piątek, 27 czerwca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz. 16

Po odebraniu Alicji ze szpitala, zapisaniu dziecka w USC  i powrocie do domu, Krzysztof był wniebowzięty.
- Tyle lat czekałem na dziecko, aż wreszcie go mam i to dziewczynkę.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co zrobiłem?
- Dałeś swoje nazwisko mojemu dziecku? Aby ochronić moją reputację?
- Nie. Ale dlatego, że twoi dziadkowie, po śmierci moich rodziców dali mi miłość  i wszystko co powinien wynieść młody człowiek z rodzinnego domu.
Alicja powiedziała mu, że przecież było to tak dawno. Inni ludzie pewnie by o tym zapomnieli.
- Inni może tak. Ja dostałem od nich miłość, choć od losu tragedię. Przedwczesną  śmierć żony i mojej maleńkiej córeczki rekompensowałaś  mi ty. Twoja matka została sama i ciągle psychicznie borykała się z tym, że dziecko nie ma ojca, nawet w akcie urodzenia.
- Ale przecież doskonale wiesz, że  Zosia nie jest twoja.
- Na papierze jest, w sercu jest. A biologiczny ojciec zniknął, więc ktoś musi go zastąpić.
       Alicja studia medyczne skończyła z wyróżnieniem. Urodzenie dziecka, ani na chwilę nie zmąciło jej czasu przeznaczonego na naukę.
Krzysztof pomógł Alicji znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka, nie szczędził  pieniędzy na córeczkę.
- Krzysztof.
Zagadnęła kiedyś Alicja. Naprawdę  jestem ci wdzięczna za wszystko, ale nie musisz ciągle przesyłać mi pieniędzy na dziecko.  Jeszcze nie pomyślę, że coś chcę kupić,  ty albo to  kupujesz albo dajesz pieniądze.
- Mam ich mnóstwo. Teraz przynajmniej mam cel w życiu.
- Dlaczego się po raz drugi nie ożeniłeś?
- Bo najpierw pomagałem twojej mamie, a potem czuwałem nad tobą. Serdecznie się zaśmiał.
- Nie. To nie tak. Twoja mama i ty byłyście mi bardzo bliskie. Twoi dziadkowie kochali mnie jak własne dziecko. Kilka lat po śmierci żony, byłem  bardzo poważnie chory. Wygrałem z chorobą. Nie mogłem już mieć dzieci i nie chciałem unieszczęśliwiać nigdy żadnej kobiety. Dlatego teraz, gdy na świecie jest Zosia,  jestem bardzo szczęśliwy.
Jak Bóg da mi jeszcze trochę życia, wszystko co najcenniejsze ofiaruję  Zosi. Pragnę, abyś ją wychowała na taką samą wspaniałą dziewczynkę jaką jesteś ty i była twoja mama.
      Alicja spacerując z dzieckiem po swoim osiedlu, zobaczyła Gustawa Kellera pchającego przed sobą wózek z małym dzieckiem. Od razu pomyślała, że dziadek spaceruje ze swoim wnukiem. Nie chciała, aby ją poznał, więc przeszła na drugą stronę  ulicy.   Po pasach, w przeciwnym kierunku przechodziła bardzo wyzywająco ubrana kobieta. Alicja odwróciła się za nią i zobaczyła, że ta podeszła do Kellera, on ją pocałował. Gdyby był to ktoś zupełnie obcy, pewnie Alicji by to nie zainteresowało, ale w tym przypadku chciała zobaczyć, co nastąpi dalej.
Jechała drugą stroną ulicy prawie równolegle do wózka, który pchał Gustaw Keller.
Obydwoje  zachowywali się jak małolaty, trzymając się za ręce i raz po raz całując.
- Szkoda, że Maksio nie widzi, jakie "laski" prowadza jego tata.
Zresztą, pomyślała, a co mnie obchodzi rodzinna Kellerów.
     W lipcu Alicja rozpoczęła staż w klinice na Banacha, gdzie wcześniej pracowała jako wolontariuszka, salowa, pielęgniarka. Krzysztof wspierał ją w  nauce, każdego miesiąca przysyłał pieniądze na jej konto z przeznaczeniem dla Zosi.
     Praca i córeczka pochłaniały ją bez reszty. Diagnozy, które stawiała, była praktycznie w 100% trafne. Poza pracą na oddziale dodatkowo przyjmowała w przychodni. Miała bardzo dużo pacjentów.
     Na oddziale pracowało dwóch młodych lekarzy. Jeden był po rozwodzie, drugi, jak mówił singlem bez zobowiązań.  Próbowali podrywać Alę, zapraszać do kawiarni czy kina. Nie miała czasu na rozrywki.  Nauka, dziecko, praca,  były dla niej najważniejsze.
Andrzej, jeden z lekarzy czasami jej pomagał w wypełnianiu papierów, czasami wpadał do jej domu skonsultować postawioną diagnozę. Po kilku miesiącach Alicja wprost powiedziała mu, że oprócz przyjaźni nie może nic ich więcej łączyć.
Andrzej, podobnie jak inni  początkowo uważał, że jej partnerem jest Krzysztof Florczyk, ale jak wpadał  do jej mieszkania, praktycznie nigdy go u niej nie spotykał.
Kiedyś wręcz zapytał, co ją łączy z Krzysztofem Florczykiem?
- Zosia.
- Tylko dziecko?
- Andrzeju, powiedziałam, że dziecko i to powinno ci wystarczyć.
Mówił jej, że jest po przejściach i nie chce zakładać  rodziny, co nie znaczy, że nie chce być z kobietą.
- Możemy być przyjaciółmi, oczywiście, jeśli ci to odpowiada.
   Byłam już kiedyś zakochana i teraz nie wierzę w miłość.
W tym momencie załomotało jej serce.
- Byłam już zakochana w nieodpowiedzialnym facecie, który mnie zostawił. W sercu  mam zadrę, ale również mam z nim... Chciała powiedzieć dziecko, ale ugryzła się w język.
Przecież moja córka  nazywa się Florczyk i tak niech dla wszystkich zostanie. Pomyślała.
Pani Maria bardzo przeżyła rozstanie Maksa z Alicją. Nie mogła uwierzyć, że ta dziewczyna go nie chce, nie mogła uwierzyć, że go zostawiła dla innego mężczyzny.
- Maks, nie musisz mnie okłamywać. Poznałam dobrze twoją Alicję, ona była taka w tobie zakochana.
- Była, ale nie tylko we mnie. Odpowiadał. W żaden sposób nie dał sobie przemówić do rozsądku, że pewnie się myli. Brnął w zaparte, choć pod sercem zawsze nosił swoją ukochaną Alicję.





4 komentarze:

  1. Wspaniale piszesz

    OdpowiedzUsuń
  2. to się porobiło

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawia mnie tylko dlaczego tak oschle piszesz tego bloga ... Nie odpowiadasz na komentarze, nie piszesz żadnego słowa do nas do czytelników a szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wowwww. Anonimie. Dlaczego oschle? Co chcesz wiedzieć, na wszystko odpowiem.
      Mogę powiedzieć, że jeszcze będzie się trochę działo.

      Usuń