sobota, 31 maja 2014

Błagam, pokochaj mnie.cz. 1

- Przepraszam, co się pan tak  rozpycha. Nie widzi pan, że jest kolejka. Kurczę,  jak w PRL, kto
  silniejszy ten pierwszy.
- Znalazła się damulka, która będzie wychowywała kolejkowiczów.
Alicja popatrzyła na faceta, który wydawał się przystojnym. Jak ładny tak chamski, pomyślała.
Zresztą, widać, że to jakiś prowincjonalny burak. Nie potrafi się zachować i to ma być w przyszłości lekarz, który będzie leczył chorych ludzi.
      Do młodego mężczyzny podszedł  starszy, który zaczął mówić po francusku. Ten mu równie biegle odpowiadał, widać było, że prowadzili luźną konwersację.
Alicja znała język francuski, bo uczyła się  go w szkole średniej. Udawała, że nic nie rozumie.
Ale gdy usłyszała, że ten młodszy do starego mówi, że ta przed nim to jakaś nauczycielka etyki, bądź katechetka,  nie wytrzymała i w ich języku odpowiedziała.
- Lepiej być nauczycielką  niż francuskim burakiem.
Stary poczerwieniał z wściekłości i chciał jednym haustem coś odpalić, ale ten młodszy i o niebo przystojniejszy go uciszył.
- Przestań, nie warto.
Alicja znalazła swoje nazwisko na liście przyjętych na studia medyczne. Była bardzo szczęśliwa.
Ziściły się jej marzenia i marzenia matki, która kiedyś również studiowała medycynę.
- Jest, jest, jest. Ktoś z radości wykrzyczał. Ale w tym tłoku nikogo to nie dziwiło. Przed gablotą z listą przyjętych na różne kierunki medyczne wszyscy byli podekscytowani.
Alicja gdy zobaczyła swoje nazwisko, odwróciła się i zaczęła wycofywać. Stanęła naprzeciwko młodego człowieka, który rozmawiał po francusku z tym drugim. Ojcem, może wujkiem, tego jeszcze nie wiedziała. On uśmiechnął się do niej i chyba chciał ją przeprosić, gdy w tym czasie na swoich spodniach poczuła błądzącą rękę. Maks dopchał się do listy przyjętych i zaczął ją czytać.
Alicja w tym czasie poczuła na swoim pośladku męską rękę.  Na oślep przywaliła z liścia starszemu panu, który wcześniej mówił po francusku.
Stary chwycił się za policzek a Alicja przyśpieszyła przepychanie się przez tłum.
- A to francuski burak, padalec i pedał. Pomyślała.
Gustaw Keller ciągle trzymając się za policzek pytał syna, czy już się odnalazł.
- Tak, jestem. Możemy wracać do kawiarni, do mamy. Pewnie się ucieszy. Wierzyła we mnie.
Maks spojrzał na ojca i zobaczył zaczerwieniony policzek.
- Co ci się stało, wyglądasz, jakby ci ktoś przyłożył.
- No co ty, chyba zaczynam  czuć zmęczenie. Przecież wiesz,  że dzisiaj przyleciałem z sympozjum z Londynu.
Gustaw Keller wzrokiem szukał "swojego" oprawcy, kobiety z silnym ciosem. Niestety, nie wypatrzył jej w tłumie. Zniknęła.
     W kawiarni siedziała matka Maksa, widać było, że lekko zdenerwowana.
Maks po francusku  powiedział , że dostał się na studia i jest bardzo szczęśliwy.
- Ja też syneczku. Pocałowała go w policzek.
Zjedli po ciastku, wypili po lampce szampana. Gustaw wezwał taksówkę i pojechali do hotelu, gdzie kilka dni temu się zatrzymali.
Do rozpoczęcia studiów jeszcze kilka miesięcy, więc oprócz okazywania radości Maks nie chciał dzisiaj rozmawiać z rodzicami na temat stancji, akademika, czy innego zakwaterowania.
- Pewnie ci kupimy mieszkanie, będziesz się lepiej czuł. Zagadnął ojciec.
- Tato,  nie dzisiaj.  .Porozmawiamy o tym innym razem. Dzisiaj chciałbym odreagować stresy związane z oczekiwaniem na wyniki egzaminów i listę przyjętych.
Chciałbym się porządnie wyspać i pooglądać  się za dziewczynami.









czwartek, 29 maja 2014

Czy mozna uwieść Alicję Szymańską. cz. 24

Oliwia z mamą często chodziły na cmentarz. Czas niby leczy rany, ale nie dla tych dwóch kobiet.
Alicja przez kilka lat nie mogła pogodzić się ze śmiercią  męża. Oliwka natomiast przez długi czas nie wierzyła, że jej ukochany tata opuścił ją na zawsze.
Oliwia zdała maturę i postanowiła,  jak jej rodzice zdawać do Akademii Medycznej w Warszawie.
Nie wybierze specjalizacji chirurga, ale zastanawia się nad neurologią, może neurochirurgią. Guz mózgu ojca nie dawał  jej spokoju. Tajemniczy, cichy zabijał go powoli. Zastanawiała się czy można było nie dopuścić do tego co się stało. Według lekarzy tak. To przecież nie sam guz był przyczyną śmierci, ale ustanie akcji serca. Wielkiego serca człowieka, które nadzwyczaj kochało żonę i jeszcze bardziej córkę.
- Wyjazd córki do Warszawy zaburzył nieco życie Alicji. Pomimo pracy, wieczorem w domu nie umiała funkcjonować. Czytała, pisała, płakała, czasami usypiała w ubraniu. Budziła się rano, wypijała kawę  i biegła do pracy.
- Alicja, mam dwa bilety do opery. Zagadnął ją któregoś  dnia Łukasz Wilecki. W sobotę jadę do Bydgoszczy.
- I co ja mam z tego, że ty masz bilety. Od niepamiętnych czasów uśmiechnęła się Alicja.
- Zapraszam cię, wiem że lubisz operę i teatr.
Lubiłam, bo lubię  to zbyt wiele powiedziane.
- A jak będę nalegał,  to skusisz się?
- No, zależy jak bardzo.
- Bardzo, bardzo. Odpowiedział Łukasz.
Alicja rzeczywiście skusiła się na wyjazd do Bydgoszczy. Wpadli do mamy Łukasza na pierogi z mięsem. Starsza pani krzątała się po kuchni i opowiadała o tym, jak gotowała te pierogi razem z Okrasą.
- Z czym?
Nie z czym, tylko z kim. W programem telewizyjnym Okrasy.
- Acha, z pełnymi ustami powiedział Łukasz.
Matka nie wspominała męża Alicji, chociaż już upłynęło sporo lat. W duchu jednak myślała o swoim już podstarzałym, a jeszcze ciągle  wolnym synu.
- Mój Łukasz ciągle  sam. Żadna kobieta nie chce się nim zaopiekować.
- A on chce się zaopiekować jakąś kobietą? Zapytała Alicja.
- Nie, żadną. Kobiety są głupie, naiwne i trzpiotki. W swoim  życiu spotkałem tylko dwie normalne. Moją mamę  i ciebie Aluś.
Alicja poczerwieniała, jak małolata.
Po spektaklu operowym pojechali do Torunia. Życie toczyło się monotonnie. Szpital, SOR, operacje, książki i sen.
Tylko tyle się zmieniło, że coraz częściej Łukasz zachodził  do niej. Raz z pizzą, to z dobrym winem, ciastem.
Czasami siedział do późnych godzin wieczornych. Dyskutowali zazwyczaj na tematy zawodowe.
- Wiesz Łukasz. Oliwia zaprosiła mnie na uroczystość odebrania dyplomu lekarskiego.
- Już skończyła studia?
- Jak ten czas zleciał.
- Zaprosiła mnie z osobą towarzyszącą. Gdybyś mógł być tą osobą , byłabym ci ogromnie zobowiązana.
- Jak ogromnie?
- No, wdzięczna do końca życia.
- Jedyną wdzięcznością jaką był przyjął jest pójście ze mną  do ołtarza.
Alicja o mało się nie zakrztusiła  kęsem, który miała w ustach.
- Że co, że jak?
- No tak, to co słyszysz. Ciągamy się ze sobą już kilkanaście lat. Przed Maksem, po Maksie.
Czy nie lepiej prościej. Razem.
- Ok. Odpowiem ci w Warszawie, na balu nowych adeptów sztuki lekarskiej.
Gdy Oliwia cała w promieniach przybiegła do mamy i Łukasza, ciesząc  się zakończeniem studiów, Alicja powiedziała jej, że wychodzi za mąż.
- No nareszcie. Łukasz, ale ci się trafiła dobra partia. Zachichotała Oliwia.
- Mnie też się trafiła niezła. Tyle lat wytrwałości i czekania to w przypadku mężczyzn mało możliwe. A jednak czasami się zdarza.


