środa, 9 lipca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz. 22


 


- A Florczyk może zabierać ją na spacery?
- Jest jej prawnym opiekunem, jej ojcem. Ale nie zabiera jej. Jest cholernie taktowny. Wycedziła przez zęby. Doskonale rozumie moją sytuację i pragnie, aby dziecko było szczęśliwe i jego matka też. Na spacery chodzimy razem, Krzysztof nigdy nie był zaborczy do  Zosi, dobrze wie, kim dla niej jest.
Maks przez kolejne dni przychodził do domu Alicji,  praktycznie po to, aby się   pobawić z Zosią, porozmawiać, integrować.
- Wujek, wiesz, teraz jestem trochę twoja. Mam twój szpik kostny, uratowałeś mi życie.
Gdyby była starsza pewnie by jej powiedział, że oczywiście uratował jej życie, ale wcześniej to życie jej dał.
Choć targały go dziwne uczucia, Maks powoli przyzwyczajał się do nowej sytuacji. Nie szalał, nie szukał przepisów prawnych do zabrania Florczykowi córki. Coraz bardziej kochał Alicję, ale ona jak zawsze była mało dostępna. Odwzajemniała uśmiechy, przyjmowała czułe słowa i zaproszenia na kawę,  ale na tym wszystko się kończyło.
Kiedyś w lecie, siedząc w parku na ławce zapytał jej, czy dobrze układają jej się sprawy łóżkowe z Florczykiem. On jest coraz starszy, więc chyba dzieli was  różnica temperamentów.
- Nie miałam i nie mam żadnych "spraw łóżkowych" z profesorem. Nie jesteśmy małżeństwem, nie żyjemy w konkubinacie. On ma swoje mieszkanie, ja swoje. Szanujemy się, pomagamy  nawzajem i wychowujemy moją córkę.
Spojrzał jej w oczy. Nie wierzył, że przez tyle lat  nie ciągnęło jej do przystojnego profesora.
- Chyba profesor nie jest homoseksualistą. Kobiety przewijały się w jego życiu.
- Zapytaj o to profesora. Ode mnie nic więcej się nie dowiesz.
- A oprócz mnie i profesora Florczyka miałaś  jeszcze innych mężczyzn?
Odpowiedziała mu, że jej życie jest jej sprawą i mężczyźni, których miała bądź nie miała,  również jej sprawą.
Przecież  innej odpowiedzi Maks się nie spodziewał. Za to on opowiedział jej, że po  zniknięciu z jej życia próbował  je sobie ułożyć  z jakąś inną kobietą, ale niestety żadna mu nie odpowiadała. Jego miłością zawsze była Alicja. W każdej szukał  jej cech charakteru, rysów twarzy, sposobu postepowania.
Kiedyś, będąc w Szwajcarii chodził do terapeuty, niestety nic mu to nie pomogło. Zakotwiczona, gdzieś  głęboko w sercu miłość do Alicji nie dała się oszukać erzacem.
    Zosia poszła do pierwszej klasy z rocznym opóźnieniem. Szkoła   bardzo jej się  podobała. Była mądrą dziewczynką. Pamięć miała podobną do mamy, zapamiętywała szybko i na długo. Po pół roku zaproponowano rodzicom Zosi, aby przystąpiła do egzaminu i przeszła od półrocza do klasy drugiej.
Alicja jednak nie wyraziła zgody. Mówiła, że nie powinno się walczyć   z losem, skoro tak wcześniej chciał, niech tak zostanie.
     Alicja habilitowała się. Coraz więcej czasu poświęcała studentom. Maks z jednej strony był zadowolony, że może więcej przebywać z Zosią, z drugiej nie, bo rzadko się  widywał z Alicją. W klinice, gdy pracowali na jednej zmianie i czasami razem operowali koił swoją duszę jej obecnością.
Podobnie jak w  klinice, gdzie została zastępcą ordynatora, w domu przygotowywała grafiki opieki i pracy z Zosią, odprowadzaniem i przyprowadzaniem jej ze szkoły.  Przyszywana babcia Aniela była nieoceniona. Mała kochała   ją, jak rodzoną.




      Po latach nastąpił u Krzysztofa powrót choroby. Profesor zaczął coraz gorzej  się czuć. Przez kilkanaście miesięcy  walczył o życie. Pomagali mu  najlepsi lekarze w Polsce oraz przyjaciele po fachu ze Stanów Zjednoczonych. Nierówną walkę  z chorobą przegrał.
     Na pogrzeb przyjechała  z Torunia Elżbieta Bosak i Leon Jasiński oraz inni koledzy z uczelni. Alicja zdecydowała, że prochy profesora pochowane zostaną w grobie rodziny Szymańskich. Przecież on praktycznie od  16 roku życia do niej należał.
Zosia  otrzymała rentę  po ojcu. W testamencie prawa autorskie po nim otrzymała Alicja Szymańska, pokaźnie zasilone konto, mieszkanie i inne dobra przypadły dla córki Zofii Florczyk, a do  zarządzania jej majątkiem do czasu ukończenia 25 roku życia, czyli ukończenia  studiów  została upoważniona jej matka, Alicja Szymańska.
     Ostatnie dni życia a później śmierć profesora bardzo niekorzystnie odbiło się na samopoczuciu Alicji. Porządkując jego mieszkanie znalazła całą dokumentację medyczną jego choroby trwającej prawie 30 lat. Alicja o jego chorobie praktycznie niewiele wiedziała, poza tym, że się leczył i nie może mieć dzieci. Ta wiedza była porównywalna do ziarnka piasku na wielkiej adriatyckiej plaży.
       Krzysztof zawsze pogodny, łagodny człowiek, taktowny, uśmiechnięty nie miał powodów do radości.  Być może dlatego tak kochał życie, tak kochał ludzi i potrafił się im oddawać bez reszty.
    Alicja czytając i analizując jego badania płakała,  dlatego, że  jako już uznany lekarz nie mogła pomóc człowiekowi, który tak wiele dla niej  i dla jej córki zrobił.
     Zosia ukończyła gimnazjum i rozpoczęła naukę  w liceum plastycznym. Była uzdolniona plastycznie. Jako uczennica gimnazjum miała już pierwsze wystawy swoich prac. Często wspominała ojca, oglądała albumy ze zdjęciami, filmy, które jej nakręcał na amatorskiej kamerze.
Wszystkie książki i zbiór artykułów autorstwa Krzysztofa Florczyka przeniosła do swojego pokoju.
Po śmierci Krzysztofa, znowu wyburzono kawałek  ściany, wstawiono drzwi   i połączono dwa mieszkania. Alicja ufała swojej córce, ale wolała czasami ją kontrolować.
     Maks coraz częściej przychodził do ich domu. Gdy Alicja była w pracy w godzinach popołudniowych praktycznie zawsze coś miał do roboty. To musiał przybić gwoździe, uporządkować piwnicę, naprawić karnisz, urządzić pracownię malarską, wymienić wkładkę  do zamka, czy przynieść dla Zosi ze sklepu farby do malowania.
  -    Wujek Maks, wiem, że kochasz mamę, ożeń się z nią, Zagadnęła kiedyś Zosia.
Nawet  jak kiedyś byliśmy w Szwajcarii, to twoja mama  Krysia mówiła, żeby  dobrze było, aby Maks wziął z Alicją ślub.
- A do kogo tak mówiła?
- Do Gustawa. On odpowiedział, że byłoby to najlepsze wyjście.
   I słyszałam jeszcze, że podobno masz córkę. Dlaczego jej nie znam?
- Kto ci to powiedział?
-  E tam, mało ważne.















3 komentarze:

  1. Szkoda profesora Florczyka. Tacy dobrzy ludzie powinni żyć wiecznie. No może teraz Alicja zmieni stosunek do Maksa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne opowiadanie, a ta część strasznie wzruszajaca. Szkoda bardzo Krzysztofa, mialam nadzieje, ze po tych wszystkich przeżyciach moze znajdzie szczęście u boku Eli.

    OdpowiedzUsuń