czwartek, 10 lipca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz. 23...



     Maks nie wiedział co odpowiedzieć. Nie chciał narazić się Alicji, ale doszedł do wniosku, że przecież kiedyś musi jej o tym powiedzieć.
- Jak kiedyś przyjdziesz do mnie, ale sama, bez koleżanek to ci pokażę albumy z moją córką.
Umówili się, że to będzie najpóźniej jutro, bo mama wyjeżdża na sympozjum naukowe i będą sami, tylko z babcią Anielą.
     Maks duchowo przygotowywał się do wizyty. Zosia lubiła  do niego  chodzić, pozwalał jej już jako dziecku malować na jego sztalugach i mieszać farby, dobierając odpowiednie kolory.
Po powrocie ze szkoły, rzuciła plecak, nie chciała jeść obiadu, powiedziała Anieli, że u wujka Maksa na pewno będzie niezłe żarcie.
     Maks przygotował albumy ze zdjęciami i ze zbiorem mniejszych i większych obrazów.
Pod pracami były niesamowicie ciekawe  podpisy.
I rok studiów.
Ułożone chronologicznie zdjęcia, od pierwszego października do 20 czerwca.
Wszędzie  odnajdywała zarówno jego, jak i swoją mamę.   Doskonale pamiętał, gdzie, które zdjęcie było wykonane.
II rok studiów.
O wiele dojrzalsi studenci. Nawet na dwóch zdjęciach odnalazła swojego tatę.
Potem zdjęcia ze szpitala, kiedy miał  rękę na wyciągu. Pod koniec albumu kilkanaście prac wykonanych ołówkiem.
- Kurczę,  tu wszędzie jest moja mama.
Twoja mama była wówczas moją dziewczyną. Kochałem ją, dlatego gdzie tylko mogłem uwieczniałem.
Potem kolejne albumy, w których były zarówno zdjęcia, jak i prace wykonane akwarelą.
- Mama, wszędzie moja mama.
Przypomniał Zosi, że przed chwilą  mówił, że była jego dziewczyną i jego muzą.
- To znaczy, że ci pozowała .
- No co ty, twoja mama nigdy by tego nie chciała robić. Malowałem ją z wcześniej zrobionego zdjęcia, najczęściej wykonanego niby przypadkiem, albo  ukradkiem. Wiele jej portretów malowane są z pamięci. Prawie te wszystkie, które robiłem w Szwajcarii
     Potem były kolejne albumy i skończyło się na piątym roku studiów.
- A szósty rok studiów i lata następne?
Nie ma, pokłóciłem się z twoją  mamą, stchórzyłem i uciekłem z uczelni.
- Dlatego, że dowiedziałeś się, że mama jest w ciąży?
Maks zachłysnął się herbatą, którą właśnie w tej chwili pił.
- No co ty.
Przecież musiała być w ciąży, bo urodziłam się w lutym.
Dopytywał się, skąd jej przychodzą takie myśli.
- Wujek, a może inaczej powinnam na  ciebie mówić?
- A jak?
- Tato. Przecież  od gimnazjum wiem,  że to nie Krzysztof Florczyk jest moim biologicznym ojcem, a ty.
- Skąd wiesz?
Początkowo nie chciała się przyznać, ale potem ujawniła, że znalazła obszerny pamiętnik swojego ojca i go przeczytała.
- Kiedy?
- Po jego śmierci, kiedy zrobiłam sobie z jego gabinetu mój pokój do nauki.
- I nic nie mówiłaś, ani mamie, ani mnie?
- Czekałam, kto  z was pierwszy mi o tym powie.
Tata Krzysztof był wspaniałym ojcem. Ty dałeś mi drugie życie. Bez twojego szpiku pewnie dzisiaj nie byłoby mnie  wśród żywych.
Tata Krzysztof oddał się całkowicie mojej mamie, wspierał ją we wszystkim, torował drogę naukową, kochał i rozpieszczał mnie, jednocześnie wskazując  najlepsze strony życia.
Po tobie odziedziczyłam talent malarski.
Ty chyba kochasz moją mamę miłością szaleńca, co przez lata czeka na przyjęcie przez kobietę  jego serca.
On natomiast kochał ją jak córkę. Pragnął was w jakiś sposób zbliżyć  do siebie. To on namówił cię  na badania związane z moim przeszczepem. Kochał mnie jak córeczkę, mamę  natomiast jak starszą córkę. Nigdy nie chciał połączyć mieszkań, gdyż nie chciał jej przeszkadzać w ułożeniu sobie życia z tobą.
Maks nie wiedział co odpowiedzieć.
Wyciągnął z szafy portrety malowane na płótnie. Była to ta sama kobieta, Alicja w różnych okresach życia. Każda była podpisana innym imieniem.
- Dlaczego te kobiety mają różne imiona.
Nie przez przypadek. Odpowiedział. Gdy poznałem Iwonę, próbowałem namalować jej portret. Wyszedł  właśnie taki.
- Ale to moja mama.
- Ten portret Beaty, a kolejne to.....
Na wszystkich była Alicja.
Nie mogłem ułożyć  sobie  życia z inną kobietą. Wszędzie była Alicja, kobieta, którą jedyną  kochałem i kocham.
- Kiedyś  czytałam książkę, " Błagam, pokochaj mnie" o szalonej miłości. Napisał ją jakiś Szwajcar, który zakochał się w Polce.
Maks się uśmiechnął.
- Chyba nie powiesz, że to ty ją napisałeś?
- Tak, to ja napisałem książkę, pod pseudonimem literackim Rell Skam.
Skam to czytając od końca Maks. A rell, bo zjadłem Ke i odwróciłem końcówkę.
- O matko zawołała Zosia. Czy ja też będę taka szalona jak moi rodzice.
A potem jeszcze pokazał jej inne książki tegoż autora i bajki dla dzieci. O strzykaweczce, Czy można zamienić w człowieku krew, Kocham swojego tatę, Zakochany student i inne.
Te "medyczne "bajeczki pisałem, jak leżałaś w szpitalu, jak cię  pilnowałem.
Pamiętam, jak mi opowiadałeś bajki. Zawsze na ciebie czekałam, bo wiedziałam, że będziesz mi opowiadał coś nowego, nie Kopciuszka, czy bajki braci Grimm.
Zosia patrzyła na wszystkie wydania i nie dowierzała, że  to on jest autorem tych książek.
- O matko, co za szalona rodzinka.
Dwóch tatuśków lekarzy, jeden autor prac naukowych, drugi romansów i książek dla dzieci i jedna kobieta uwielbiana przez wszystkich Krzyśka, Maksa , dziadka Leona i Zośkę,
- Ożeń się z mamą. Wiem, że przyciągasz ją jak magnes, ona ciebie naprawdę potrzebuje.
Ona potrzebuje mężczyznę, którego przez całe życie kochała, którego kocha i będzie kochała.
- Naprawdę?
Zośka pokiwała głową, co miało oznaczać, że to już najwyższy czas pójść z jej matką do ołtarza i nie udawać dla Zośki  wujka.






