niedziela, 8 czerwca 2014

Błagam, pokochaj mnie. cz. 5



Maks wrócił do Warszawy 15 września. Już w tym samym dniu wpadł do domu Alicji, ale jej nie zastał.
- Proszę, niech pan wejdzie. Powiedziała matka. Ala jest w pracy, ale wiem, że pan zostawił jej pod opieką auto.
- Nie do końca pod opieką. Mówiła, że ma prawo jazdy, prosiłem, aby go używała, przecież i tak stał całe wakacje.
- Alicja nigdy by tego nie zrobiła. Ona ma zasady. Co nie jej, nie bierze, nie używa.
Poczęstowała Maksa kawą cappuccino, którą sama świetnie robiła..
- Długo nie mogę pana zabawiać, bo idę na dyżur do szpitala.
- Acha. Jest pani lekarzem?
- Nie, jestem pielęgniarką. Kiedyś pełniłam funkcję naczelnej pielęgniarki w szpitalu. Ze względu na przeróżne okoliczności zrezygnowałam z tej funkcji i pracuję jako najzwyklejsza pielęgniarka.
- A twoi rodzice?
- Moi rodzice są lekarzami. Ojciec lekarz praktykujący, mama tak naprawdę udaje, że pracuje. Jest na utrzymaniu ojca i kieruje jego kliniką w Szwajcarii.
- Acha. Rozumiem.
Alicja mówiła, że jak przyjdziesz, to mam ci oddać  kluczyki  i dowód rejestracyjny. Mogę ci mówić po imieniu?
- Pewnie. Będzie mi bardzo miło. Odwiozę  panią do pracy.
Matka Alicji nie chciała fatygować Maksa, ale on się uparł i nie było mowy, aby było inaczej.
Odwiózł matkę  pod sam szpital. Zaparkował samochód i razem weszli do środka.
Alicja kończyła zmieniać  pościel na sali chorych. Gdy zobaczyła w drzwiach Maksa ugięły się pod nią nogi.
- AAAA. A ty,  jak mnie tu znalazłeś.
- Przywiozłem do pracy twoją mamę, więc w podzięce uchyliła rąbka tajemnicy i powiedziała mi, na jakim oddziale pracujesz.
- A  to papla.
- Nie przywitasz się ze mną? Zagadnął Maks.
Podeszła do niego, podała mu rękę. On również podał jej rękę, przyciągnął gwałtownym ruchem do siebie i pocałował w usta.
- Maks, co ty wyprawiasz. Jestem w pracy, to po pierwsze. A po wtóre, trzecie, piąte nie rób sobie ze mnie zabawy.
- Alicja, jedziesz do domu. Zza pleców Kellera dobiegł głos męski.
- Nie, dzisiaj dziękuję. Przyjechał mój kolega ze studiów, muszę jeszcze z nim pogawędzić.
Maks odwrócił się i zobaczył przystojnego, szpakowatego mężczyznę.
- Krzysztof Florczyk- profesor chirurgii i transplantologii.
- Maks Keller. Miło mi,  powiedział Maks.
- Czy pana matka to Krystyna Keller, żona Gustawa?
- Maks otworzył szeroko oczy.
- Tak.
- To proszę pozdrowić Krysię. Kiedyś bardzo dobrze znaliśmy się. Razem studiowaliśmy. Piękna i mądra kobieta, tylko tak niemądrze ulokowała swoje uczucia. A było nam ze sobą tak fajnie.
Maks nie wiedział co powiedzieć, więc milczał, a oczy robiły mu się coraz większe
- Tak, przekażę pozdrowienia Krysi, tzn. mojej mamie. Pewnie się ucieszy, że jeszcze w Polsce o niej   pamiętają. Wydukał z siebie Maks.

1 komentarz:

  1. No.. Maks pocałował Alę! W końcu! :))
    Świetnie, świetnie, prześwietnie!

    OdpowiedzUsuń