poniedziałek, 7 lipca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz.21



     Po badaniach lekarskich, przede wszystkim krwi, wezwano Maksa na rozmowę do psychologa.
i lekarza prowadzącego Zofię.
- Jest pan lekarzem, wiec mogę rozmawiać z panem jak kolega z kolegą. . Powiedział  lekarz prowadzący.
Wyjątkowo wszystkie parametry są zgodne i może być pan dawcą szpiku kostnego dla Zosi Florczyk.
Maksowi zakręciło się w głowie, nie wierzył.
Gdy lekarz na chwilę  wyszedł do sąsiedniego pomieszczenia Maks obejrzał wszystkie wyniki badań Zosi. Spojrzał na jej datę urodzenia. Zaczął liczyć miesiące i doszedł do wniosku, że Zosia poczęta była wówczas, gdy byli razem z Alicją. Oczywiście, gdyby ciąża była donoszona, ale tego dokładnie nie wiedział.
Nie rozpamiętywał tego, nie pytał Alicji. Nie był to czas na takie pytania. Najważniejsza była operacja córki jego ukochanej kobiety .
    Operacja przeszła bez żadnych komplikacji. Maks był szczęśliwy, że jego szpik kostny nie został odrzucony,  uratował córkę  Alicji. Czekał na odpowiedni moment, by zapytać jej, czyja naprawdę jest Zosia . Po tych wszystkich badaniach, analizach ich studenckiego życia,  był
w 99,9 % przekonany, że Zosia jest jego dzieckiem.
    Po trudnej walce o życie dziewczynki, Maks wprosił się do Alicji na herbatę. Przyniósł ogromny tort,  co bardzo cieszyło Zosię.
Profesora Florczyka nie było, znowu wyjechał za granicę. Był światowej sławy profesorem transplantologii i chirurgii naczyniowej. Z jego wiedzy korzystały kliniki w różnych państwach, nie tylko Europy.
Mała szybko się zmęczyła.  Aniela zabrała dziecko i położyła spać.
- Alicja. Czy masz mi coś do powiedzenia?
- W jakiej sprawie?
- W sprawie twojej córki, to znaczy twojej i mojej córki?
Alicji nie zaskoczyło to pytanie. Przecież gdyby nie choroba Zosi, pewnie nigdy nie wyszłoby to na jaw.
Ale w przypadku, gdy Maks uratował jej życie, Alicja była zobowiązana wyjawić mu prawdę.
- Dlaczego uważasz, że to jest twoja córka?
Wyjął z portfela zdjęcie swojej matki, gdy była małym dzieckiem. Zosia była do niej podobna.  Oczy, broda  i sympatyczne loczki, które od pierwszego momentu wszystkim rzucają się w oczy.
A po wtóre, zarówno data jej urodzenia, jak również zgodność szpiku kostnego na to wskazuje.
-Tak, Zosia jest twoją córką.
-Minęło tyle lat, a ty mi tego nie powiedziałaś?
Alicja w spokoju odpowiedziała mu, że kiedy chciała mu powiedzieć o tym, że jest z nim w ciąży, on zniknął z jej życia, odrzucał wszystkie telefony, wykasował  ją z komunikatora Skype.
- A potem? Wówczas, kiedy spotkaliśmy się w Toruniu, w Paryżu i teraz w Warszawie.
- A potem nie było już takiej potrzeby. Krzysztof, aby dziecko miało ojca ofiarował swoje nazwisko, pomoc, pieniądze i miłość.
Maksa rozrywało wewnątrz. Ojcem jego dziecka jest jakiś tam profesor Florczyk. Nie mógł się z tym pogodzić. Przecież tego tak nie zostawi, będzie walczył o swoje prawa.
- Tak naprawdę nie masz praw, żadnych praw. Krzysztof  w USC oświadczył, że dziecko jest jego, dał jej nazwisko, po to, aby nie miała zafajdanych papierów, a konkretnie aktu urodzenia, tak jak ja. Nie mieliśmy ślubu.
- Bo nie chciałaś.
- Może nie, a może tak. Jedno małe nieporozumienie zakończyło się trzaśnięciem drzwiami i twoim odejściem. To był dowód, że twoje uczucie w stosunku do mnie nie było stałe, chwiało się, jak chorągiewka na wietrze.
Prawie wykrzyczał jej, że to nie jest prawdą. Usunął się, bo myślał, że ma romans ze swoim profesorem, który zawsze był obecny w jej życiu.
Profesor był obecny w  życiu  Alicji od dnia jej narodzin, to prawda,  ale nie jako kochanek, narzeczony, ale jako opiekun , przyjaciel wspierający w najtrudniejszych chwilach życia.
- Kochałem cię i kocham nadal. Zawsze, od pierwszych dni zajęć na uczelni.
- Tak? Kochałeś i z miłości odszedłeś, uciekłeś.
Znów próbował podniesionym tonem tłumaczyć jej swoje racje. Nie życzyła sobie, aby krzyczał, bo krzyk to marny  argument w każdej sprawie.
- Po co przyszedłeś dzisiaj z tym tortem? Żeby  w spokojnej atmosferze być ze swoją córką, cieszyć się, że jest zdrowa, czy po to, żeby na mnie krzyczeć. Miłości krzykiem, ani pieniędzmi się nie kupi. Jeśli ci się nie podoba status rodziny Zosi, idź sobie precz, gdzie pieprz rośnie.
Jeśli chcesz walki, będziesz ją miał. Nie oddam ci córki za nic w świecie i prawnie udowodnię, że się jej wyrzekłeś wówczas, kiedy jeszcze się nie narodziła.
     Maks poczuł się nieswojo. Dwa lata temu znowu  się spotkali, odrodziło się w nim ponownie wielkie uczucie do Alicji, teraz nie chciał tego wszystkiego stracić.
-Więc co proponujesz?
- Aby wszystko zostało, tak jak jest  teraz. Nie rujnuj życia swojej córce. Jest zbyt mała, aby zabierać jej ojca, który ją kocha a ona nie widzi poza nim  świata. Życie ją dostatecznie doświadczyło chorobą. Powinniśmy wszyscy zadbać , aby jak najszybciej do końca  wyzdrowiała, odrosły jej  włoski i wreszcie poszła do szkoły. Przez chorobę ma odroczony o jeden rok etap  edukacyjny.
    Zapytał się Alicji, czy w tej sytuacji częściej może przychodzić do Zosi, zabierać ją na spacery, do swojego mieszkania, czy do rodziców do Szwajcarii.
- Póki nie osiągnie pełnoletności,  do Szwajcarii nie. Chyba , że ona z nią  pojedzie. Na spacery, czy do jego domu na razie nie, jest za mała, no oczywiście, chyba, że z nią.
Znów ciśnienie podniosło się Maksowi.



   Leon Jasiński od chwili, kiedy dowiedział się, że jest ojcem Alicji i potwierdzone to zostało badaniami był bardzo szczęśliwy. Często kontaktował  się ze swoją córką, ofiarował pomoc, ale ona takiej nie potrzebowała. Przyjeżdżał do Warszawy, a kiedy Zosia leżała w szpitalu odwiedzał ją, rozpieszczał wnuczkę, przywoził ogromne pudła  zabawek.








2 komentarze:

  1. Bardzo fajne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Terruta, lubię czytać twoje opowiadania. Pisz, pisz, pisz jak najdłużej

    OdpowiedzUsuń