środa, 25 czerwca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz. 15


Wakacje Alicja spędzała w klinice na Banacha. Pracowała praktycznie jako wykwalifikowany niższy personel  medyczny. Choć  jeszcze nie miała ukończonych studiów lekarskich, wszystkie przedmioty medyczne, które obowiązywały na wydziale pielęgniarstwa  miała zaliczone i  oceny wpisane w indeksie.
    Praca dawała jej prawdziwą satysfakcję. Gdyby mogła nie wychodziłaby ze szpitala. Krzysztof wyjechał na dwa miesiące do Meksyku. Tam zaproponowano mu udział w wykładach dla studentów. Było to dla niego nowe doświadczenie, nie mógł takiej  propozycji odrzucić.
     Po pracy Alicja czasami zaglądała na Skype. Raz, kiedy chciała zagadać Maksa, on się wyłączył. Następnego dnia zobaczyła, że  wyrzucił ją z grona swoich znajomych.
- Ot i taka jest miłość mężczyzny do kobiety, skomentowała jego postępowanie. Kochała Maksa na swój sposób, nawet bardzo, ale przy jej charakterze nie dała sobą manipulować.
Zawsze samodzielna,  nie znosiła, aby ktoś za nią  decydował. Bez uzgodnienia z nią wcześniej zaplanował dla niej wakacje, wyjazd do Włoch a potem pobyt w Szwajcarii. Poruszyło ją to, poczuła się sterowana przez mężczyznę, tego bardzo nie lubiła.
- Nie, nie dam się sprzedać za pieniądze. Nikt mną nie będzie manipulował, nikt nie będzie mi organizował wakacji i dawał w taki sposób  do zrozumienia, że sama tego nie potrafię, że mnie na to  nie stać. Basta.
Po tym, jak Maks wyrzucił ją ze Skype, powoli przestawała o nim myśleć.  Przecież  świat nie kończy się na Maksie Kellerze.
W klinice pacjenci ją uwielbiali. Miała dla nich czas, potrafiła słuchać, rozmawiać. Bezboleśnie dawała zastrzyki domięśniowe i idealnie wkuwała się w żyły.
Młodsi panowie nawet próbowali ją podrywać, ale ona nie reagowała na takie zachowania.
     Zastanowiło ją, że drugi miesiąc nie miała okresu. Początkowo myślała, że to ze stresu.  Nie panikowała, poszła do apteki i kupiła  test ciążowy. To co zobaczyła, nawet ją nie zdziwiło. Była w ciąży.
Przez cały czas studiów tego się obawiała, ale teraz nawet była zadowolona. Jakoś ostatni rok dociągnie do końca. Była pewna , że  Krzysztof jej pomoże, oczywiście, jeśli takiej pomocy będzie potrzebowała.
Kochała Maksa,  ale teraz po tej wspaniałej miłości zostanie jej jego dziecko. To ją podbudowywało.
Szósty rok studiów medycznych  rozpoczął się w dzień, w który przez cały czas lało  i szalała okropna burza. Alicja bała się grzmotów, ale siedząc na wykładzie o tym nie myślała.
Zastanawiała się jedynie, czy ta burza to dobry, czy zły znak na nadchodzący rok akademicki oraz dlaczego nie ma Maksa. Przez kolejne dni  nie pojawił  się na uczelni. Niektórzy pytali o to Alicję, ale ona tego nie komentowała. Nie chciała sobie zawracać głowy.
- Nie wiem. Nie mówił mi. Nie moja sprawa. Zapytajcie u źródeł, czyli jego. Odpowiadała na zadawane pytania.
Jak się później okazało, Maks zrezygnował ze studiów i zabrał z uczelni wszystkie papiery. Można było wnioskować, że przeniósł się  gdzieś na inną uczelnię w Polsce, albo do Szwajcarii.
     Alicja powiedziała Krzysztofowi, że jest w ciąży. Co prawda jeszcze nic nie było widać, ale przynajmniej jego chciała uprzedzić, by później nie komentował, ubolewał i lamentował.
- I co teraz chcesz zrobić? To już czwarty miesiąc, zaraz ciąża będzie widoczna.
- Nic, urodzić dziecko i go kochać. Jest przecież moje.
- A powiedziałaś o tym Maksowi?
- Nie i nie powiem nigdy w życiu. Za to, że odszedł, bo uważał, że jesteś we mnie zakochany, a ja od ciebie uzależniona.
Jakoś poradzę sobie w życiu. Na samym starcie drogi zawodowej będę matką, co mi pewnie nie pomoże. Muszę dać  sobie radę.
- Ala, dziecko musi mieć ojca. Dodzwoń się jakoś  do Maksa, jedź do Szwajcarii.
- Nie musi. Ja też wychowywałam się bez ojca i jakoś  funkcjonuję w tym podłym świecie.
Krzysztof Florczyk prawie błagał Alicję, aby nie powtarzała historii życia swojej  matki..
- Twoja matka też  była taka dumna. Odeszła od faceta, jak dowiedziała się, że jest w nim w ciąży.
Odeszła, bo nie chciała przyznać się, że jest od niego biedniejsza i przez jakiś czas być może będzie  na jego utrzymaniu.
No cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni.
- To wreszcie powiedz mi, kim jest mój ojciec.
- Nie.
  Powiem ci tylko wówczas, jak ty powiesz Maksowi, że jesteś z nim  w ciąży.
- Nigdy w życiu, nie doczekanie jego. Nie jest tego wart. Zostawił mnie z błahych pobudek, idiotycznie błahych.
Zastanawiała się, czy rzeczywiście ostatnia rozmowa była powodem odejścia, czy może miał na oku inną kobietę, lub rodzice przemówili mu do rozsądku, że w Szwajcarii są lepsze partie do jego jakże zamożnej persony.
A może to nie z mamusią pojechał do Włoch, tylko z kimś  innym?
     Alicji zaokrąglił  się brzuszek. Wśród studentów na jej roku byli już  ojcowie i matki, więc nikogo nie obchodził odmienny stan koleżanki.
     Marika  zaproponowała jej ciuszki  po swoim dziecku.
- Wiesz, dzieciaczki tak szybko rosną,  że szkoda kupować nowych. Te po mojej Karolci są nic nie zniszczone.
Inna koleżanka zaoferowała jej wózek i łóżeczko.
Alicja nie wiadomo kiedy zgromadziła dla dziecka całą wyprawkę i przygotowała pokój dla niemowlaka.
      Krzysztof częściej zachodził do Alicji i pytał o jej zdrowie, samopoczucie, wyniki badań.
- Jakie nazwisko będzie nosiło twoje dziecko?
- Jak dziewczynka to Szymańska, jak chłopiec to Szymański.
- Naprawdę  nie chcesz, aby twoje dziecko nosiło nazwisko Keller, jak jego ojciec?
- Keller przestał dla mnie istnieć.
- Ale go kochałaś.
- Tak, kochałam, ale już go nie kocham. Mówiąc to załomotało  jej mocniej serce.
     Rozmowy  Krzysztofa  na temat dziecka i jego nazwiska ciągle powracały. Alicja była nieustępliwa. To co postanowiła uważała za najmądrzejsze pod słońcem.
     W nocy odeszły ją wody płodowe. Zadzwoniła do drzwi Krzysztofa, z prośbą, aby ją odwiózł
 do  szpitala.
- Pewnie, już się ubieram. Zaraz wyjeżdżamy.
Wziął jej  dwie torby z ciuszkami  dla dziecka i zeszli do samochodu.
W drodze kolejny raz zapytał jakie nazwisko będzie nosiło dziecko.
- Już ci mówiłam. Szymańska lub Szymański.
- Jesteś cholernie uparta. W takim razie,  czy mógłbym dać swoje nazwisko dla twojego dziecka?
Alicja oniemiała z wrażenia.
- Dlaczego ty?
- Bo i tak wszyscy myślą, że to nasze dziecko. Wśród naukowców jest sporo plotkarzy. Nigdy ich nie wyprowadzałem z błędu.
- Zawsze im mówiłeś, że to twoje dziecko?
- Nie. Nie mówiłem, ale też nie mówiłem, że nie jest moje.
- I jak ty sobie to wyobrażasz?
- Normalnie, pójdziemy do USC, ja podpiszę  wszystkie dokumenty, że jestem ojcem i koniec. Nie potrzeba przecież udowadniania, że tak jest, czy tak nie jest.  Lepiej aby twoje dziecko w papierach miało zapisane nazwisko ojca, niż nic.
Odpowiedziała, że się nad tym zastanowi i mu odpowie.
     Alicja urodziła dziewczynkę. Była przeszczęśliwa. Nie wiadomo, jak dawno była taka pogodna i uśmiechnięta jak teraz.
Zgodziła się na propozycję Krzysztofa. Już w dniu porodu, w szpitalu zostało zapisane, że ojcem jest Florczyk Krzysztof. Dziecko zostało zapisane w USC, jako Zofia  Florczyk.



2 komentarze:

  1. Życie przynosi czasami takie niespodzianki. Widać, że Alicja Kocha Maksa, w innym przypadku zupełnie inaczej by się zachowywała.
    A z ojcostwem to tak jest, że wystarczy w USC napisać oświadczenie, że jest się ojcem i wówczas wypisują akt urodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie :D Nie lubię w twoim opowiadaniu Florczyka :( Maks przyjedź do Ali :D

    OdpowiedzUsuń