środa, 14 maja 2014

Czy można uwieśc Alicję Szymańska? cz. 18

Jasiński był przeszczęśliwy, gdy dowiedział się, że będzie miał wnuka. Wszystkim wszem i wobec rozgłaszał, że w najbliższym czasie przyjdzie na świat jego pierwszy wnuczek lub wnuczka.
- Leoś, co ty pleciesz,  w jakim najbliższym czasie?
- No za mniej więcej 6 i pół, albo 7 miesięcy.
- No rzeczywiście, to jest w najbliższym czasie. Zaśmiała się Elżbieta.
-  A nie? Co to jest 7 miesięcy w stosunku do wieczności?
W przeciwieństwie do Jasińskiego Gustaw Keller mniej entuzjastycznie podchodził do tej wiadomości.
- Ona, ta dzieweczka z moim synem będzie miała dziecko? Nie lubię jej. Mówił do swojej żony.
Pewnie mówił to również swojemu synowi, bo ten nie chciał ich zapraszać do siebie. 
      Na urodziny Maksa, bez zapowiedzi przyjechali jego rodzice. Alicja była  już prawie pod koniec piątego  miesiąca w ciąży. Maks zaprosił rodziców do restauracji na obiad.
Wcześniej wyprawiali urodziny dla przyjaciół w domu.
Krystyna  Keller wyraźnie była zadowolona z tego, że zostanie babcią. Gustaw wodził za Alą swoimi małymi, wrednymi oczkami. Wyraźnie coś knuł.
Gdy zespół zaczął grać Gustaw zaprosił swoją synową na parkiet. Trochę się ociągała, ale na prośbę
 Maksa wyszła z nim potańczyć.
- Nie wiem, czy Maks ci powiedział, ale to będzie nasz drugi wnuk.
W Szwajcarii Maks ma nieślubne dziecko, zresztą i to też przecież będzie nieślubne.
- Naprawdę? Ze zdziwieniem zapytała  Alicja. Ma dziecko?
Nic mi nigdy nie mówił. No chyba nie miał się czym chwalić. Może to nie jedyne jego dziecko. Jest  taki przystojny i kosił dziewczyny jak kosiarka trawę.
W głowie zaczęły kłębić jej się różne myśli. Czyżby dlatego Maks nie chciał przyjmować w domu swoich rodziców, aby się nie wydało, że gdzieś tam daleko w Europie zostawił dziecko?
- Matka dziecka jest piękną kobietą. Nie wiem dlaczego ją porzucił. Jest córką szwajcarskiego bankiera, bardzo bogata.
 No tak, pomyślała. Ona ma jedynie pensję lekarza i czasami gażę za wykłady.
- Maks obiecał mnie i swojej matce, że jak tylko zrobi staż z transplantologii wróci do Szwajcarii i ożeni się z Ivoną.
Alicja  uwierzyła w słowa Gustawa., bo dlaczego miałaby mu nie wierzyć. Czasami zachowanie Maksa w stosunku do swoich rodziców było zupełnie nieadekwatne do sytuacji, jakby się czegoś bał, jakby bał się, że prawda wyjdzie na jaw.
- Ach Gustawie, oszczędź Alicję, ona jest w błogosławionym stanie. Nie może się przemęczać. Mówiła Krystyna.
Po spotkaniu w kawiarni pojechali do domu. Rodzice Maksa, jak zawsze przedtem i teraz udali się  do hotelu.
Smutna Alicja nie miała chęci na rozmowę, poszła szybko spać.
Kolejne dni były dla Alicji przygnębiające. Nie miała się z kim podzielić wiadomością uzyskaną od Gustawa.
Czasami w rozmowie z Maksem próbowała dawać mu do zrozumienia, że wie o tym, że ma dziecko, ale on w ogóle nie reagował. Nie wiedziała, czy jest takim dwulicowcem, czy tylko nie chce rozmawiać, bo się wstydzi wcześniejszych lat swojego życia.
Jasiński zauważył, że Alicja chodzi przygnębiona. Prosił ją , aby poszła na zwolnienie i odpoczywała. Natomiast Maks uważał, że pewnie natłok pracy wpływa na jej stany depresyjne.  Gdy nie było w domu Maksa, przysięgała sobie, że jak wróci, to szczerze z nim porozmawia. Gdy przekraczał próg domu wycofywała swoje wcześniejsze postanowienia. Nie potrafiła rozmawiać na tak dla niej bolesny temat. Tydzień za tygodniem mijały. Alicja kochała mężczyznę swojego życia, nie chciała go ranić, jednocześnie chciała znać prawdę. Mijały  kolejne tygodnie. Alicja była miedzy młotem a kowadłem. Bała się, że gdy Maks się do wie, że zna jego tajemnice na pewno odejdzie. Nie chciała też zalegalizować związku, bo nie była pewna przyszłości.
- Teraz mu powiem. Jeśli tamta kobieta potrafi sama wychowywać dziecko, zostawię go i też będę samotną  matką. Jedno z tych dzieci będzie żyło bez ojca. Które? Wybierze sam.
Siedząc przy kolacji był rozkojarzony. Mówił, że miał wyjątkowo trudną operację, która trwała prawie osiem godzin.
- Maks, czy nie masz mi nic więcej do powiedzenia, oprócz tego co mówisz?
- W jakiej sprawie?
- W sprawie ojcostwa.
- Aluś, kiedyś cię błagałem, abyśmy wzięli ślub i byłoby po sprawie. Odwlekasz, nie wiem dlaczego.
Po narodzinach pójdziemy do USC i dzieciątko, moje dzieciątko, niezależnie czy będziesz moją żoną, czy też nie,  będzie nosiło nazwisko Keller.
- Jaka jest różnica wieku między naszym dzieckiem a twoim w Szwajcarii?
- Proszę? Maks miał wrażenie, że Alicji coś się pomieszało w głowie?
- Przecież wiem, że masz  już synka. Nawet widziałam jego zdjęcie. Ojciec mi go pokazał na zdjęciu.
- Czyj ojciec?
- No chyba nie mój, tylko twój.
Maks popatrzył na Alicję i wykonał  telefon do Leona, aby natychmiast przyjechał, bo Alicja ma urojenia.
- Jeśli to sprawy między wami, to je sami rozwiązujcie. Odpowiedział Leon.
- Przyjedź. Błagam.
Rozmowa Alicji i Maksa przekształciła się w kłótnię. Każdy miał swoje argumenty, które były niepodważalne.
Gdy w progu Ala zobaczyła ojca, podeszła i się do niego wtuliła. Łkając powiedziała, że jej dziecko będzie miało ojca kłamczucha i babiarza, który w każdym zakątku świata ma potomka..
- Leon, słyszysz co ona bredzi?
- Aluś, skąd masz taką wiedzę. Może to nieprawda?
- Co nieprawda, co nieprawda. Sam mi o tym powiedział  jego ojciec.
Maks chwycił za telefon i wykręcił numer ojca.  Dopiero za siódmym, czy ósmym razem w słuchawce usłyszał jego głos.
- Co ty naopowiadałeś Alicji? Że mam dziecko w Szwajcarii?
- No bo masz. Usłyszał odpowiedź.
 Ponieważ telefon był ustawiony na głośnomówiący odpowiedź ojca słyszał zarówno Jasiński, jak również Alicja.
- Zaklął siarczyście i wyzwał ojca od degeneratów, pijaków spod budki z piwem i obrzucił go epitetami uważane za obelżywe.
- Daj mi matkę, co ty pieprzysz.
- Matka wyjechała z wystawą do Paryża, wróci za kilka dni.
Rzucił słuchawką, szarpnął telefon, aż wyrwał go z gniazdka.
- Alicja, to nieprawda. Mój ojciec cię  nie lubi i chce nas skłócić.
Alicja nie uwierzyła Maksowi. Zebrała pośpiesznie kilka swoich ciuszków i pojechała do Jasińskiego.
Przez całą noc płakała. Maks natomiast w swoim  domu szalał. Zdemolował swój gabinet, rzucił laptopem gdy nie mógł się w żaden sposób skontaktować z matką.
Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec na własnego syna  rzuca takie oszczerstwa.
Alicja przez kolejne dni nie pojawiła się w pracy. Wzięła sobie zwolnienie lekarskie. Maks w żaden sposób nie mógł z nią porozmawiać. Gdy przyjechał do willi Leona, ten go nie wpuścił  do domu tłumacząc, że ona potrzebuje spokoju.
Pisał jej sms-y bo nie odbierała telefonów.
Początkowo nie chciała ich czytać.
Kiedyś o północy zadzwonił  telefon. Bezwiednie go odebrała i usłyszała słowa, że Maks Keller jest w tragicznym stanie. Uległ wypadkowi na szwajcarskiej autostradzie w pobliżu Zurichu.
Krystyna Keller odłożyła telefon i nic więcej nie powiedziała. Nie była w stanie.
Oszołomiona Alicja zawołała ojca.
- Tato, chyba odeszły mnie wody płodowe. Zadzwoń po karetkę. Muszę jechać do szpitala.
Karetka przyjechała bardzo szybko.
Poród nie odbył się bez komplikacji. Wanat zdecydował o cesarskim cięciu.  Alicja urodziła dziewczynkę.  Ponieważ był to poród przedwczesny dziecko zostało umieszczone w inkubatorze.
Wszyscy wokół dziwili się, że Maksa w tak trudnym czasie nie ma przy Alicji. Dopiero po kilku dniach szpital obiegła wiadomość, że Maks w tragicznym stanie  jest w szwajcarskim szpitalu.
     Po powrocie ze szpitala,  Alicja pojechała do mieszkania Maksa.
Na stole leżał list. W liście do Alicji pisał, że to są oszczerstwa, że nigdy nie miał żadnego dziecka. On sam nie jest biologicznym synem Gustawa Kellera, lecz synem Krystyny zaadaptowanym przez Gustawa.
W liście była również wzmianka, że przed wyjazdem do Szwajcarii w biurze notarialnym sporządził testament, w którym w razie jego śmierci wszystko przekazuje dla niej i wspólnego  dziecka, które chce, aby nosiło nazwisko Keller.
To już było zbyt wiele dla Alicji.
- Kłamstwo ojca i zniszczenie rodziny przez alkoholika było czymś niewyobrażalnym.
Tak przecież kochała swojego Maksa, a jedno zdanie zapijaczonego ojca doprowadziło do katastrofy równej z tsunami.







2 komentarze: