czwartek, 3 lipca 2014

Błagam,pokochaj mnie. cz.19

     Alicja wyjechała na sympozjum do Francji. Zaproszenie co prawda dostał  Krzysztof, ale oddał je dla Alicji. Temat, który był tam poruszany miał w małym palcu. Jej pewnie nowa wiedza się przyda.
Alicja poleciała do Paryża samolotem. W sali konferencyjnej uczelni medycznej spotkała dwie znajome osoby. Był to  profesor, u którego miała praktykę w Szwajcarii oraz profesor z kliniki w Paryżu, którego poznała na sympozjum w Warszawie.
Wykłady niektórych mówców były bardzo absorbujące.
Na obiedzie usiadła przy pustym stoliku. Kelnerka przyniosła obiad.
- Przepraszam, czy tu jest wolne?
- Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Maksa Kellera.
- Ty tutaj? Co za spotkanie.
- Dyrektor Bosak wysłała mnie na to sympozjum z myślą, że się podszkolę i podzielę wiedzą z młodszymi kolegami.
Ale chyba nie będzie mi łatwo skupić się na gruntowaniu wiedzy.
- A dlaczego?
Chciał być szczery i odpowiedzieć, że to przez nią, ale w ostatniej chwili odpalił.
- W Paryżu jest sporo innych atrakcji, więc chyba nie będę tylko skupiony na nauce.
- Ja przeciwnie, chcę wywieźć z tego sympozjum jak najwięcej. Piszę nowy artykuł na podobny temat, więc pewnie mi się ta wiedza przyda.
- Jak zawsze jesteś perfekcyjna. Pozazdrościć.
     Maks gdy wcześniej zobaczył na sali wykładowej Alicję,  nie mógł się skupić nawet nad przeczytaniem programu sympozjum. Nie zauważył, że młoda pani doktor będzie również miała kilkanaście minut na podzielenie się swoją wiedzą na temat nieinwazyjnego pobierania narządów do przeszczepu od osób zdrowych.
Gdy zobaczył ją na mównicy oniemiał z wrażenia. Cała Alicja, skupiona, pogodna, ze świetną dykcją dzieliła się ogromną, jak na swoje lata wiedzą. Na zakończenie otrzymała ogromne brawa.
Maks, być może w innych okolicznościach zazdrościłby jej, ale dzisiaj pragnął przy niej bliżej być, dyskutować, nie tylko na tematy medyczne.
    Po południu każde z nich poszło do swojego pokoju hotelowego, by wieczorem spotkać się na uroczystym bankiecie.
Alicja jak zawsze z perfekcyjnym makijażem i ubrana w markową suknię  wyglądała olśniewająco.
Maks tego wieczora jej nie odstępował, chociaż także była proszona do tańca przez innych. Wówczas zachwycał się jej każdym ruchem na parkiecie.
Alicja wypiła tylko lampkę szampana i to nie do końca. Alkoholu nie brakowało. Maks wypił kilka kieliszków dobrej wódki. To go bardziej ośmielało. Zaczął zachowywać się, jakby nigdy między nimi nic się nie popsuło.
W kolejnym tańcu zaczął szeptać jej do ucha czułe słowa, że jest piękna, ponętna i chciałby do niej wrócić. Bez niej nie widzi sensu życia.
- Wybrałeś wolność, zostawiłeś mnie, bez pożegnania.
- Byłem głupi i zadufany w sobie. Myślałem, że bardziej będziesz zabiegała o mnie. Ty jednak do tego podeszłaś  chłodno.
Mam żal do moich rodziców, że nie pomogli mi wrócić  do ciebie, lecz działali irracjonalnie.
Po godzinie pierwszej w nocy Alicja zdecydowała się  wrócić do pokoju.
Odprowadził ją pod drzwi pokoju hotelowego. Był przekonany, że go zaprosi do środka, ale niestety, tak się nie stało.
Następnego  dnia znowu spotkali się na sali konferencyjnej.
- Jak wracasz do domu?
- Samolotem, mam bilet.
- Ja też. W rozmowie wyszło, że wracają tym samym lotem. Wymienili numery telefonów, aby zdzwonić się i razem wyjechać na lotnisko.
W samolocie Maks zamienił się z pasażerem siedzącym obok Alicji. Gdy wrócili do Warszawy, okazało się, że Maks ma na parkingu przy lotnisku samochód.
- Nie bierz taxi,  przecież jedziemy w tym samym kierunku. Podwiozę  cię pod sam dom.
Jutro dopiero wracam do Torunia.
