czwartek, 23 października 2014

Co teraz mam zrobić? cz. 22

Dyrektor Bosak wezwała Alicję i poinformowała ją, że pod swoje skrzydła musi wziąć lekarza, który kolejny raz rozpoczyna specjalizację zawodową.
- Kolejny raz? Zapytała Alicja.
- Wiesz, życie to "nie je bajka". Czasami ktoś musi się wspinać cały czas pod górkę. Tak właśnie jest z tym lekarzem.
Alicja zapytała, czy jest to znajomy dyrektorki. Była zdziwiona, że nie. Przecież Bosakowa tak pięknie o nim mówiła, o jego zdolnościach, pracy w pogotowiu, komunikatywności i dobrych relacji z pacjentami.
     Następnego dnia na oddział  zgłosił  się lekarz, może rok młodszy, może rok starszy od Alicji.
- Jestem Przemek Karski.
- Alicja Szymańska.
Omówili wspólnie przebieg stażu. Alicja była do tej rozmowy przygotowana do perfekcji. Żadne pytanie jej nie zaskoczyło.
     Od dzisiaj będzie pan pracował zawsze na tej samej zmianie co ja. Chyba, że albo coś mnie, albo coś panu "przeszkodzi" wówczas po wcześniejszych uzgodnieniach dokonamy  korekty w grafiku.
- Tak pani doktor. Wszystko zrozumiałem, będę stosował  się do pani zaleceń i poleceń.
     Alicja nie była w pełni zadowolona przydzielonymi dodatkowo obowiązkami. Wolała skupiać się na pacjentach i tylko pacjentach. Od kiedy zaopiekowała się stażystą, musiała również dbać o jego rozwój.
Jak się później okazało, lekarz był bardzo zdolny, miał ogromną wiedzę. Zarówno ona, jak i inni dziwili się, że "jeszcze" do tej pory nie zdobył żadnej specjalizacji lekarskiej.
     Maks wyjechał z Torunia. Alicja przez kilka dni myślała o ich związku. Nawet trochę zaczęła się oskarżać, że mogła zrobić więcej, aby przetrwał. Jednak nic nie zrobiła by Maksa zatrzymać  przy sobie. Wciągnęła się w wir pracy i po kilku dniach myślała o chorych, operacjach, książkach medycznych i rozwoju zawodowym swojego podopiecznego stażysty.
- Ala, coś cię chyba trapi?
- Nie Andrzej, nie. Jestem zmęczona pracą i ciągłymi wyjściami do kawiarni, restauracji.
Był psychologiem i wiedział, że mówi nieprawdę.
- Ze mną  możesz być szczera. Brak ci Maksa Kellera?
- O chyba teraz trochę pan psycholog przegiął. Gdybym potrzebowała Maksa, pewnie  wszystko bym zrobiła, aby nie wyjeżdżał. Przecież dawał  dowody, że mu na mnie zależy.
- No tak, jesteś bardzo przekonywująca.
 Jeśli jednak coś cię trapi, to jestem chyba najbardziej kompetentną osobą, aby ci pomóc.
Spojrzała na niego. Nigdy tego nie robiła, ale teraz wybuchła.
- Nie wmawiaj zdrowemu, że jest chory, nie wmawiaj mi, że potrzebuję pomocy psychologicznej.
     Andrzej pierwszy raz widział tak bardzo wzburzoną Alicję. Zawsze łagodna, rzeczowa, uśmiechnięta.
Jeśli czegokolwiek od ciebie potrzebowałam, to ciebie, a nie twojej terapii psychologicznej.
Po tym co właśnie w tej chwili usłyszał był przekonany, że coś ją trapi. Nie miał pomysłu co i  jak zrobić, by się w tym temacie przed nim otworzyła.
- No dobrze, już dobrze. Przytulił ją do siebie.
W tym momencie nie wiedziała, czy tego potrzebuje, czy też nie. Chyba wolała być sama. Pierwszy raz w życiu nie potrafiła powiedzieć nie, niczego nie chcę, wolę być sama.
     Andrzej nie był nachalny, był taktowny, wyrozumiały i          bardzo stonowany. Zauważył, że Alicja od wyjazdu Maksa jest inna. Wcześniej też nie była trzpiotką, ale teraz naprawdę stała się kobietą bardzo poważną,
-  Tata obchodzi 68 urodziny, zaprasza nas na sobotę.
- Popatrzę w grafik, jeśli mam sobotę  pracującą to postaram się z kimś zamienić.
Andrzej dobrze wiedział, że właśnie w tą sobotę nie pracuje. Nie przyznał się do tego. Wiedział, że na punkcie sprawdzania jej, czy robienia coś poza jej plecami ma obsesję.
- Dobrze kochanie, wiec jak sprawdzisz, to odpowiesz, a ja zatelefonuję do rodziców.
Wychodząc z pracy powiedziała mu, że niestety, nie będzie mogła jechać do Bydgoszczy, bo pracuje.
Miał na końcu języka odpowiedź, że to niemożliwe, że sam widział jej grafik, jednak w żaden sposób nie dał po sobie poznać.
- Trudno, pojadę więc sam.
Powiedział tak przekonywująco, że Alicja zaśmiała się w głos.
- O nie, co to to nie. Sam nie pojedziesz nigdzie. Pojadę  oczywiście z tobą. Żartowałam, że pracuję.
Mam wolne i nawet gdyby się waliło i paliło, nie pozwolę sobie zarwać tej soboty i nie jechać do twoich rodziców.
Andrzejowi spadł kamień z serca.
- Kocham cię, powiedział     jej do ucha i pocałował w usta.
- Ja ciebie też.
Tydzień po wyjeździe Maksa, pojawili się w Toruniu jego rodzice.
- Alicja, jakże mi przykro, że Maks wyjechał i cię zostawił.
- Trudno, pewnie tak było    zapisane w gwiazdach.
Nie miała chęci do rozmowy i mielenia  tematu wyjazdu Maksa.
Oddała Kellerom klucze i  poszła na spotkanie ze swoim ukochanym.
-  Jeśli pozwolisz, to wprowadzę się do ciebie na kilka dni, dopóki nie wyjadą Kellerowie. Myślę, że matka Maksa nie odpuści i będzie ze mną  chciała rozmawiać, a ja nie mam najmniejszej ochoty.
- No nareszcie. Czekałem na to już od dawna.
      Krystyna Kellerowa  kilkakrotnie zachodziła  na górę. Niestety, nigdy nikogo  nie zastała w domu.
Jeśli Alicja wpadała do siebie, to po jakieś nowe ciuchy i szybko z mieszkania wybywała. Nie miała najmniejszej ochoty spotykać się z kimś, kto jest  z innej sfery.
    
   



2 komentarze: