sobota, 12 lipca 2014

Błagam, pokochaj mnie, cz.24









A gdy wrócił do swojego mieszkania włączył na ful muzykę i słuchał. Były to piosenki o miłości, tęsknocie, samotności.
Szczególnie uwielbiał piosenkę  Gorana Calena i Jacka Silskiego "Pokochaj mnie". Jak sobie ją podśpiewywał, zawsze dodawał słowo "błagam|"


     Zośka na swoją osiemnastkę zaprosiła mamę,  ojca Maksa, ciotkę  Beatę z rodziną, dziadków Kellerów, dziadka Leona i babcię Anielę.
Prezenty, które dostała były wyjątkowe,  mogłaby pozazdrościć jej niejedna koleżanka.
Od dziadków ze Szwajcarii dostała samochód. Tym prezentem najbardziej się cieszyła. Kellerowie zawsze szpanowali, w dniu dzisiejszym szczególnie.
Pierwszy raz piła szampana, niewiele, bo  w ogóle jej nie smakował.
Po toastach, prezentach, radościach ze wspólnego spotkania Zośka zabrała głos.
- Osiemnaście lat, to wkroczenie w dorosłość. Od dzisiaj jestem pełnoletnia i zaczynam sama decydować o sobie. Wiem, że mój tata Krzysztof obwarował dla mnie spadek, do ukończenia studiów. Kochałam go bardzo. Kocham też tatę Maksa, który dał mi pierwsze i drugie życie. Pierwszą moją  dojrzałą decyzją jest zmiana nazwiska. Wypełniłam już wniosek o jego zmianę. Nie będę was zaskakiwała, dlatego to mówię dzisiaj, abyście nie mieli mi za złe.
Wszyscy popatrzyli po sobie i nikt nie miał odwagi zadać jej pytania.
Cisza trwała przez chwilę.
Zmieniam nazwisko na Florczyk - Keller. Postanowiłam sobie, że wszystkie moje prace malarskie będę tak podpisywała. A jak kiedyś  wyjdę  za mąż, to zostanę  przy moim dwuczłonowym nazwisku.
Proszę mnie nie przekonywać, nie dyskutować lecz wznieść toast za przyszłą panią  Zofię Florczyk-Keller.
- Acha i jeszcze jedno.
Głupio będzie, że ojciec Keller, córka Florczyk-Keller a mama Szymańska. Chyba już najwyższy  czas, aby moi rodzice wzięli ślub i stworzyli mi prawdziwą rodzinę.
     Maks podszedł do Alicji i w obecności wszystkich zapytał ją, czy zostanie jego żoną.
- Pewnie, lepiej później niż wcale. Odpowiedziała i jak małolata  rzuciła się Maksowi na szyję a on zaczął  obsypywać ją pocałunkami.
     W dniu, kiedy Zosia odbierała z Urzędu swój pierwszy dowód osobisty z nazwiskiem Zofia Florczyk - Keller,  Alicja i Maks  powiedzieli sobie sakramentalne tak.


     Zosia  dostała się na Akademię Sztuk Pięknych. W czasie trwania studiów miała praktykę w Szwajcarii oraz w Hiszpanii, w Madryckim Muzeum Prado.
Dziadkowie Kellerowie nie szczędzili środków finansowych na rozwój wnuczki. W Warszawie  kupili jej ogromny lokal, gdzie założyła galerię swoich i nie tylko swoich obrazów i  Fundację Flokell, gdzie  odbywały się zajęcia nauki  rysunku i malarstwa, kompozycji, rzeźby i historii sztuki. Można tam było zacząć naukę od podstaw, kontynuować naukę, przygotować się do egzaminów na ASP lub do matury z historii sztuki. Metody nauczania dostosowywano  do potrzeb uczniów.
     Gustaw Keller  zapraszał Alicję i Maksa nie tylko prywatnie do swojej kliniki, ale również na sympozja, które klinika organizowała.
Pani Maria zawsze zakochana w Maksie była niezwykle szczęśliwa, że mogła przyjeżdżać do Polski w odwiedziny do swojego ukochanego pupila i Alicji.  Alicję,  zawsze, od kiedy ją poznała  traktowała jak córkę.
     Maks ogromnie żałował , że namieszał w swoim i życiu Alicji. Teraz pewnie mieliby może dwoje, a może troje dzieci.
Alicja tłumaczyła mu, że pewnie albo Bóg, albo los tak chciał, jak jest.
Nie byłoby twoich książek wydawanych w Szwajcarii i w Polsce. Może kiedyś będziesz w Encyklopedii
- Ja pewnie nie, ale moja żona, Alicja Szymańska -  Keller na pewno.
 Jej dokonania naukowe, książki medyczne dla studentów mają ogromny wkład w polską i światową medycynę.
Zosia zaproponowała ojcu, aby w galerii wystawił swoje obrazy. Sama przygotowała jego wystawę.
- Na wernisażu było sporo pracowników szpitala klinicznego oraz studentów. Była również prasa i telewizja.
Maks udzielił wywiadu, jak godzi pracę zawodową z malowaniem.
W szpitalu, zarówno od pracowników, jak również studentów odbywających praktyki, słyszał, że podziwiają jego talent, praktycznie przez lata ukrywany.
- Nigdy pan doktor nie chwalił się, że maluje i to tak pięknie.
- Bo przecież nigdy mnie o to nikt nie pytał,  po wtóre malowałem z potrzeby serca i swojej pracy. Chirurg powinien mieć sprawne ręce, jak plastyk, dlatego miedzy innymi też to robiłem. Odpowiadał z uśmiechem.

1 komentarz:

  1. O matko, jak ja lubię twoje opowiadania, a te ze wstawkami muzycznymi szczególnie. Moje gratulacje, jesteś super blogerka

    OdpowiedzUsuń