     Maks w nocy nie mógł spać, chodził po mieszkaniu, kładł się, to znowu  wstawał. Wziął do ręki komórkę  i nadal sms.
- Alicjo, co mam zrobić, abyś  wróciła do mnie. Kocham cię.
Czekał na odpowiedź, ale mu nie odpisała. Dopiero rano zajrzała do swojej komórki i przeczytała.
Nie miała czasu, nie chciała spóźnić  się  do pracy. Dopiero po planowej operacji, siedząc w gabinecie lekarskim jeszcze raz przeczytała sms.
Odpisała, że na dzień dzisiejszy niech tak zostanie jak jest. Mogą być przyjaciółmi,  ona nie chce zmieniać nic w swoim życiu.
     Maks usilnie starał się przenieś do pracy do Warszawy. Nie było to jednak łatwe, gdyż praktycznie wszystkie etaty w klinice, gdzie pracowała Alicja były zajęte.
     W szpitalu Copernicus w Toruniu mieli trudny przypadek do zoperowania. Poproszono kolejny raz Krzysztofa Florczyka o pomoc. On sam nie mógł przyjechać, więc klinika oddelegowała do Torunia Alicję.
Operacja była skomplikowana i bez pomocy sprawnych rąk i wielkich zdolności tej młodej doktor chirurgii pewnie byłoby trudno.
Ordynator zaprosił Alicję do swojego gabinetu. Nazwisko  lekarki nie dawało mu spokoju. Długo się zastanawiał nad tym, aż wreszcie zapytał, czy w jej rodzinie była kobieta, może ciocia, która nazywała się Marta Szymańska.
- Moja mama nazywała się Marta Szymańska. Wyjęła z torebki zdjęcie, które zawsze ze sobą nosiła i pokazała ordynatorowi.
Leoś zatelefonował do Elżbiety z prośbą o to, by wdepnęła do jego gabinetu. Rozpiął guzik koszuli pod brodą, ciśnienie gwałtownie mu się podniosło.
- Czy pan ordynator   źle się czuje? Zapytała Alicja.
- Nie, wszystko w porządku.
Zaczął opowiadać  młodej lekarce, że jej mama była kiedyś jego dziewczyną. Co tam dziewczyną, była miłością jego życia.
- To pan jest moim ojcem?
- Proszę? Leoś chwycił się za serce i wziął głęboki oddech?
- Dlaczego tak myślisz?
- Kiedyś  mama mi powiedziała, że moim ojcem jest lekarz. Nic więcej przez prawie 24 lata nie mogłam się dowiedzieć. Kochała go, nigdy z  nikim się nie złączyła. Kochała i czasami płakała.
Potem profesor Krzysztof Florczyk mi obiecywał, że zapozna mnie z moim ojcem, ale nigdy tego nie uczynił. Nie za bardzo wiem dlaczego?
Leon  miał mętlik w głowie.
- Może jestem twoim ojcem, nie wiem. Marta mi nigdy o tym nie mówiła, bo nigdy z nią po rozstaniu się nie widziałem.
Jeśli chcesz zróbmy badania. Chciałbym aby tak było, naprawdę chciałbym. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, że z naszej miłości wyrosła taka piękna i mądra córka.
    Przed odjazdem  umówiła się z ordynatorem, że on przyjedzie do Warszawy i tam zrobią badania genetyczne. Ona zaprowadzi go na grób swojej mamy.





5 komentarzy:

  1. Cudowne *.* Mam nadzieje ze next już niedlugo. A tak wgl jest to moje ulubione opowiadanie... Jest w nim opisana inna relacja niż tylko Ala i Maks u ktorych jest milo i wesolo. Bardzo lubie Florczyka zarowno w serialu jak i w twoim opowiadaniu. Ciesze sie bardzo gdy pojawia sie kolejna czesc i codziennie tu zagladam. :-) ~KASIA <3 ps. mam nadzieje ze nie przestaniesz pisac :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za fajny wpis. Na razie piszę, ale jak długo starczy weny, nie wiem. Do końca tego opowiadania na pewno. A potem? Jak pojadę do Torunia. posiedzę w kawiarnia Róże i Zen, to może coś nowego wpadnie do głowy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A kiedy będziesz w Toruniu XD Bo z chęcią bym się z tobą spotkała :-) Mieszkam tu a w gronie moich znajomych nie mam osób które interesują się tym serialem. Poza tym czytam twojego bloga cały czas i jak do tej pory to mój ulubiony i chciałabym Cię zobaczyć i lepiej poznać. Oto mój e-mail napisz do mnie jeśli zechcesz :-D

    OdpowiedzUsuń