- No pokaż mi tą swoją córkę. Przecież po to mnie tu zaprosiłeś. Mam siostrę?
- Jedynym dzieckiem jakie mam, to jesteś ty. Myślałam, że domyślisz się, o kim mówiłem, że pokażę ci "moją córkę" Pokazał jej szereg albumów, w którym była ona. Na lodach, na spacerze, w szpitalu, na zakończeniu gimnazjum, w Szwajcarii. Potem wyciągnął z szuflady teczkę, w której były akwarele dziewczynki z loczkami, z mamą, w piaskownicy, na huśtawce, w szpitalnym łóżku.
- To przecież jestem ja, jak byłam mała.
Zośka skwitowała całe spotkanie z wujkiem/tatą Maksem, że życie jest takie dziwne, głupie, nieprzewidywalne.
- Wiesz, jest już późno, odprowadź mnie do domu. Aniela pewnie umiera z przerażenia, że jeszcze nie wróciłam. Podkabluje mamie.
- Musisz jej powiedzieć,  że byłaś u taty, czy jak wolisz ojca.
- Nic nie będę mówiła. Zaprowadzisz mnie do samego domu i powiesz, że byłam u ciebie.
Jak ustalili, tak też zrobili. Maks odprowadził córkę  do jej domu.









2 komentarze:

  1. Tak jak w życiu. Dorośli myślą, że ich dzieci nic nie wiedzą, Fajnie napisane opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zośka fajna dziewczyna. Chyba będzie przebojowa, taką ją widzę

    OdpowiedzUsuń