niedziela, 27 kwietnia 2014

Cy możana uwieść Alicje Szymańską? cz. 9

Idąc korytarzem Alicję zagadnęła Sylwia Matysik.
- Czy ty i Maks jesteście już  parą?
- Dlaczego tak myślisz?
- No bo te wczorajsze urodziny jakoś tak dały mi do myślenia.
- Ja nie myślę,  ja działam, a teraz idę  na salę operacyjną.
Sylwia idąc korytarzem pomyślała, że jak zawsze "nagadała" się z Alicją.
- Maks, gdzie pędzisz?
- No wiadomo, na salę operacyjną. Mam tam dwie ważne sprawy do załatwienia.
Po pierwsze zoperować woreczek, a po wtóre spotkać się z najcudowniejszą lekarką.
To znaczy w odwrotnej kolejności.
- Maks, zbliż się tu do mnie. Muszę ci zadać jedno pytanie.
  Alicje będziesz traktował poważnie, czy tak przelotnie, jak inne dziewoje?
- Sylwio, królowo nasza. Bardzo poważnie. Jedyna kobieta na świecie, którą będę  traktował bardzo poważnie.
Gdybym się nie spieszył, pogawędził bym dłużej, ale wiesz, tam gdzie zmierzam spotkam Anioła.
Już odchodząc coś mu się przypomniało. Cofnął się i zapytał cicho oddziałową.
- Siostro, nie wiesz, gdzie mieszka Alicja?
Uśmiechnęła się i powiedziała.
- Wiem. Będzie koniak i kawa, dam ci adres.
Maks wysłał w locie buziaka Sylwii.
- Masz to jak w banku.
Alicja kończyła myć ręce, gdy wpadł Maks.
- Pani doktor już po myciu?
- Tak jakoś się składa, że już. A pan, panie doktorze, każe na siebie czekać.
Gdyby był to inny lekarz lub lekarka, pewnie odpowiedziałby ciętą ripostą, ale w tym przypadku szelmowsko się uśmiechnął. Niestety, Alicja widziała tylko jego uśmiechające się oczy, bo na twarz już zdążył nałożyć maseczkę chirurgiczną.
     Anestezjolog  przygotowała pacjenta do operacji. Alicja była głównym operatorem, Maks jej asystował. Nie rozpraszał ją żadnymi pytaniami, ponieważ wiedział, że w czasie operowania jest całkowicie wyłączona i tylko skupiona na tym co robi.
- Boskie ręce, pomyślał.
W tym czasie poprosiła go o zaszycie pacjenta. Na czole pojawiły jej się krople potu. Pielęgniarka widząc to natychmiast jej je wytarła .
Zamienili się miejscami przy stole operacyjnym. Maks szyjąc ranę spoglądał raz po raz na Alicję.
- Źle się czujesz?
- Nie, wszystko w porządku.
Odpowiedź jednak była mało przekonywująca, jednak nic więcej nie pytał.
Po skończonej pracy poszli do gabinetu lekarskiego. Maks włączył czajnik.
- Dla pani doktor kawa czy herbata?
Alicja była bardzo blada. Wziął jej rękę  i zbadał puls. Nic niepokojącego nie wyczuł pod swoimi palcami.
- Przepraszam, a dzisiaj jadłaś  śniadanie?
- Nie, wychodząc z domu zapomniałam, a potem nie było jak.
Maks wykonał telefon i poprosił aby kupił dwie kanapki, z szynką i dużą ilością masła.
- Kup, jak przyniesiesz do pokoju lekarskiego, to zobaczysz dla kogo.
Za około 5 minut z kanapkami zjawił się Wilecki.
- Byłem w cafeterii, więc kupiłem. Gdybym był gdzie indziej pewnie nie zmusił byś mnie, żeby ci usługiwać.
- To nie dla mnie, tylko dla twojej, to znaczy naszej pani doktor Alicji. Kobieta zamorzyła  się głodem, a ty jej najlepszy przyjaciel tego nie widzisz.
- Bez przesady, nie zamorzyłam się głodem, tylko dzisiaj nie miałam czasu zjeść.
Wilecki wziął z szafki talerzyk i położył dwie ogromne bułki.
Maks nalał do  trzech szklanek herbaty i postawił na stoliku.
- No Wiluś, teraz będziemy karmić naszą panią  doktor, bo inaczej, któregoś dnia zejdzie nam z tego świata. Jeśli nie będzie chciała jeść, to podłączymy ją pod kroplówkę.
Wilecki  odpowiedział, że jest za tym, a może i przeciw, ale jeść trzeba. Przysunął jej bliżej talerzyk i zapraszał do jedzenia.
Za chwilę zatelefonowano z SOR. Maks oddelegował Łukasza mówiąc, że sam ma w tej chwili pacjenta, którym pilnie musi się zająć.
- Co za kłamca.
- Ja kłamca? Ty jesteś pacjentem, który na cito potrzebuje pomocy medycznej i zaraz dostaniesz zastrzyk na apetyt, albo kroplówkę. Więc co wybierasz?
Alicja podzieliła bułkę na dwie części. Wzięła wierzchnią część i położyła na niej listek sałaty.
- Nie, nie, jeszcze kawałek szynki, inaczej kroplóweczka.
Alicja jak mała dziewczynka nałożyła sobie plasterek szynki i zaczęła powoli jeść.
Zaprosił ją po pracy na obiad, do swojego domu.
- Nie, dziękuję.
- To może do restauracji, albo do baru?
Zgodziła się na restaurację, pod warunkiem, że będzie mogła zjeść tylko drugie danie.
Co prawda Maksowi nie chodziło w tym momencie o jedzenie, ale przebywanie z nią,  więc przystał na jej propozycję.
Alicja wmusiła w siebie drugą połówkę  bułki.
- Jesz jak kurczak, ale to musi się zmienić. Wpędzisz się w chorobę. Jesteś lekarzem .... Maks wygłosił jej wykład o zdrowym  i systematycznym odżywianiu.
Odpowiedziała mu, że o jedzeniu porozmawiają w restauracji, a tu powinni się skupić na sprawach medycznych, na pacjentach.
- Wiluś, dzisiaj porywam do restauracji twoją  Alicję.
- Alicja nie jest moja, ani niczyja.  Dam ci przyjacielu radę. Bądź dla niej miły i grzeczny, nie znosi jak jest ktoś nachalny, głupi i prostacki. Jeśli będziesz coś chciał więcej wiedzieć, to pytaj.
Maks spojrzał dziwnie na Wileckiego. Był przekonany, że odbija mu dziewczynę i wzbudzi  to w nim zazdrość.

3 komentarze: