piątek, 6 czerwca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz.4

Alicja była fajną dziewczyną, ale potrafiła dopiec do żywego. Dla niej czarne było czarnym, białe białym.
- Co robisz w wakacje?
- Będę pracowała jako salowa w szpitalu na Banacha.
- Po takim ciężkim roku powinnaś wypocząć, nie pracować. Powiedział Maks.
Odpowiedziała, że ta fizyczna praca będzie dla niej odpoczynkiem po  tym roku akademickim.
Muszę  zarobić na książki na następny rok.
- Ja. Chciał powiedzieć, że jedzie na wczasy do Hiszpanii, ale ugryzł się w język. Wydawało mu się, że zrobi jej przykrość, jak będzie wychwalał się, jak radośnie i bogato będzie spędzał wakacje.
- Ja też popracuję w klinice mojego ojca w Szwajcarii. Pewnie się czegoś nauczę, bo tylko praktyka uczy i doskonali umiejętności.
- Więc do października. Pożegnała Maksa i pobiegła do tramwaju.
- Alicja, siadaj, podwiozę cię pod dom. Przecież jadę w tamtą stronę.
- Nie dziękuję.  Dam sobie radę.
W biegu jeszcze raz krzyknęła,  do zobaczenia w październiku.
Odpowiedział  do zobaczenia, do zobaczenia i jeszcze raz coraz ciszej do zobaczenia.
Dwa kolejne  dni krążył po Warszawie. Sam nie wie dlaczego zawsze wracał do siebie obok bloku, w którym mieszkała Alicja. Patrzył w okna i miał nadzieję,  że gdzieś przypadkiem ją spotka.
Matka dzwoniła każdego dnia i pytała kiedy przyjedzie do Szwajcarii.
Odpowiadał, że jak kupi bilet na samolot, bo na razie nie ma wolnych miejsc.
- To przyjedź samochodem. Masz dobrą maszynę. Tu w Szwajcarii będziesz musiał  się też przemieszczać.
W czwartek wykręcił numer Alicji.
- Cześć, mówi Maks.
- Cześć.
- Masz prawo jazdy?
- Mam, od kilku lat.
- To, to,  zaczął się jąkać. Ja jutro wylatuję do Szwajcarii i jak chcesz, to możesz używać mój samochód. I tak będzie przez wakacje stał.
- Nie, dziękuję. Podobno samochodu i dziewczyny się nie pożycza.
- Bez żadnych zobowiązań.
Kolejny raz podziękowała.
     Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Alicja była przekonana, że to mama wraca z pracy, więc bez sprawdzenia w wizjerze otworzyła. Na klatce schodowej stał Maks Keller.
- Dobry wieczór. Mam do ciebie ważną sprawę.
Patrzyła  na niego zaskoczona.
- Ty tutaj? Jeszcze nie wyjechałeś do Szwajcarii?
- Mogę wejść?
Powiedziała,  że tak, oczywiście i przeprosiła, że przyjmuje go w drzwiach. Wszedł do środka. Zaprosiła go do stołowego pokoju.
-  Napijesz się herbaty?
- Z przyjemnością. Choć wiem, że już jest późno i nie chciałbym przeszkadzać.
- Skoro już jesteś, to możemy pogawędzić przy herbatce. Innego trunku nie mam.
Maks był nadzwyczaj rozmowny, Alicja natomiast czekała, co go sprowadza o tej porze.
- To jaka to pilna sprawa?
Wyjął z kieszeni samochodu kluczyki  i dowód rejestracyjny.
- Proszę, zaopiekuj się moim autem. Zostawiam go na tym strzeżonym parkingu obok twojego bloku. Co jakiś czas zerknij na niego. Jeśli będziesz miała potrzebę, to możesz nim jeździć.
- Mówiłam ci już, że nie chcę jeździć twoim autem. Popatrzeć na niego mogę, nawet będę go widziała z mojego okna.
Oczywiście nie omieszkała go zapytać, czy nie ma kumpli, którzy mogliby mu zrobić taką przysługę.
Odpowiedział, że żadnemu kumplowi ze studiów nie ufa. Nie chce, żeby jego furą wozili swoje dziewczyny.
Gawędzili prawie dwie godziny. Maks pożegnał się, życzył miłego odpoczynku i udanych wakacji.
Wychodząc cmoknął ją w policzek. Ona oddała ma całusa.
Rano, około 8:00 wyleciał z warszawskiego lotniska do Szwajcarii.
Matka bardzo się  cieszyła na jego przyjazd. Ojciec natomiast nie miał zbyt wiele czasu dla syna. Ciągle w swojej klinice. Powtarzał jedynie, że jak się chce mieć pieniądze, to trzeba pilnować interesu.
     Alicja zatrudniła  się na umowę zlecenie do pracy w szpitalu. Wakacje leciały bardzo szybko.
Każdego dnia przed wyjściem z domu spoglądała na parking i patrzyła, czy czerwone auto Maksa jeszcze tam stoi.
Odebrała sms-a.
Księżniczko,  czy moje auto stoi i czeka na swojego kierowcę?
Odpowiedziała, że autko stoi na parkingu, chyba jest mu nieźle. W podpisie- Kopciuszek.
- Kopciuszek w bajce zmienił się w księżniczkę, ja to właśnie muszę zmienić.
W dzień odwiedzał swoich szkolnych kolegów, czytał. W nocy marzył o swojej dziewczynie, której nie miał, choć tak naprawdę wiedział, kto nią  będzie naprawdę.
Kiedyś  zaczepiła go cyganka i namówiła na wróżbę.
- Jesteś szczęśliwym człowiekiem, choć tak naprawdę nieszczęśliwym.
Uwielbiasz kobietę , ale ona o tym nie wie. Musi upłynąć sporo czasu aby ci zaufała i odwzajemniła twoją miłość.
- Jak sporo tego czasu musi upłynąć.
- Może dwa, może trzy lata.
Jak wytrwasz, będziecie szczęśliwi. Przed  tobą trudna, wyboista droga do jej serca.
Jak ma na imię?
Cyganka popatrzyła mu w głęboko w oczy.
Karty dziwnie się zachowywały. Wskazywały wiele imion.
- Tego ci nie odpowiem, sam musisz wiedzieć.


    




    





































2 komentarze:

  1. Czekaj, czekaj, czekaj..
    Chwila, moment.

    To oznacza, że.. jest jeszcze ktoś, jakaś osoba płci pięknej, która pojawi się w życiu Maksa Kellera? *o*

    Z części na część coraz bardziej ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To super opowiadanie w każdym calu. Kiedy następna część?

    OdpowiedzUsuń