                                                K O N I E C

środa, 28 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz. 23

Maks poddał się operacji stawu biodrowego. Rehabilitacja trwała dosyć długo. Niby pogodzony był z cierpieniem, nie pogodzony był jednak z losem. Dlaczego właśnie to wszystko spada na niego. Czasami miał obawy, czy jego ukochana Alicja to wszystko wytrzyma. Kiedyś przystojniak, sprawny fizycznie, teraz z miesiąca na miesiąc coraz większy wrak człowieka. Posiwiałe włosy, potykający się czasami o własne nogi, ciągle rehabilitowany.
Oliwka była jego wielkim szczęściem. Alicja deklarowała miłość do końca życia, on jednak ciągle miał obawy. Gdy ona zdecydowała się na bycie ponownie mamą, on kategorycznie temu się sprzeciwiał.
- Nie tylko ważne jest urodzić dziecko, ale go wychować. Nie wiem, czy jestem w stanie sprostać temu wyzwaniu.
Pomimo, że Alicja dawała z siebie wszystko, co może dać  kobieta, żona, matka, on ciągle nie wierzył. Przecież chyba żaden facet nie oddałby się tak współmałżonce, no może nie każdy.
Alicja pracowała praktycznie bez ustanku. W szpitalu, przychodni, naukowo. Pisała artykuły do czasopism medycznych, wydała dwie kolejne książki. Jej nazwisko było znane w świecie medycznym. Maks, do niedawna utalentowany chirurg, teraz  walczący ze swoimi słabościami. Praktycznie Oliwka trzymała go przy życiu.
- Mamusiu, podoba ci się moja fryzura?
Pięknie uplecione warkocze dobierane  były niczym z żurnala.
- Byłaś z tatą u fryzjera?
- Nie, to tata mi uplótł warkocze. Kaśka , to znaczy moja koleżanka pokazała mu jak to się robi, a on szybko wyczarował na mojej głowie takie dzieło.
- Jestem pod wrażeniem. Mnie nigdy nie chciał zrobić żadnej fryzury, choć też miałam takie długie włosy jak ty.
     Maks co prawda ukończył specjalizację lekarza chorób wewnętrznych i zaczął praktykować w przychodni, jednak to go nie satysfakcjonowało. Poważniejsze schorzenia kierował  do specjalisty, natomiast według niego zajmował się jedynie wypisywaniem lekarstw.
     Od pewnego czasu uskarżał  się na ból głowy. Zrobił sobie podstawowe badania i poszedł do neurochirurga.  Diagnozo była szokująca. Guz mózgu.
Nie powiedział o tym Alicji, obmyślał co powinien zrobić.
Uporządkował sprawy majątkowe i oświadczył Alicji, że chce wyjechać na jeden, dwa tygodnie do Szwajcarii. Chce trochę odpocząć.
Alicja nie przypuszczając nic złego nawet go zachęcała, aby rzeczywiście sobie odpoczął. Gdyby były wakacje pewnie pojechałaby z tobą  Oliwka.
- W wakacje pojedziemy również. Rodzice już nie mogą się doczekać, kiedy odwiedzi ich ukochana wnuczka.
Alicja odwiozła Maksa na lotnisko.  Po powrocie do Torunia zajechała jeszcze do Leona, gdzie Oliwka z koleżanką brały "korki" z biologii u Beaty.
Beata zachwycona była dziewczynami. Korepetycje polegały na odpytywaniu , ponieważ one naprawdę biologię miały w jednym palcu.
- Mamo, zobaczysz, zdam na 100 % egzamin gimnazjalny.
- Wierzę w to. Uczę się dla taty. Powiedział, że to go podbudowuje, jak mam dobre oceny.
Wieczorem Maks zadzwonił z Zurichu. Opowiedział o podróży i spotkaniu z rodzicami. Dziwnie dziękowała za wszystko co Alicja w życiu dla niego zrobiła.
- Maks, dlaczego mi  tak dziękujesz? Zaniepokoiła się Alicja.
- Może dlatego, ze już za wami tęsknię?
Jutro postaram się zatelefonować, ale jak nie, to się nie martw, będzie wszystko w porządku.
Następnego dnia rano jeszcze raz zatelefonował do Alicji. Rozmowę  prowadził, jakby na stałe się z nią żegnał. Ona jednak myślała, że to ze zmęczenia.
Kolejne dni były podobne. Krótkie rozmowy, uskarżanie się na samopoczucie, mówienie o miłości i tęsknocie.
W czwartek nie zatelefonował. Alicja zadzwoniła do Krystyny Keller, ale ona twierdziła, że Maks śpi bo był z  ojcem w górach. Nadała mu więc sms, w którym  pisała o tym, ze Oliwka tęskni za tatą.
Wieczorem następnego dnia  zatelefonował Gustaw Keller i oświadczył synowej, że Maks zmarł w czasie operacji. Ustanie akcji serca. Reanimacja nie przyniosła skutków.
- Jakiej operacji? Alicja była oszołomiona tym co usłyszała.
- Tak, Maks mówił nam o tym, że ty o niczym nie wiesz. Nie chciał cię  martwić swoim mózgiem i operacją. Dlatego przyjechał tu, by go zoperować. Nie wierzył polskim lekarzom. Naszym też się nie udało.
Wiadomość o śmierci męża była takim ciosem dla Alicji, że nawet nie mogła uronić  jednej łzy.
Nie budziła Oliwii, nie chciała jej burzyć snu. Zatelefonowała do swojego ojca i siostry. Ci zjawili się w jej domu natychmiast.
- Jak ja powiem Oliwce? Ona przecież w to nie uwierzy.
- A o czym masz mi powiedzieć? W drzwiach salonu stanęła zaspana córka.
- Leon, powiedz jej, ja nie potrafię.
- Słuchaj kochanie. Twój tata nie żyje, zmarł w Szwajcarii.
Oliwia wtuliła się do matki.
- Mamusiu nie płacz. To się przecież nie wróci.
W czwórkę  siedzieli w salonie i obmyślali ceremonię pogrzebu.
- Pewnie Kellerowie będą chcieli w Szwajcarii, przy sobie.
Krystyna Keller uzgodniła z Alicja, że dla wnuczki zrobią wszystko. Nawet zgodzą  się o przewiezienie prochów do Polski.







sobota, 24 maja 2014

Czy można uwieść Alicje Szymańską. cz. 22

Elżbieta Bosak zaproponowała profesorowi spotkanie z personelem szpitala i udział w krótkiej konferencji naukowej na temat operacji stawu biodrowego. Wolałby co prawda przyjechać bez żadnych ceregieli, ale Elżbieta uważała, że wiedzę profesora należy wykorzystać.
Spotkanie profesora z Elżbietą było niezwykle pracowite. W rozmowach ze swoimi kolegami ze studiów, Elżbietą, Jasińskim, Karkoszką i Florczykiem nie czuło się upływu lat. Wszyscy zachowywali się jak po najtrudniejszej sesji egzaminacyjnej, którą bez wyjątku perfekcyjnie zaliczyli. Szaleli ze szczęścia, wspominali lata studiów, opowiadali o swojej karierze zawodowej.
Spotkanie Maksa z profesorem nie było takie radosne. Mówił prawdę, nie owijał w bawełnę. Noga  wg niego od samego początku była źle leczona. Wg niego po wypadku powinien wymieniony być staw biodrowy, lecz tego w Szwajcarii nie zrobiono. Również staw kolanowy nie funkcjonował tak jak potrzeba.  On pewnie mając  takiego pacjenta  zaraz po wypadku wymieniłby staw kolanowy. On by to zrobił, ale nie negował lekarzy szwajcarskich. Może wówczas, zaraz po wypadku rzeczywiście nie było takiej pilnej potrzeby, aby dokonywać wymiany.
Uciekanie stopy i potykanie się nie było związane tylko ze zmianami stawów i kości.
- Trzeba szukać przyczyny w mózgu. Powiedział.
- Pan profesor sugeruje jakiegoś guza?
- Ja nic nie sugeruję. Uważam, że trzeba szukać przyczyny do końca. Nie poddawać się i usuwać z organizmu to co nie pozwala mu normalnie i prawidłowo funkcjonować.
Maks nie był podbudowany tym co usłyszał. Alicja się rozkleiła i zaczęła płakać.
Wieczorem przy kolacji przy świecach Maks nie był rozmowny.
- Chciałbym jak najdłużej żyć  dla Oliwki. Zniosę  każde cierpienie, byle być z wami i cieszyć się jak ona rośnie i rozwija się. Zgadzam się na wszystko co zasugerował profesor. Zoperuję nogę i wymienię naturalne acz wadliwe stawy. W pierwszej kolejności zrobię tomografię głowy.
    Gustaw Keller nie dowierzał temu, co mówił mu syn. Tu w Szwajcarii czegoś nie dopatrzyli?
- Tato, może tylko precyzyjne są szwajcarskie zegarki, medycyna mniej. Konowałów w świecie nie brakuje, pewnie w twoim kraju też są  lekarze, którzy leczą, ale są bez wyobraźni. Nie potrafią przewidzieć powikłań, czy niedopatrzeń lub zaniedbań.
     Maks zmęczony chorobą i  brakiem perspektyw na powrót do stołu operacyjnego, rozpoczął realizację nowej specjalizacji lekarza chorób wewnętrznych.
    Elżbieta Bosak znając umiejętności i wiedzę Maksa Kellera bez problemu wyraziła  zgodę na zmianę przez niego specjalizacji. Była na tyle ludzkim człowiekiem, że pozwoliła, aby jego pracą korelowała z pracą Alicji.
Powrót Maksa do szpitala i to na inny oddział nie zadziałał na Maksa budująco. Po kilku tygodniach uporał się ze stresem i pracował na pełnych obrotach. Intensywnie również przygotowywał się do operacji stawu biodrowego. Postanowił czekać w kolejce, jak inni pacjenci. Gdy się dowiedział o tym Gustaw, natychmiast opłacił mu operację i kupił staw biodrowy. Maks nie skorzystał z jego propozycji operacji w Szwajcarii. Zrobił mu ją profesor Umbro, który uwielbiał przyjeżdżać do Torunia, do swoich starych znajomych. Był wdowcem. W domu miał gosposię, która dbała  zarówno o jego wyżywienie, ubranie i dom. To mu bardzo odpowiadało, nie szukał sobie kolejnej żony. Przyjazdy do Torunia traktował jak odpoczynek. Z Krzysztofem i Leonem kilkakrotnie wybrał się na ryby.
- Jakie życie jest cudowne nad wodą. Do tej pory myślałem, że kariera naukowa i pieniądze są najważniejsze. Lekarze nie potrafili uratować mojej żony, z którą tylko jeden raz w roku jeździłem na wczasy. Ile pięknych rzeczy w  życiu straciłem, straciliśmy. Użalał  się nad sobą profesor.
- Tu na prowincji lepiej i łatwiej żyć. Praca w  mniejszym  tempie, brak gonitwy za. Tu się zatrzymał  i pomyślał.
- Za nie wiadomo czym.
- Stacho, gdybyś mieszkał  na wsi, to dopiero poczułbyś swobodę. Tam czas płynie wolniej i człowiek wolniej się starzeje. Może jest biedniejszy, ale zdrowszy psychicznie.
- Macie rację. Człowiek zatraca się w gonitwie za pieniądzem, a potem to już kariera i pieniądze gonią człowieka, a on nie potrafi się temu oprzeć.

środa, 21 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz. 21

Pogruchotana w wypadku noga Maksa  dochodziła do sprawności bardzo powoli. Intensywna rehabilitacja spowodowała, że Maks już nie chodził ani o kulach, ani o lasce, ale widocznie kulał.
To przeszkadzało mu w  chodzeniu po schodach, czy przyśpieszaniu tempa..
Pewnego razu Alicja zauważały, że Maks co jakiś czas się potyka. Nie było to nagminne, ale  czasami mu się to przytrafiało.
W czasie rozmowy z Alicją przyznał się, że również to zauważył,  już wcześniej. Nie chciał jej niepokoić, dlatego o tym nie rozmawiał.
     Alicja zleciła mu dodatkowe badania, których początkowo nie chciał wykonać. Gdy już wszystkie badania były w komplecie, sama pojechała do Konstancina spotkać się ze światowej sławy ortopedą.
Był to jej profesor z uczelni medycznej. Ponieważ była wyróżniającą się studentką dobrze ją zapamiętał i bardzo miło przyjął.
Obejrzał zdjęcia i nie ukrywał niezadowolenia. Krok po kroku, praktycznie milimetr po milimetrze pokazywał jej w tomografii  nieodwracalne zmiany w kościach i stawach.
- A w Szwajcarii są lepsze warunki do leczenia tego typu przypadków?
- Dziecko, to co jest w Szwajcarii, jest również w Polsce. Są postępujące schorzenia, których nigdy na świecie nie da się wyleczyć?
- Ależ profesorze, teraz nawet raka można wyleczyć. Odpowiedziała Alicja.
- Tak, niektóre rodzaje, ale nie wszystkie i ty o tym dobrze wiesz.
- To przyjadę z mężem do pana profesora, jeśli oczywiście  jest to możliwe.
Profesor szczerze się uśmiechnął do Alicji.
- Alicjo, dziecko moje. Ja przyjadę do Torunia. Słyszałem o waszym szpitalu, który w rankingu wszystkich szpitali wiedzie prym. A Elżbieta Bosak jest moją koleżanką ze studiów.
- Naprawdę? A Leon Jasiński?
- Leoś też tam pracuje? Zapytał profesor.
- Tak, jest ordynatorem chirurgii a na dodatek moim tatą.
- I ty na studiach nigdy  nie przyznałaś się do tego.
- Twoja mama miała na imię Marta?
Nie czekał na odpowiedź tylko mówił jakby sam do siebie.
- Tak. Marta i Leoś. Najcudowniejsza dziewczyna na roku. Wszyscy strzelali za nią oczami. No ale Leoś miał to szczęście, że to ona go wybrała. Wybrała a potem zostawiła. Chyba jednak ją musiał odnaleźć skoro mają taką córkę,  wspaniałą młodą lekarkę.
Alicja nie wyprowadzała z błędu profesora. Najważniejszy teraz był Maks i jego zdrowie.
Na pożegnanie poprosił Alicję o umówienie go z Elżbietą Bosak.
- Wiesz, mógłbym to zrobić sam, ale mam tyle pracy, że jestem zakręcony jak słoik do majonezu.
Jak mnie z nią umówisz, to przyjadę.
     Wracając do Torunia wiedziała, że nadzieja leży  tylko w rękach profesora. Światowej sławy ortopeda leczył największe znakomitości w świecie, również członków rodzin królewskich.
Alicja wróciła do Torunia optymistycznie nastawiona do życia.
Następnego dnia poinformowała dyrektorkę,  że spotkała się z profesorem Umbro, który chciałby odwiedzić nasz szpital.
- Kurczę, Stasio Umbro.
Zatelefonowała po Leona, który szybko przyszedł do gabinetu pani pryncypał.
- Pamiętasz Stasia Umbro?
- Pewnie, kiedyś w młodości nawet kilka przypadków z nim konsultowałem. Teraz praktycznie jest nieosiągalny, rozchwytywany na całym świecie. Nawet konsultował złamane biodro Papieża.
- Chce przyjechać do Torunia?
- Tak sam, od siebie? Niemożliwe?
- I to za sprawą twojej córki, Alicji. Była u niego w sprawie Maksa.
- Czy to nie prawdziwe powiedzenie, że gdzie diabeł  nie może, tam babę pośle. Ale, że moja Ala dostała się do niego. Cud nad cudami i cudem pogania.
Dyrektor Bosak oznajmiła Alicji, że ona dostosuje się do każdego terminu profesora.
- Pani dyrektor, powiedziałam mu, że to pani zatelefonuje do niego. Był przeszczęśliwy.
Bosakowa trzy razy dzwoniła do kliniki do Konstancina, ale bezskutecznie. Dopiero za czwartym razem udało jej się połączyć z profesorem.
- Mówi Elżbieta Bosak, dyrektor szpitala Copernicus w Toruniu. Czy rozmawiam z profesorem Umbro?
- Ela, laseczko ty moja. No już wiem, że jesteś dyrektorem, ale po co tak oficjalnie. Profesor chyba nie, tylko  jak dawniej Stacho.
- No pewnie. Tytuły naukowe czy zawodowe nie są  przecież ozdobą nazwiska, jedynie potrzebne nam na pewne stanowiska pracy.
- Ela, niezmiernie mi miło, że cię słyszę, będę szczęśliwy, gdy cię zobaczę. Po tylu latach. Och, już cieszę się na to spotkanie.

niedziela, 18 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańska. cz. 20

Oliwka rosła jak na drożdżach. Alicja zakochana w dziecku nie widziała poza nim świata.
Na kilka tygodni, gdy uznała, że Maks po wyjściu ze szpitala dochodzi do siebie przyjechała do Torunia.
Zrobiła przemeblowanie w mieszkaniu, aby czuć się lepiej. Beata była zawsze pod ręką. Kochała siostrzenicę i sama zapragnęła mieć taką dziewczynkę.
Urlop macierzyński nieubłaganie zbliżał się ku końcowi. Alicja była w ciągłych rozjazdach na trasie Toruń Zurich. Małej podobały się loty samolotem i dobrze je znosiła.
W Szwajcarii praktycznie przez cały czas była z Maksem. Nawet towarzyszyła mu na sali rehabilitacyjnej. Dużo rozmawiali o powrocie do Polski. Maks tęsknił za pracą. Jedna noga odmawiała mu posłuszeństwa. Początkowo chodził  o kuli, potem o lasce. Nie było mowy aby stanął za stołem operacyjnym, gdyż nie wytrzymałby fizycznie kilku godzin w pozycji stojącej.
Po urlopie macierzyńskim Alicja wróciła do pracy. Kilka dni wystarczyło jej na wdrożenie się, przypomnienie wszelkich zasad tych pisanych i tych niepisanych. Początkowo dzieckiem, gdy Alicja była w pracy zajmowała się Beata z Jasińskim.
Maks przyjechał do Polski aby rozeznać się, czy w Toruniu będzie mógł być rehabilitowany na takim poziomie, jak w Szwajcarii.
Jak się później okazało, w niektórych przypadkach zabiegi kinezyterapii były skuteczniejsze niż te w Szwajcarii. Po kolejnym miesiącu Maks odrzucił laskę i powoli zaczynał chodzić samodzielnie.
Początkowo nie było to łatwe. Każdego dnia pokonywał  coraz dłuższe trasy. Do domu wracał zmęczony, wręcz wykończony.
     Kończył się 8 miesiąc zwolnienia. Zaproponowano Maksowi rentę rehabilitacyjną. Były to groszowe wpływy, ale zgodził się. Matka każdego miesiąca przysyłała mu pokaźne sumy pieniędzy na normalne życie i rehabilitację. Nie była przecież biedna, była żoną bogatego chirurga i współwłaścicielką kliniki chirurgicznej i kilku przychodni chirurgicznych w Szwajcarii.
    Maks fizycznie się zmienił. Był bardzo szczupły, posiwiały mu włosy, co dodało mu uroku osobistego, ale również lat. Utykał lekko na nogę, ale to mu nie przeszkadzało normalnie funkcjonować.
     Kellerowie poprosili  Łukasza Wileckiego, czy mógłby im  pomóc przy zakupie nowego samochodu.
On za bardzo się nie znał, ale wybłagał   swojego przyjaciela, znanego w Toruniu mechanika samochodowego. W salonie, gdy Alicja z Maksem oglądali   samochody on nosił na rękach Oliwkę.
Bardzo podobały się małej jego czarne okulary. Chwytała rączkami i próbowała mu je zdjąć.
- Maluszku, nie wolno wujkowi zdejmować okularów. Będzie słabo widział.
Mówił do niej tak, jakby cośkolwiek z tego rozumiała. Ona trzepotała rączkami i śmiała się.
Gdy oddał ją Alicji nie była zachwycona, ciągle wyciągała do niego ręce.
W tym dniu obejrzeli  kilka samochodów, ale nie zdecydowali  się na kupno żadnego. Za dwa dni znowu umówili  się z Wileckim. On bardzo chętnie z nimi   włóczył się    i doradzał. Wreszcie zdecydowali się na Mazdę 5 Minivan - siedmioosobowy. Samochód był wygodny, a o to chodziło Alicji, aby jej mąż  miał komfort jazdy. Maks nie odważył się siadać za kierownicą, był zawsze pasażerem żony.
    Gdy Krystyna Keller dowiedziała się, że kupili nowe auto, natychmiast przysłała im  pieniądze.
Kochała swojego jedynego syna ponad życie, dziękowała Bogu za Alicję, która całkowicie oddała się opiece nad jej synem.
     W pracy mało kto przy Alicji mówił na temat wypadku i choroby Maksa. Wszyscy wiedzieli, że Alicja nie lubi takich tematów, nie lubi się rozklejać. Nikt jednak nie wiedział, że w domu często płacze, ogląda zdjęcia z czasów przed wypadkiem i czyta wierszyki, które pisał dla niej Maks.
     Był okres, że Maks nie lubił się z Wileckim. Ale, kiedy  Maks zauważył, jak Wilecki pomaga Alicji, coraz częściej grywał  z Łukaszem w szachy. Maks i Łukasz pod wpływem Jasińskiego odkryli pasję łowienia ryb. Na ten pasjonujący temat  mogliby rozmawiać ze sobą  bez przerwy. 
Mariolka ubolewała nad Alicją Szymańską, a jednocześnie ją podziwiała. Kobieta z małym dzieckiem, chorym mężem,  od niedawno doktor habilitowany i do tego taka pogodna. Ona osobiście pewnie nie dałaby sobie rady i pewnie zaryczałaby się na śmierć, gdyby ją zastała taka sytuacja..
- Wiesz, powiedziała do koleżanki z recepcji.
- Kiedyś zazdrościłam Szymańskiej tego przystojniaczka Maksa, ale teraz jej współczuję. Posiwiały, okulawiony a ona w niego taka zapatrzona, ciągle w nim zakochana.
- Bo wyszła za niego z miłości  i  ślubowała miłość do końca życia.
- Wow. Z miłości? To ja nigdy nie wyjdę za mąż. Co to mi za miłość przy kulawym facecie. Zachichotała Mariolka
- Jesteś  taka głupiutka i niedojrzała odpowiedziała  jej koleżanka. Obraziła ją i przez dwa  dni nie rozmawiały ze sobą.




piątek, 16 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz. 19

Po kilku tygodniach postanowiła  jechać do Szwajcarii. Bała się wyruszyć w taką podróż sama, poprosiła o pomoc Beatę,  która cały czas pomagała jej przy dziecku. Pojechał również Jasiński.
Gdy Alicja zobaczyła Maksa w śpiączce było to  dla niej ogromnym przeżyciem.
Cały czas trzymając go za rękę miała wrażenie, że ją słyszy. Na niektóre zadawane pytania lekko uciskał jej dłoń.
- Krystyna Keller z Jasińskim namówili  Alicję, aby wzięła  z Maksem  ślub. Neurolodzy orzekli, że Maks co prawda jest w śpiączce,  ale jego mózg żyje. Rzeczywiście, Maks po kilku  dniach wybudził się.  Załatwili formalności ze szpitalnym kapelanem, który udzielił  im ślubu. Załatwili również sprawy ojcostwa Oliwki. Choć  był bardzo słaby, był świadomy wszystkiego co mówi, co wokół niego się dzieje.  Gdy mu pokazała dziecko wydawało  się, że chce wyskoczyć z łóżka.
Jasiński z Beatą musieli wracać do Polski. Alicja została w Szwajcarii. Każdego dnia przychodziła do kliniki odwiedzać swojego męża. Miała urlop macierzyński więc jej życie skupiało się jedynie na malutkiej Oliwce i swoim mężu. Krystyna  wspierała synową w każdym calu. Mieszkała w jednej z kilku willi Kellerów. Tu Gustaw miał zakaz przychodzenia, bo w innym przypadku Alicja  wyjedzie. Nie było to mu na rękę, ale się dostosował.
    Gdy  Oliwka ukończyła czwarty  miesiąc życia wszystko wskazywało na to, że Maks już wkrótce wyjdzie ze szpitala, choć będzie jeszcze potrzebował intensywnej rehabilitacji.  Pomimo bardzo dobrej opieki klinicznej wdało się zapalenie płuc. Kolejny raz Maks walczył o życie. Początkowo leżąc pod respiratorem wydawało się, że nie ma szans na przeżycie, jednak się udało. Alicja nie szlochała, nie szalała, szczególnie była skupiona na dziecku. Modliła się o życie Maksa dla ich córeczki.
W Szpitalu Copernicus wieść o zapaleniu płuc a nawet o śmierci Maksa rozniosła się w iście kosmicznym tempie.
Niektórzy już chcieli składać  się na wieniec pogrzebowy, ale Jasiński zdementował  plotkę.
    Krystyna Keller namawiała Alicję, aby  została na stałe w Szwajcarii, znajdą jej tu pracę.  Wahała się, nie chciała mieć nic wspólnego z "teściem", który wniósł w ich życie ogromne zamieszanie.
Tłumaczyła, że dopóki Maks będzie  w szpitalu nie podejmie żadnej decyzji. Później się okaże.

środa, 14 maja 2014

Czy można uwieśc Alicję Szymańska? cz. 18

Jasiński był przeszczęśliwy, gdy dowiedział się, że będzie miał wnuka. Wszystkim wszem i wobec rozgłaszał, że w najbliższym czasie przyjdzie na świat jego pierwszy wnuczek lub wnuczka.
- Leoś, co ty pleciesz,  w jakim najbliższym czasie?
- No za mniej więcej 6 i pół, albo 7 miesięcy.
- No rzeczywiście, to jest w najbliższym czasie. Zaśmiała się Elżbieta.
-  A nie? Co to jest 7 miesięcy w stosunku do wieczności?
W przeciwieństwie do Jasińskiego Gustaw Keller mniej entuzjastycznie podchodził do tej wiadomości.
- Ona, ta dzieweczka z moim synem będzie miała dziecko? Nie lubię jej. Mówił do swojej żony.
Pewnie mówił to również swojemu synowi, bo ten nie chciał ich zapraszać do siebie. 
      Na urodziny Maksa, bez zapowiedzi przyjechali jego rodzice. Alicja była  już prawie pod koniec piątego  miesiąca w ciąży. Maks zaprosił rodziców do restauracji na obiad.
Wcześniej wyprawiali urodziny dla przyjaciół w domu.
Krystyna  Keller wyraźnie była zadowolona z tego, że zostanie babcią. Gustaw wodził za Alą swoimi małymi, wrednymi oczkami. Wyraźnie coś knuł.
Gdy zespół zaczął grać Gustaw zaprosił swoją synową na parkiet. Trochę się ociągała, ale na prośbę
 Maksa wyszła z nim potańczyć.
- Nie wiem, czy Maks ci powiedział, ale to będzie nasz drugi wnuk.
W Szwajcarii Maks ma nieślubne dziecko, zresztą i to też przecież będzie nieślubne.
- Naprawdę? Ze zdziwieniem zapytała  Alicja. Ma dziecko?
Nic mi nigdy nie mówił. No chyba nie miał się czym chwalić. Może to nie jedyne jego dziecko. Jest  taki przystojny i kosił dziewczyny jak kosiarka trawę.
W głowie zaczęły kłębić jej się różne myśli. Czyżby dlatego Maks nie chciał przyjmować w domu swoich rodziców, aby się nie wydało, że gdzieś tam daleko w Europie zostawił dziecko?
- Matka dziecka jest piękną kobietą. Nie wiem dlaczego ją porzucił. Jest córką szwajcarskiego bankiera, bardzo bogata.
 No tak, pomyślała. Ona ma jedynie pensję lekarza i czasami gażę za wykłady.
- Maks obiecał mnie i swojej matce, że jak tylko zrobi staż z transplantologii wróci do Szwajcarii i ożeni się z Ivoną.
Alicja  uwierzyła w słowa Gustawa., bo dlaczego miałaby mu nie wierzyć. Czasami zachowanie Maksa w stosunku do swoich rodziców było zupełnie nieadekwatne do sytuacji, jakby się czegoś bał, jakby bał się, że prawda wyjdzie na jaw.
- Ach Gustawie, oszczędź Alicję, ona jest w błogosławionym stanie. Nie może się przemęczać. Mówiła Krystyna.
Po spotkaniu w kawiarni pojechali do domu. Rodzice Maksa, jak zawsze przedtem i teraz udali się  do hotelu.
Smutna Alicja nie miała chęci na rozmowę, poszła szybko spać.
Kolejne dni były dla Alicji przygnębiające. Nie miała się z kim podzielić wiadomością uzyskaną od Gustawa.
Czasami w rozmowie z Maksem próbowała dawać mu do zrozumienia, że wie o tym, że ma dziecko, ale on w ogóle nie reagował. Nie wiedziała, czy jest takim dwulicowcem, czy tylko nie chce rozmawiać, bo się wstydzi wcześniejszych lat swojego życia.
Jasiński zauważył, że Alicja chodzi przygnębiona. Prosił ją , aby poszła na zwolnienie i odpoczywała. Natomiast Maks uważał, że pewnie natłok pracy wpływa na jej stany depresyjne.  Gdy nie było w domu Maksa, przysięgała sobie, że jak wróci, to szczerze z nim porozmawia. Gdy przekraczał próg domu wycofywała swoje wcześniejsze postanowienia. Nie potrafiła rozmawiać na tak dla niej bolesny temat. Tydzień za tygodniem mijały. Alicja kochała mężczyznę swojego życia, nie chciała go ranić, jednocześnie chciała znać prawdę. Mijały  kolejne tygodnie. Alicja była miedzy młotem a kowadłem. Bała się, że gdy Maks się do wie, że zna jego tajemnice na pewno odejdzie. Nie chciała też zalegalizować związku, bo nie była pewna przyszłości.
- Teraz mu powiem. Jeśli tamta kobieta potrafi sama wychowywać dziecko, zostawię go i też będę samotną  matką. Jedno z tych dzieci będzie żyło bez ojca. Które? Wybierze sam.
Siedząc przy kolacji był rozkojarzony. Mówił, że miał wyjątkowo trudną operację, która trwała prawie osiem godzin.
- Maks, czy nie masz mi nic więcej do powiedzenia, oprócz tego co mówisz?
- W jakiej sprawie?
- W sprawie ojcostwa.
- Aluś, kiedyś cię błagałem, abyśmy wzięli ślub i byłoby po sprawie. Odwlekasz, nie wiem dlaczego.
Po narodzinach pójdziemy do USC i dzieciątko, moje dzieciątko, niezależnie czy będziesz moją żoną, czy też nie,  będzie nosiło nazwisko Keller.
- Jaka jest różnica wieku między naszym dzieckiem a twoim w Szwajcarii?
- Proszę? Maks miał wrażenie, że Alicji coś się pomieszało w głowie?
- Przecież wiem, że masz  już synka. Nawet widziałam jego zdjęcie. Ojciec mi go pokazał na zdjęciu.
- Czyj ojciec?
- No chyba nie mój, tylko twój.
Maks popatrzył na Alicję i wykonał  telefon do Leona, aby natychmiast przyjechał, bo Alicja ma urojenia.
- Jeśli to sprawy między wami, to je sami rozwiązujcie. Odpowiedział Leon.
- Przyjedź. Błagam.
Rozmowa Alicji i Maksa przekształciła się w kłótnię. Każdy miał swoje argumenty, które były niepodważalne.
Gdy w progu Ala zobaczyła ojca, podeszła i się do niego wtuliła. Łkając powiedziała, że jej dziecko będzie miało ojca kłamczucha i babiarza, który w każdym zakątku świata ma potomka..
- Leon, słyszysz co ona bredzi?
- Aluś, skąd masz taką wiedzę. Może to nieprawda?
- Co nieprawda, co nieprawda. Sam mi o tym powiedział  jego ojciec.
Maks chwycił za telefon i wykręcił numer ojca.  Dopiero za siódmym, czy ósmym razem w słuchawce usłyszał jego głos.
- Co ty naopowiadałeś Alicji? Że mam dziecko w Szwajcarii?
- No bo masz. Usłyszał odpowiedź.
 Ponieważ telefon był ustawiony na głośnomówiący odpowiedź ojca słyszał zarówno Jasiński, jak również Alicja.
- Zaklął siarczyście i wyzwał ojca od degeneratów, pijaków spod budki z piwem i obrzucił go epitetami uważane za obelżywe.
- Daj mi matkę, co ty pieprzysz.
- Matka wyjechała z wystawą do Paryża, wróci za kilka dni.
Rzucił słuchawką, szarpnął telefon, aż wyrwał go z gniazdka.
- Alicja, to nieprawda. Mój ojciec cię  nie lubi i chce nas skłócić.
Alicja nie uwierzyła Maksowi. Zebrała pośpiesznie kilka swoich ciuszków i pojechała do Jasińskiego.
Przez całą noc płakała. Maks natomiast w swoim  domu szalał. Zdemolował swój gabinet, rzucił laptopem gdy nie mógł się w żaden sposób skontaktować z matką.
Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec na własnego syna  rzuca takie oszczerstwa.
Alicja przez kolejne dni nie pojawiła się w pracy. Wzięła sobie zwolnienie lekarskie. Maks w żaden sposób nie mógł z nią porozmawiać. Gdy przyjechał do willi Leona, ten go nie wpuścił  do domu tłumacząc, że ona potrzebuje spokoju.
Pisał jej sms-y bo nie odbierała telefonów.
Początkowo nie chciała ich czytać.
Kiedyś o północy zadzwonił  telefon. Bezwiednie go odebrała i usłyszała słowa, że Maks Keller jest w tragicznym stanie. Uległ wypadkowi na szwajcarskiej autostradzie w pobliżu Zurichu.
Krystyna Keller odłożyła telefon i nic więcej nie powiedziała. Nie była w stanie.
Oszołomiona Alicja zawołała ojca.
- Tato, chyba odeszły mnie wody płodowe. Zadzwoń po karetkę. Muszę jechać do szpitala.
Karetka przyjechała bardzo szybko.
Poród nie odbył się bez komplikacji. Wanat zdecydował o cesarskim cięciu.  Alicja urodziła dziewczynkę.  Ponieważ był to poród przedwczesny dziecko zostało umieszczone w inkubatorze.
Wszyscy wokół dziwili się, że Maksa w tak trudnym czasie nie ma przy Alicji. Dopiero po kilku dniach szpital obiegła wiadomość, że Maks w tragicznym stanie  jest w szwajcarskim szpitalu.
     Po powrocie ze szpitala,  Alicja pojechała do mieszkania Maksa.
Na stole leżał list. W liście do Alicji pisał, że to są oszczerstwa, że nigdy nie miał żadnego dziecka. On sam nie jest biologicznym synem Gustawa Kellera, lecz synem Krystyny zaadaptowanym przez Gustawa.
W liście była również wzmianka, że przed wyjazdem do Szwajcarii w biurze notarialnym sporządził testament, w którym w razie jego śmierci wszystko przekazuje dla niej i wspólnego  dziecka, które chce, aby nosiło nazwisko Keller.
To już było zbyt wiele dla Alicji.
- Kłamstwo ojca i zniszczenie rodziny przez alkoholika było czymś niewyobrażalnym.
Tak przecież kochała swojego Maksa, a jedno zdanie zapijaczonego ojca doprowadziło do katastrofy równej z tsunami.







wtorek, 13 maja 2014

Czy można uwieść Alicje Szymańską? cz. 17

Maks zatelefonował do Alicji, że wróci bardzo  późno, bo ma ważne sprawy do załatwienia.
Nie dopytywała jakie, ale pewnie osobiste.
Wróciła do domu i ugotowała obiad. Nie był taki sam, jaki robi Maks, ale jej osobiście  smakował.
Wieczorem była nieco zaniepokojona, że ciągle nie wraca. Włączyła telewizor i oniemiała z wrażenia.
W wiadomościach podawali, że obywatel szwajcarski zakłócił spokój na lotnisku, grożąc  stewardesie. Wezwano policje i brygadę antyterrorystyczną. Alicja nie dowierzała własnym oczom, gdy zobaczyła w telewizji Gustawa Kellera, podobno potencjalnego zamachowca. Nie wiedziała, czy ma płakać, czy się śmiać  z oskarżenia, że ten starzec, prawie zawsze pod wpływem alkoholu mógłby być niebezpiecznym przestępcą. Intuicja jej podpowiadała, że Maks jest w Warszawie i załatwia formalności związane z ojcem.
Wrócił nad ranem, zmęczony i zdruzgotany.
- Mój ojciec pijak, babiarz i jeszcze na dodatek awanturnik.
Przeprosił Alicję za to, że się do niej nie odzywał, ale nie był w stanie, bo wyładowała mu się komórka. Opowiedział jej o całej akcji na lotnisku i o tym, że poprzez ambasadę szwajcarską będą załatwiane wszelkie formalności związane z jego powrotem do Szwajcarii.  Matka zapłaci  kaucję a on będzie za swoje wybryki odpowiadał z wolnej stopy.
      Alicja wzięła z nim  zamianę koleżeńską. Nie był w stanie iść do pracy. Ona dzisiaj będzie pracowała za siebie i za niego.
Jasiński, który znał ojca Maksa  współczuł mu, że syn musi wstydzić się za ojca.
- Widzisz córeczko, co może alkohol? Niektórzy lekarze przyjmują dowody wdzięczności w postaci koniaczków. Powoli, powoli wpadają w nałóg. Zawsze  się tego bałem  i kontrolowałem swoje postepowanie. Daj Boże, że zawsze potrafiłem odgonić się od pokus.
Alicja wtuliła się do ojca i dziękowała za to, że go odnalazła i poznała jako szlachetnego, wspaniałego człowieka.
- No już nie rozklejaj się i pędź na blok operacyjny. Tylko      myśl o operacji a nie o starym Kellerze. Jemu już w życiu nic nie pomoże. Puścił oczko do córki i przesłał jej na odległość  całusa.
     Przez kilka dni w domu panowała napięta sytuacja. Maks przeżywał  nieodpowiednie zachowanie swojego ojca, które praktycznie obiegło cały świat zarówno drogą telewizyjną, jak również przez Internet. Nie wiedział, jak ma się zachować.
- Kochanie, przecież niejeden raz ci mówiłam, że nie odpowiadamy za zachowanie i czyny własnych rodziców.
- Wiem. Myślę  jednak, że nasz planowany ślub odłożymy i wrócimy do tematu za kilka miesięcy. Musisz być pewna, że nie jestem taki sam jak mój ojciec.
- Ale ja jestem pewna już teraz. Ale nie napieram i rzeczywiście poczekajmy. To ty musisz być gotowy do podjęcia  tej, ważnej na całe życie decyzji.
    Życie toczyło się jak dawniej. Wyznawali sobie miłość, nie tylko słownie, ale i czynami. Wspierali się w pracy. Praktycznie nie rozstawali się nigdy. Byli ze sobą i dla siebie.




Czy można ją uwieść,
czy można ją kochać,
czy będzie cię  chciała
nikt nie wie.
Wiem za to ja jeden,
jak bardzo cię kocham,
jak pragnę żyć
tylko dla ciebie.


Piosenkę, którą wymyślił kiedyś Maks coraz częściej śpiewał przy goleniu.
- Maks, ciągle śpiewasz ta piosenkę, jak zdarta płyta. Może wejdziesz w inny repertuar.
- To jest moje największe dzieło poetyckie. Wszyscy pracownicy Copernicusa, płci męskiej uważali, że jesteś oschła, niedostępna, przemądrzała i taka tam Warszawianka.
-A ja uważam, że psy szczekają  a karawana idzie dalej. Nigdy nie płaszczyłam się przed nikim i nie zabiegałam o względy. A jestem, jaka jestem i nie zmieniam się. Jestem stała we wszystkich dążeniach, również w uczuciach i kocham cię.
- Teraz mówią inaczej. Że jesteś super koleżanką, niezłą babeczką i wspaniałą narzeczoną. Inna, takiego jak ja pogoniłaby na cztery wiatry.
- Dlaczego?
- Za moją przeszłość i za moich starych, a przede wszystkim za ojca. Przecież dzieci otrzymują w genach wiele od swoich rodziców.
Alicja chwyciła się  za usta i pobiegła do łazienki.
- Mam chyba niestrawność. Od dwóch dni nie mam apetytu, a jak czuję jakieś zapachy to  mnie mdli.
- Brałaś jakieś  lekarstwa?
- Nie, ale muszę coś sobie zaaplikować.
Maks powiedział, że skoczy do  apteki i przyniesie jej jakieś  ziółka.
Wyjątkowo szybko wrócił do domu i dał jej małą reklamówkę.
- Najpierw postawimy diagnozę , a potem będziemy cię  leczyć.
- Kupiłeś   mi test ciążowy?
- Jeśli wyjdzie negatywny dopiero zaaplikujemy leczenie farmakologiczne.
Alicja weszła do łazienki. Dosyć długo z niej nie wychodziła.
Maks zajął się przygotowywaniem czegoś  do jedzenia. Krzątał się w kuchni.. Alicja cichutko jak myszka podeszła do niego i oddała mu przeprowadzone badania.
- Maks, jestem w ciąży. Nie krzyczała z zachwytu, ale też nie płakała.
Chwycił ją na ręce  i zaczął  kołować i śpiewać, że Ala i Maks będą mieli dzidziusia.
- Już wiem, co będą  mówić w Copernkusie.
 Mariola recepcjonistka do swojej koleżanki. Popatrz, idzie ten ważniak, co nie tylko uwiódł tą Warszawiankę Szymańską, ale będzie miał z nią dziecko.
Albo Wiluś powie, Maksie gratuluję ci. Jesteś farciarzem. Nikt nie był w stanie uwieść Alicji Szymańskiej  a tobie się  udało i jeszcze na dodatek będziecie mieli dzidziusia.
A Orda powie. Maks, moje gratulacje. Próbowałem uwieść Alicję, ale tylko tobie się to udało. No a teraz będziecie mieli dziecko.
Wymieniał jeszcze innych lekarzy, w tym Gułę, takiego jednego z pediatrii no i oczywiście Wanata.
- A Piotr Wanat powie. Przyjacielu, cały czas chciałem odbić ci Alicję. Niestety, tylko tobie udało ci się zawrócić jej w głowie i rozkochać. A teraz jeszcze dziecko.
 Gratuluję i zazdroszczę. Teraz  już wycofuję się, nie będę próbował ci jej odbić, bo wiem, że połączyła was prawdziwa miłość.
Alicja słuchał co plecie Maks i była pełna podziwu jego gry aktorskiej.
Poklepała się po płaskim brzuszku i powiedziała.
- Słuchaj maluszku, twój tata jest świetnym chirurgiem, ale też super aktorem.
Zastanawiali się, kiedy to ogłosić światu. Doszli do wniosku, że wproszą się do Jasińskiego na obiad, albo kolację i wówczas będzie okazja mu o tym powiedzieć. Potem zawiadomią jego mamę,  tzn. rodziców,  a dopiero później wszystkich innych.







niedziela, 11 maja 2014

Czy można uwieść Alicje Szymańską?... cz. 16

Pobyt w Wilnie był zarówno bardzo pracowity, jak również naładowywał ich  pozytywną energią.  Wykłady, dyskusje, filmy medyczne i zajęcia warsztatowe trwały każdego dnia około 9 godzin. Dopiero wieczorem zwiedzali to piękne miasto.
Przypominali sobie fakty historyczne związane z Unią Polsko-Litewską, Barbarę Radziwiłłówną, piękną żoną  króla Zygmunta Augusta.
Książę Litwy, Jagiełło, został poprzez małżeństwo (faktyczne i polityczne) z Jadwigą królem Polski, łącząc unią dwa państwa, Polskę  i Litwę.
- Nigdy nie byłem dobry z historii, więc niewiele o niej wiem. Alicja zrobiła  mu mini wykład na temat tej jakże pięknej kobiety.
- Po śmierci pierwszego męża Barbara Radziwiłłówna nawiązała romans z młodym królem Zygmuntem Augustem. Poślubił ją w roku 1547, po śmierci pierwszej małżonki. Ślub zawarto w sekrecie oraz bez zgody rodziców i bez zasięgnięcia opinii rady, w celu zalegalizowania potomka, którego jakoby spodziewała się Barbara. Ujawnienie mezaliansu spowodowało wielki skandal i ostrą kampanię przeciwko uznaniu ważności małżeństwa monarchy z poddaną. Zygmunt August walczył o koronację małżonki. Barbarę Radziwiłłównę nazywano publicznie wielką nierządnicą litewską, używając również wyrażeń niecenzuralnych, wyliczano jej rzekomych kochanków, a nawet atakowano słownie podczas bezpośrednich spotkań. Barbara została ostatecznie koronowana na pół roku przed swoją śmiercią. Po  długiej i ciężkiej chorobie. Zygmunt August okropnie rozpaczał za swoją ukochaną żoną.
- To musiała być wielka miłość młodego króla, który przecież mógł wybierać w kobietach, jak tylko chciał.
Alicja mu odpowiedziała, że w kobietach mógł może wybierać,  ale nie każda mogła zostać królową Polski. A ona została, choć na kilka miesięcy.
- Co tam królowa Polski, dawne dzieje. Ty jesteś moją królową i myślę,  że mocniej cię kocham niż Zygmunt August swoją Barbarę.
Słyszeć takie wyznanie pewnie niejedna kobieta by chciała. Alicja również kochała Maksa ponad wszystko.
     Po powrocie do Torunia dyrektor Bosak zobowiązała ich do przeprowadzenia szkolenia wśród pracowników na temat poruszany na sympozjum w Wilnie.
- Muszę wykorzystać waszą wiedzę. Co prawda  szpital nic nie musiał płacić  za wasz pobyt na
sympozjum, ale nie było was w pracy. Wiec jakoś musicie pokazać ludziom, że nie byliście tam w celach towarzyskich, lecz naukowych.
     Dyrektor Bosak wiedziała, że za wykład na tego typu sympozjach otrzymuje się wynagrodzenie, ale nie miała zielonego pojęcia, ile otrzymała Alicja.
Chociaż Ala była młodym lekarzem uznawana  była w kręgach medycznych za specjalistę i obiecującego nie tylko chirurga, transplantologa, ale również naukowca.
    W nocy ktoś ich obudził uporczywym dzwonieniem do domofonu. Maks pierwszy zerwał się z łóżka i pobiegł otworzyć drzwi. Był bardzo zdziwiony widząc swojego ojca. Wyraźnie wskazywał na upojenie alkoholowe.
- A ty co  tutaj robisz o tak późnej godzinie.
- Jestem w Polsce służbowo, więc przyjechałem odwiedzić syna.
- Nie jestem sam, jestem z Alicją.
To dobrze, mnie to nie przeszkadza. Może wreszcie ją dobrze poznam.
Wszedł a raczej wtoczył się do salonu. Alicja szybko ubrała się w spodnie i bluzkę  i wyszła mu na spotkanie.
- Dzień dobry dzieweczko. Powiedział bełkotliwym głosem.
- To nie jest dzieweczka, tylko moja Alicja. Jesteśmy po zaręczynach.
- A, po zaręczynach? Kiedy i gdzie? Dlaczego o tym nie wiem ja i twoja matka.
Maks popatrzył błagalno - przepraszającym wzrokiem na Alicję.
- A to dlatego nie wiesz, bo zawsze jesteś napity jak bąk.
- Ja, twój ojciec napity? Chyba nie widziałeś mnie pijanego. Teraz jestem tylko na rauszu.
Maks zapytał dlaczego przyjechał  bez uprzedzenia i dlaczego jest w takim stanie, jakim jest.
- Synu, bo kocham życie i alkohol. I również takie dzieweczki, jak ta twoja. Chciał dotknąć Alicje za rękę, ale ona szybko odsunęła się do tyłu.
- Maks, przepraszam, idę spać.
Maks pocałował ją w usta i przeprosił za ojca. Gdy weszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi, Maks  zrobił ojcu karczemną awanturę. Kazał mu się wynosić  z jego domu. Jeśli tego natychmiast nie zrobi zadzwoni na policję.
- Ty zadzwonisz na policje na własnego ojca?
- Bez problemu to zrobię.
Ojciec jeszcze przez kilka minut coś bełkotał i powiedział, że w takim razie dziękuje "za gościnność' jedzie do hotelu.
Maks zatelefonował po taksówkę i sprowadził go ze schodów.
- Pozdrów mamę i przyznaj się, w jakim stanie do mnie przyjechałeś.
Wsiadł do taksówki i odjechał.
Maks powoli wchodził po schodach, czuł się nieswojo. Myślał, w jaki sposób ma usprawiedliwić zachowanie ojca.
Gdy wszedł do sypialni Ala spała. Nie chciał jej budzić, więc poszedł spać do salonu.
     Po przebudzeniu Alicja zdziwiła się, że nie ma przy niej ukochanego. Zerwała się na nogi i wybiegła z sypialni. Maks smacznie spał. Przykucnęła przy kanapie i pocałowała go w usta.
- Nie przejmuj się. Uważam,  że to nie było na jawie, a jedynie zły sen, do którego nigdy nie wracajmy. Kocham cię, nie obchodzą mnie inni. Nie mamy wpływu na zachowania naszych rodziców, oni są dorośli. Dlatego żyjmy tylko dla siebie.
Maks kolejny raz przekonał się jak dobra i szlachetna jest jego wybranka serca.





czwartek, 8 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz.14

Maks tęsknił za Alicją. Kilka dni bez tej kobiety wydawały mu się wiekiem. Po wyjeździe rodziców, którzy w Toruniu zabawili jeden dzień, pojechał do Bydgoszczy, kupił bilet i poleciał do Pragi. Bez problemu znalazł instytut, gdzie odbywało się sympozjum. Ponieważ był to kolejny dzień obrad, nikt nie sprawdzał listy, więc Maks bez problemu wszedł na salę. Właśnie za chwilę Alicja miała wygłosić swój wykład. Gdy weszła na podium zapytała, czy ma mówić  po czesku, angielsku czy po polsku.
Lektor poprosił, aby swój wykład wygłosiła w języku czeskim, to on będzie tłumaczył.
Maks nie dowierzał własnym uszom. Mówiła biegle, bez zająknięcia.
- Ile ta kobieta skrywa przed nim tajemnic? Nie przyznała się, że tak biegle mówi po czesku.
Co prawda kiedyś opowiadała mu o rodzinie mieszkającej w Czeskim Cieszynie, ale żeby tak władać tym językiem.
Wyszedł cichutko z sali. Zapytał po drodze kogoś z organizatorów, gdzie jest kwiaciarnia. Okazało się, że bardzo blisko, za rogiem budynku, w którym odbywa się sympozjum. Kupił ogromny bukiet czerwonych róż i wrócił na salę. Wykład jeszcze trwał. Gdy zakończyła,  wszyscy zaczęli bić  brawo. Maks z kwiatami wszedł na scenę, gdzie stała mównica. Podszedł do Alicji, pocałował ją w rękę i wręczył kwiaty. Szeptem zapytał, czy wyjdzie za niego.
- Mam w kieszeni pierścionek, czy mam teraz przed tobą uklęknąć i poprosić cię  o rękę.
- Maks, co ty tu robisz? Zapytała ze zdziwieniem.
- Nie rób mi przysłowiowej "siary". Jeśli ci powiem, że tak, to nie będziesz robił przedstawienia.
- Więc wyjdziesz za mnie?
- Tak. Odpowiedziała mu i miała chęć rzucić mu się na szyję. Wzięła  jednak go tylko za rękę, jeszcze raz podziękowała za wysłuchanie wykładu i zeszli ze sceny.
Wykład Alicji okazał się jednym z lepszych ze wszystkich wygłoszonych.
Idąc na przerwę dopytywała go jak znalazł się w Pradze, jak tu trafił.
- Dla zakochanego mężczyzny nie ma żadnych przeszkód, ani barier, których nie można pokonać.
Dla mnie tym bardziej. Kocham cię i przy tobie dopiero dowiedziałem się, co to słowo znaczy.
Alicja nie zrezygnowała z dalszego uczestnictwa w sympozjum, więc umówiła się z Maksem po zakończeniu.
- Będę na ciebie czekał. Pozwiedzamy Pragę i pojedziemy do domu.
- Pojedziesz ze mną do Cieszyna? Do mojej przyszywanej 90 letniej babci.
- Jeśli uznasz, że warto mnie tam pokazać, to z miłą chęcią.
Wracając do Polski samochodem Alicji zajechali do Cieszyna, Było już bardzo późno. Ciocia, daleka kuzynka mamy, zaproponowała im nocleg.
Następnego dnia rano, przy śniadaniu Maks poznał babcię Alicji. Byłą kobietą sprawną zarówno fizycznie, jak i umysłowo.
- Babciu, to mój chłopak.
- Ile macie lat? Zapytała.
Gdy odpowiedzieli, babcia skwitowała, że w tym wieku ona już miała "wszystkie dzieci", to znaczy dwie córki i syna.
- Właśnie, jest okazja, żeby się oświadczyć. Wyjął z kieszeni pierścionek i zapytał Ali czy wyjdzie za niego.
- Ala spojrzała  na babcię, a ona jakby jej podpowiadała, co ma powiedzieć.
- Tak, wyjdę.
Gdy wyjeżdżali do Polski, babcia pobłogosławiła ich związek.
- Nareszcie doczekałam się, że moja najmłodsza wnuczka już niedługo będzie mężatką, doktorową Keller.
- Babciu, ona będzie doktor Keller, a może doktor habilitowany  Alicja Keller. Powiedział zadowolony Maks.
W drodze Alicja poczuła zmęczenie. Maks zamienił się z nią miejscami i do samego Torunia  prowadził samochód.
Co jakiś czas nieznaną melodią śpiewał, że warto było przylecieć do |Pragi, bo poznał babcię, oświadczył się i dowiedział, że po czesku mówi tak samo jak po polsku.
- Maks, wiem, że zamieniłeś się z Wileckim, ale byłeś nam niezbędnie potrzebny, bo po kraksie na moście potrzebowaliśmy wielu lekarzy, na przywitanie powiedział Leon.
- Załatwiałem poważne sprawy. Wziął rękę Alicji  do swojej ręki, w taki sposób, aby widać było na  palcu pierścionek  i ją pocałował.
Jasiński od razu wiedział o co w tym wszystkim chodzi.
- Super dzieciaki, cieszę się bardzo. Cmoknął  Alicję w policzek, a Maksowi podał rękę.
- To kiedy ślub?
- Jaki  ślub, czyj ślub zapytała Beata, która właśnie teraz nadeszła.
- Beciu, popatrz na jej rękę.  Oni się zaręczyli.
Beata szczerze pogratulowała siostrze.
- No Maksie Keller, nigdy nie przypuszczałam,  że wejdziesz do naszej rodziny. Ale bardzo się ciszę powiedziała Beata i również im pogratulowała.







poniedziałek, 5 maja 2014

Czy można uwieśc Alicje Szymańską? cz. 13

Maks z Alicją zaprosili do swojego domu Sylwię z narzeczonym, Beatę z chłopakiem, Wanata z Żelichowską i Wileckiego z osobą towarzyszącą oraz Jivana z żoną. Byli przekonani, że Wiluś, jak zawsze przyjdzie sam. On natomiast spłatał im figla, bo przyszedł z piękna dziewczyną.
- To jest Monika, przedstawił wszystkim.
Monika była o wiele lat od niego młodsza, co było widać na oko, nie trzeba było zerkać  do metryki urodzenia.
Podobne wspólne kolacje organizowali inni, ale Wanat czy Beata zawsze gości zapraszali do restauracji.
Menu wymyśliła Alicja, natomiast wszystkie potrawy przygotował własnoręcznie Maks.
Były tak pyszne, że Monika powiedziała, że chyba  minął się z powołaniem. Powinien być  szefem kuchni w najdroższej restauracji świata.
- Pochlebiasz mi, ale moim powołaniem jest chirurgia. Musisz kiedyś przyjść na galerię i zobaczyć z jaką pasją operuję.
Wilecki może w tym momencie nie był zbytnio uprzejmy mówiąc, że najlepszym chirurgiem jest Alicja Szymańska.
- Tak, to prawda jednogłośnie powiedziały Sylwia z |Beatą. One przecież bardzo dobrze wiedziały, bo prawie zawsze wspólnie operowały.
Maks niby nie poczuł się urażony, bo sam wszystkim wszem i wobec oznajmiał, że Alicja jest najlepszym lekarzem w Copernikusie. 
Nie wiadomo dlaczego kilka razy dociął Monice, że Wiluś przy niej wygląda  tatusiowato.
Dopiero przed wyjściem Łukasz wygadał się, że Monika jest jego przyrodnią siostrą.
Alicja co prawda wiedziała, że Wiluś ma siostrę, ale nie wiedziała, że przyrodnią. Nigdy też jej wcześniej  nie widziała na oczy.
Beata z Moniką nadawały na jednych falach. Zostały później dobrymi przyjaciółkami. Choć mieszkała w Bydgoszczy, często zaglądała do Torunia.
    Monice bardo podobał się Maks Keller. Za pozwoleniem dyrektora szpitala wchodziła na galerię  i przyglądała  się, jak on  operuje . Większość operacji robił Maks z Alicją, ale Monika zawsze piała z zachwytu, jak cudownie operuje Keller. Zauważyła to Sylwia i podzieliła się tym  z Beatą.. Razem w duecie postanowiły zadziałać.
    Beata, pomimo, że uważała Monikę za swoją przyjaciółkę nie mogla dopuścić do tego, aby próbowała rozwalić związek jej siostry.
Kiedyś będąc razem w kawiarni w Bydgoszczy przeprowadziła z nią rozmowę.
- Podoba ci się Maks Keller?
- Nie do końca. Jego charakter  nie jest w moim typie. Odpowiedziała.
- Słuchaj Monika, Alicja jest moją siostrą i nie pozwolę żadnej dziewczynie aby próbowała rozbijać jej związek.
- No co ty  Beata. Przecież to  niemożliwe. Maks zakochany jest w Alicji, to widać, słychać i czuć.
- No właśnie, dlatego nawet nie patrz w jego stronę i nie przychodź więcej na galerię. Już z Wileckiego się śmieją, że jego siostra próbuje rozwalić związek najszczęśliwszej pary w Copernikusie.
- Dobrze. Nie wiedziałam, że w tym szpitalu jest taka solidarność. Ale to nie tak, jak myślisz.
- Ty nie wiesz, co ja myślę. Dlatego radzę ci abyś zmieniła swoje postępowanie.
Monice zaczęły lecieć łzy po policzkach.
- Dlaczego ryczysz?
- Mój chłopak był lekarzem. