wtorek, 22 kwietnia 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz. 7

Alicja jak każdego ranka zaczęła biegać. Dzisiejsza trasa prowadziła  parkiem, aż do Bulwaru Filadelfijskiego. Było to razem kilka kilometrów. Przejeżdżający samochodem Maks o mało nie spowodował wypadku, jak zobaczył biegnącą Alicję. Zatrzymał się i próbował ją dogonić. Gdyby nie to, że usiadła na ławeczce, nigdy  by jej nie dopędził.
- Cześć. Widzę, że biegasz?
- Ja też kiedyś biegałem, teraz coraz rzadziej. Myślę, że od nowa zacznę.
  Chcesz, możemy biegać razem.
- Nie umawiam się z nikim. Biegam swoim tempem i swoimi trasami. No, jak się spotkamy gdzieś na trasie, to oczywiście możemy biegać. Ale z nikim się  nie umawiam.
Maks oczywiście pomyślał, że od jutra pewno częściej będą spotykać się na trasie, on już o to zadba.
Rzeczywiście, w kolejne dni spotykali się na trasie biegania. Ale Maks nie miał tyle siły, aby dorównać Alicji. Zawsze gdzieś zostawiała go w tyle, znikała z pola jego widzenia. Nie mógł jej namierzyć, gdzie mieszka.
Pochwalił się Łukaszowi, że razem z Alicją uprawiają jogging. Poprawiamy sprawność i wydolność fizyczną bez nadmiernego wysiłku.
- Nie wierzę. Alicja nigdy mi o tobie nie mówiła. Wiem, że zawsze biega sama, czasami spotyka się na trasach z innymi biegaczami..
- No widzisz, tak  właśnie my spotkaliśmy się. Na trasie.
     Badania DNA wykazały zgodność. Leon okazał się biologicznym ojcem Alicji. Początkowo nie wiedziała, jak się do niego ma zwracać. Cieszyła się bardzo, że wreszcie znalazła ojca, jednocześnie dziwiła się, że jej mama odeszła od niego, kiedy on ją naprawdę kochał ponad życie.
Często "gdybali" co by było, gdyby Leon dowiedział się o ciąży Marty.   On mówił, że by ją ozłocił i zaprowadził do ołtarza.
Elżbieta Bosak, jako jedyna w Copernicusie  była powiadomiona o tym fakcie przez Jasińskiego. W trójkę obmyślali, jak to zrobić, aby uciąć spekulacje niektórych lekarzy o romansie doktor Szymańskiej z ordynatorem Jasińskim.
     Szpital  Copernicus otrzymał prestiżową nagrodę z Ministerstwa Zdrowia. Dyrektor Bosak zorganizowała w ramach funduszy socjalnych spotkanie w restauracji. Byli zaproszeni wszyscy pracownicy, ale niestety, nie wszyscy mogli przyjść, gdyż szpital musiał funkcjonować.
Po kilku godzinach wspaniałej zabawy, Leona Jasiński wzniósł toast" Za młodych lekarzy, w tym za Alicję Szymańską.  Na sali zapanowała cisza, nawet na moment  muzyka przestała grać, potem zaczęły się szepty.
Alicja podeszła do Leona i pocałowała go w policzek. Podniosła kieliszek i wygłosiła kolejny toast.
"Za naszego ordynatora i mojego tatę Leona Jasińskiego".
Niektórzy uśmiechnęli   się, bo myśleli, że się przejęzyczyła
- No tak, za młodych lekarzy i moja córkę Alicję. Poprawił się Jasiński.
- Wiluś, przywołał do siebie Maks swojego kolegę.
   Wiedziałeś?
- Co?
- No to, o czym oni mówią.
- Nie wiedziałem. Odpowiedział w sposób mało wiarygodny.
Tylko w Copernicusie jeden dzień plotkowano o tym,  że Szymańska jest córką Jasińskiego. Wszyscy przeszli do tego, tak normalnie. Mariola, recepcjonistka zazdrościła jej ojca.
- Popatrz. Mówiła do koleżanki.
- Odnalazła ojca i to takiego fajnego faceta. Rozumiesz, po 35 latach.
- Co tak przeżywasz, ty masz swojego ojca. Odpowiedziała jej koleżanka.
Jak się później okazało, Łukasz był wtajemniczony w sprawę badań DNA. Dla Alicji był jedyną osobą, z którą mogła dzielić się najtrudniejszymi sprawami. On nigdy nie wypuścił pary z ust.
     Jasiński zaproponował Alicji  przeprowadzenie się do jego domu, ona jednak wolała pozostać w hotelu. Myślała o kupnie swojego mieszkania. Nie chciała być niczyim intruzem.
Kiedyś  siedząc z Łukaszem i popijając czerwone wino opowiedziała mu w jaki sposób spędzała święta ze swoją mamą, która praktycznie zawsze była w pracy, by zarobić na jej studia.
- Łukasz, dlaczego nie masz dziewczyny? Faceci w twoim wieku są już mężami i ojcami.
- Ja nie będę nigdy ojcem. Na własne życzenie.
- O czym ty mówisz?
- Kiedyś poddałem się  wazektomii . W mojej rodzinie panuje choroba genetyczna. W każdym pokoleniu pojawia się. Kilka lat temu zmarł mój brat. Postanowiłem sobie, że nie będę miał dzieci i nie będę ich  unieszczęśliwiać.
- Nie znaczy, że ty mógłbyś mieć takie chore dziecko.
- Poszedłem na medycynę z myślą o tym, że uratuję życie mojego brata. On zmarł, bo było wiadomo, że nic się nie da zrobić.
Alicji zrobiło się smutno.
- To, że nie będziesz miał dzieci, nie znaczy, że nie możesz znaleźć sobie kobiety.
- Pewnie mogę, ale nie chcę. Jeśli już to nastąpi, to jakąś wdowę z dzieckiem, które będę mógł zaadoptować. Nie mogę przecież unieszczęśliwić żadnej kobiety. Wy zawsze chcecie mieć dzieci, bo macie instynkt macierzyństwa.
- Twoi rodzice o tym wiedzą?
- Nie, nigdy im o tym nie powiedziałem i nie powiem.
Mama czasami martwi się, że jestem sam.
Alicja współczuła Łukaszowi.  Od tego dnia była pewna, że powierzył jej najbardziej skrytą tajemnicę i że jest jej najlepszym przyjacielem, na dobre i na złe. Bo tylko przyjaciele mogą rozmawiać o rzeczach trudnych i tylko przyjaciele potrafią dochować tajemnicy.
- No to w takim razie, musimy kiedyś wpaść do twojej mamy na wspaniały obiad.
- Naprawdę  tego chcesz?
- Pewnie. Sam widzisz, jak świetnie dogaduję się z twoją mamą. Ona chyba wie, że nas nic nie łączy, poza przyjaźnią, ale cieszy się bardzo, że nie jesteś sam.
- Umówię nas na sobotę , albo niedzielę.
- Pewnie. Już się nie mogę doczekać na to spotkanie.







2 komentarze: