sobota, 31 maja 2014

Błagam, pokochaj mnie.cz. 1

- Przepraszam, co się pan tak  rozpycha. Nie widzi pan, że jest kolejka. Kurczę,  jak w PRL, kto
  silniejszy ten pierwszy.
- Znalazła się damulka, która będzie wychowywała kolejkowiczów.
Alicja popatrzyła na faceta, który wydawał się przystojnym. Jak ładny tak chamski, pomyślała.
Zresztą, widać, że to jakiś prowincjonalny burak. Nie potrafi się zachować i to ma być w przyszłości lekarz, który będzie leczył chorych ludzi.
      Do młodego mężczyzny podszedł  starszy, który zaczął mówić po francusku. Ten mu równie biegle odpowiadał, widać było, że prowadzili luźną konwersację.
Alicja znała język francuski, bo uczyła się  go w szkole średniej. Udawała, że nic nie rozumie.
Ale gdy usłyszała, że ten młodszy do starego mówi, że ta przed nim to jakaś nauczycielka etyki, bądź katechetka,  nie wytrzymała i w ich języku odpowiedziała.
- Lepiej być nauczycielką  niż francuskim burakiem.
Stary poczerwieniał z wściekłości i chciał jednym haustem coś odpalić, ale ten młodszy i o niebo przystojniejszy go uciszył.
- Przestań, nie warto.
Alicja znalazła swoje nazwisko na liście przyjętych na studia medyczne. Była bardzo szczęśliwa.
Ziściły się jej marzenia i marzenia matki, która kiedyś również studiowała medycynę.
- Jest, jest, jest. Ktoś z radości wykrzyczał. Ale w tym tłoku nikogo to nie dziwiło. Przed gablotą z listą przyjętych na różne kierunki medyczne wszyscy byli podekscytowani.
Alicja gdy zobaczyła swoje nazwisko, odwróciła się i zaczęła wycofywać. Stanęła naprzeciwko młodego człowieka, który rozmawiał po francusku z tym drugim. Ojcem, może wujkiem, tego jeszcze nie wiedziała. On uśmiechnął się do niej i chyba chciał ją przeprosić, gdy w tym czasie na swoich spodniach poczuła błądzącą rękę. Maks dopchał się do listy przyjętych i zaczął ją czytać.
Alicja w tym czasie poczuła na swoim pośladku męską rękę.  Na oślep przywaliła z liścia starszemu panu, który wcześniej mówił po francusku.
Stary chwycił się za policzek a Alicja przyśpieszyła przepychanie się przez tłum.
- A to francuski burak, padalec i pedał. Pomyślała.
Gustaw Keller ciągle trzymając się za policzek pytał syna, czy już się odnalazł.
- Tak, jestem. Możemy wracać do kawiarni, do mamy. Pewnie się ucieszy. Wierzyła we mnie.
Maks spojrzał na ojca i zobaczył zaczerwieniony policzek.
- Co ci się stało, wyglądasz, jakby ci ktoś przyłożył.
- No co ty, chyba zaczynam  czuć zmęczenie. Przecież wiesz,  że dzisiaj przyleciałem z sympozjum z Londynu.
Gustaw Keller wzrokiem szukał "swojego" oprawcy, kobiety z silnym ciosem. Niestety, nie wypatrzył jej w tłumie. Zniknęła.
     W kawiarni siedziała matka Maksa, widać było, że lekko zdenerwowana.
Maks po francusku  powiedział , że dostał się na studia i jest bardzo szczęśliwy.
- Ja też syneczku. Pocałowała go w policzek.
Zjedli po ciastku, wypili po lampce szampana. Gustaw wezwał taksówkę i pojechali do hotelu, gdzie kilka dni temu się zatrzymali.
Do rozpoczęcia studiów jeszcze kilka miesięcy, więc oprócz okazywania radości Maks nie chciał dzisiaj rozmawiać z rodzicami na temat stancji, akademika, czy innego zakwaterowania.
- Pewnie ci kupimy mieszkanie, będziesz się lepiej czuł. Zagadnął ojciec.
- Tato,  nie dzisiaj.  .Porozmawiamy o tym innym razem. Dzisiaj chciałbym odreagować stresy związane z oczekiwaniem na wyniki egzaminów i listę przyjętych.
Chciałbym się porządnie wyspać i pooglądać  się za dziewczynami.









3 komentarze:

  1. Podoba mi się! Ostatnio sama zaczęłam rozmyślać nad opowiadaniem A&M na studiach.. (pomijając fakt, że moje opowiadanie, które publikuje się na blogu jest dopiero na etapie jedna trzecia.. :)).

    Czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje ze tym razem skończy sie szczęśliwie, bo uwielbiam twój styl pisania, ale nie lubię opowiadań, gdyż zawsze maks umiera...

    OdpowiedzUsuń