niedziela, 27 lipca 2014

Co teraz mam zrobić? cz. 1







- Hej, dziewczyno, może już nie pij. Nie wyjdziesz stąd na własnych nogach, o własnych siłach i  nie trafisz do pokoju.
- A tobie co do tego?
- Szkoda mi cię.  Zobaczysz, zaraz zaopiekują się tobą jacyś  zboczeńcy.
- Wszystko mi jedno. Ułożony profesorek zdradza mnie na lewo i prawo.
Alicja miała chyba ze 2,5 promila alkoholu we krwi. Topiła żal, po tym, jak zobaczyła swojego ukochanego profesora w objęciach o wiele od niej starszej blondynki.
- A ty, kim jesteś? Taki sam bałamut jak te inne profesorki,  docenciki,  czy lekarze z dobrymi referencjami.
Maksowi zrobiło się szkoda  dziewczyny. Gada od rzeczy bo napiła się jak bąk.
W hotelu większość gości to kadra naukowa akademii medycznych w Polsce i młodzi adepci sztuki medycznej.
- Mieszkasz w tym hotelu?
- No właśnie mieszkam w hotelu,  z takim jednym Alfonso Krzysztofo, z którym tu przyjechałam.
Ale teraz on ma w moim łóżku jakąś blondynkę.
Zaczęła płakać i to dosyć głośno. Niektórzy odwracali się i patrzyli, czy nie należy udzielić młodej kobiecie pomocy.
- Cholera, chyba będę musiała się ufarbować na blond, te mają większe wzięcie. Pomyślała, choć raczej w tym stanie, w jakim była trudno było cokolwiek myśleć.
- Odprowadzić  cię  do pokoju?
- Gdzie? Dokąd. Chyba już mówiłam, że moje łóżko zajmuje jakaś blondyna.
Maks nie wiedział co robić . Zrobiło mu  się jeszcze bardziej  żal dziewczyny.
Z bełkotu, niewiele rozumiał. Był przekonany, że jakiś profesor przyjechał  tu ze swoją panienką  do towarzystwa. Spotkał jakąś swoją miłość , a może żonę i panienka została na lodzie.
     Maks zdecydował się odprowadzić ją do pokoju. Nie za bardzo mógł się dogadać, w którym pokoju mieszka. Idąc korytarzem wskazywała co rusz to inne drzwi.
- Cholera, wszystko mi się pokręciło. Te drzwi są wszystkie jednakowe.
113, 213, a może 214. Nie pamiętam. Muszę zejść do recepcji i się zapytać gdzie mieszkam.
- Tak, pewnie 214. To jest prawdopodobne.
Maks wyjął ze swojej kieszeni kartę  i otworzył drzwi.
Był to pokój , w którym `nie ona a on mieszkał. Było w nim łóżko i dodatkowo kanapa, w której była dodatkowa pościel.
Gdy weszli do pokoju, Alicja natychmiast, tak jak stała podeszła do  łóżka stojącego z lewej strony ,  usiadła a za chwilę położyła się i zasnęła.
     Nie miała przy sobie ani dokumentów, ani karty od drzwi swojego hotelowego pokoju, ani żadnej torebki.
Maks zostawił kobietę w swoim pokoju i wyszedł jeszcze raz do kawiarni, gdzie lekarze popijali wino, rozmawiali.
     Przechodząc obok recepcji usłyszał, jak elegancko ubrany, przystojny starszy pan pytał recepcjonistkę, czy nie widziała pani , z którą on mieszka w pokoju numer 114.
- Tak widziałam. Była mocno "wstawiona". Zaopiekował się nią  jakiś młody człowiek, który również jest na  konferencji lekarzy. Poszli razem na górę. Słyszałam, jak mówił, że odprowadzi ją
do pokoju.
- Acha. Dziękuję.
Florczyk widać było, że był wściekły na Alicję. Zresztą, on zawsze jest na nią  wściekły, jak nie robi tego, czego on chce.


2 komentarze: