środa, 16 lipca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz.25









Zosia Florczyk-Keller  kochała swoich rodziców, ale zawsze pamiętała o swoim ojcu Krzysztofie.
Poprosiła kiedyś mamę, aby zmienić nagrobek, gdzie pochowany jest jej ojciec i dziadkowie.
- Co ty Zosieńko wymyśliłaś?
Razem z Maćkiem, swoim przyjacielem zaprojektowali pomnik. Najpierw dali do akceptacji mamie.
Alicja wyraziła zgodę.
Było  to dzieło wyjątkowe. Wykuty w kamieniu nagrobek, opleciony wieńcem cedrowym symbolizującym wieczność.
- Dlaczego drzewo cedrowe?
Bo to wiecznie zielone drzewo, żyjące kilkaset lat, jest uważane za potężne źródło energii, którą ludzie mogą we właściwy sposób z niego czerpać. Darzone szacunkiem przez pradawne ludy, od wieków służyło im do budowy świątyń, sarkofagów, monumentalnych rzeźb.  Niesłychana moc cedru była znana także ponad dwa tysiąca lat temu Druidom celtyckim. Ta niezwykła, pradawna kasta, która żyła odizolowana od reszty społeczeństwa, wykazywała ogromny respekt wobec sił natury. Uważali, że każdy człowiek ma swego przedstawiciela w jednym z drzew. Są drzewa ozdobne i skromne, delikatne i mocne, rosnące w większych skupiskach i samotne — tak, jak ludzie. Jednym z drzew, które charakteryzuje ludzi urodzonych w pewnym okresie każdego roku jest cedr. Według horoskopu celtyckiego ludzie spod znaku cedru są pewni siebie, zdecydowani, posiadają duże zdolności adoptowania się do wszelkich trudnych warunków życiowych. Cedry są zdolne, pracowite i zawsze osiągają zamierzone cele. Partnerzy cedrów zyskują w nich oparcie i w cieniu pozytywnej energii układają swoje życie. Okazywali tym drzewom szacunek i dbali o przekazywanie wiedzy, o ich niesamowitej energii z pokolenia na pokolenie. Przykładów na to, że cedry od tysięcy lat były uosobieniem siły, mocy, witalności można znaleźć jeszcze więcej w zachowanych źródłach historycznych.
    Ktokolwiek przechodzi obok tego grobu, zatrzymuje się i  podziwia,   przy okazji modli za dusze zmarłych osób w nim spoczywających.
Maks za namowa  żony rozpoczął również pracę naukową na uczelni. Jego wiedza medyczna była ogromna. Alicja uznała, ze nie może się marnować. Prowadził  ze studentami ćwiczenia, czasami i wykłady.
     Gdy połknął bakcyla pracy ze studentami  dziękował Alicji, że kiedyś go do tego namówiła.  Studenci nie opuszczali jego zajęć laboratoryjnych, tłumnie przychodzili na jego wykłady. Pewnie jego wiedza, którą przekazywał była bardzo ciekawa, jak również  to, że był dowcipny i cholernie, jak na swój wiek przystojny.
     Kiedyś jedna ze studentek przed zaliczeniem przedmiotu  chciała go zaprosić na kawę. Była atrakcyjna, ale  Maksa nie interesowały młode dziewczyny. Miał od tej piękności przecież starszą córkę.
- Wiesz, żartobliwie jej odpowiedział. Nie mogę. W następnym semestrze będziesz miała zajęcia z moją żoną. Jak się dowie,  możesz nie zdać egzaminu.
Musiało roznieść się to pocztą pantoflową i krążyło przez wiele lat po uczelni. Od tego czasu już nigdy, żadna studentka na uczelni nie proponowała mu niczego, nawet bezinteresownej  kawy . Jeżeli kiedykolwiek przychodziły do doktora Kellera na konsultacje, to zawsze w dwie albo trzy, nigdy w pojedynkę.
     Oprócz ukochanej medycyny, ciągle rozwijał pasje malarskie.Swoje  amatorskie obrazy poddawał krytyce  córki. Nie szczędziła mu uwag krytycznych,  jeśli oczywiście na to zasłużył. W większości przypadków, córka była zachwycona obrazami  ojca, namawiała go do malowania nie tylko portretów i martwej natury. Uwierzył w to co mówi Zosia, że  jego pejzaże są  naprawdę świetne.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz