie mam za co panu dziękować, jedynie za to, że się od pana uwalniam.
Jeśli pan mnie będzie w jakiś sposób szantażował, czy przeszkadzał mi w mojej pracy, wniosę do prokuratury oskarżenie o fizyczne i psychiczne znęcanie się nade mną. Mam dowody i świadków.
Żegnam, Alicja S.


     Florczyk kilkakrotnie czytał list i nie dowierzał. Jego Alicja, której utorował  drogę  kariery zawodowej tak po prostu go zostawiła.  Przecież nic złego jej w życiu nie zrobił. Obsypywał ją pieniędzmi i hojnymi prezentami. A że czasem w ściekłości wyciągnął  na nią rękę, to przecież nic takiego. Nigdy jej nie uszkodził ciała na tyle, by musiała leżeć w szpitalu. On jako lekarz znał przypadki przemocy fizycznej, połamania żeber, odbicia nerek, czy pogruchotane szczęki. Ale on, czasami tylko  podbił jej  oko, czy zrobił siniak na ręce nie rzucający się w oczy.
Próbował znaleźć w domu jej zdjęcie, ale niestety, żadnego nie było. Wszystko co związane było z jej osobą zabrała.
     Początkowo w klinice nikt się nie domyślał, że Alicja odeszła od Florczyka. Wzięła przecież urlop. Tylko profesor dziwnie się zachowywał. Chodził korytarzami kliniki, jakby czegoś  lub kogoś  szukał.
- Przepraszam, czy nie wie pan gdzie mogę znaleźć doktor Alicję Szymańską. Zapytał  kiedyś młodego lekarza, który odbywał na chirurgii staż.
- Nie. Podobno pani doktor jest na urlopie.
Wieść o dziwnym zachowaniu się profesora obiegła szybko szpital. Następnego dnia przyszedł do pracy w brudnej koszuli, co praktycznie nigdy mu się to nie zdarzało. Koledzy patrzyli na niego z niedowierzaniem, ale nikt nie miał odwagi zapytać, co go trapi.
     Gdy Alicja załatwiła wszystkie formalności związane z przyjęciem jej do pracy w Szpitalu Copernikus, wysłała drogą Internetową prośbę  o zwolnienie jej z pracy w klinice.
Dyrektor szpitala nie chciał przyjąć takiej prośby. Umówił się z Alicją, że ta znajdzie czas i przyjdzie do jego gabinetu porozmawiać.
Ubłagała jednak dyrektora, że może z nim porozmawiać, ale nie w klinice.
- Maks, jadę w sobotę do Warszawy, chcesz ze mną  jechać?
- Z tobą wszędzie, nawet na koniec świata.
W sobotę rano, Maks czekał w samochodzie pod blokiem.  Początkowo droczyła się, że lepiej, jak pojadą jej samochodem, bo to ona zaproponowała wyjazd, ale ją przekonał, że jego pomysł jest najlepszy.
     W drodze opowiedziała mu historię związaną z odejściem od Florczyka. Był zdziwiony, że światowej sławy profesor Florczyk stosuje wobec kobiet przemoc fizyczną.
- Wobec kobiet to nie wiem, ale wobec mnie tak.
Maks ciągle czekał, czy kiedyś podziękuje mu za to, że przygarnął ją w hotelu do swojego pokoju. Niestety nigdy o tym nie mówiła. Albo nie chciała, albo rzeczywiście nic z tamtego wieczora nie pamiętała.
     Spotkanie z  dyrektorem kliniki odbyło się w jego willi. Maks nie chciał w tej rozmowie uczestniczyć, poszedł pochodzić po sklepach.
- Alicja, nie możesz nam tego zrobić. Jesteś świetnym "naczyniowcem", jakich mało. Klinika poniesie ogromne straty. Dostaniesz podwyżkę.
- Miło mi to słyszeć, ale ze względów osobistych nie mogę wrócić.
Dyrektor nie chciał odpuścić do momentu, kiedy wyciągnęła z torebki kilka obdukcji i pokazała mu, jak traktowana była przez kogoś, kogo bardzo kochała.
Oglądając papiery, kiwał głową.
- Dziewczyno, jak ty to znosiłaś, jak to robiłaś, że nikt o tym nie wiedział.
- Byłam posłuszna i zastraszana, że jak odejdę , moja kariera zawodowa lekarza chirurga legnie w gruzach. Krzysztof ma we wszystkich szpitalach wejścia.
Teraz też się boję, ale może tam, gdzie teraz jestem,  macki Florczyka mnie nie dosięgną. Dyrektor tego szpitala jest poinformowana o wszystkim. Zresztą, kiedyś na studiach była jego dziewczyną i też poczuła ciężką rękę kochanego chłopaka na swojej głowie.
Dyrektor szpitala z bólem serca, ale przychylił się do prośby Alicji. Dał jej jednak warunek, że teraz bierze na jeden rok urlop bezpłatny. Gdy uzna, że chce wrócić, bez problemu wraca. Po roku, jeśli uzna, że nie wraca on ją zwolni na jej warunkach.
- Dziękuję, rzuciła mu się na szyję.
- Acha i proszę, abyś była ze mną  w ciągłym kontakcie. Jesteś mi czasami potrzebna do konsultacji wyjątkowo trudnych przypadków.
Alicja przyjęła to jako wyróżnienie jej  pracy.
- Szkoda moje dziecko, szkoda. Takimi słowami pożegnał ją dyrektor.
     Maks kupił sobie koszulę i mały prezent dla Alicji.  Złote serduszko z wygrawerowaną literką "A".
- Dla mnie prezent? Czym sobie zasłużyłam.
- Widzę, że nosisz złoty łańcuszek, więc możesz sobie zawiesić serce.
Jak będziesz na nie patrzyła, to wiedz, że jesteś dla mnie nie tylko Alą, ale również Aniołem, na którego  czekałem przez całe swoje życie.
Cmoknęła go w policzek w podzięce za prezent.
- Nie będę się mył cały tydzień, by nie zmyć tego całusa.
Do domu wrócili bardzo późno. Jutro zarówno on jak i ona mają dzień wolny.
- Chodź do mnie. Pogadamy, pooglądamy telewizję, popijemy wina.
- To może ty chodź do mnie. Pogadamy, popijemy koniaczku.
Maksa oczywiście nie trzeba było długo namawiać. Nawet nie zaszedł do swojego apartamentu, by zostawić zakupy, które sobie zrobił w Warszawie.
Mieszkanie, w którym mieszkała Alicja znał doskonale, każdy jego kąt. Nie musiał więc marnować czasu na oglądania pokoi, czy innych pomieszczeń.
Włączył kino domowe, usiadł na kanapie. Ona zrobiła herbatę, przyniosła koniak i kieliszki.
Rozmowa trwała prawie do północy. Alicji zaczęły zamykać się oczy, więc przykrył ją kocem.
- Mam iść do swojego domu?
- Jeśli nie chcesz, nie musisz. Możesz zostać u mnie na noc.
Alicja poszła do łazienki  wziąć prysznic, on w tym czasie pobiegł do siebie piętro niżej po niezbędne akcesoria do toalety wieczornej.
    Spali wtuleni w siebie, a gdy obudziły ich promienie słońca Maks kolejny raz  zaczął całować Alę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz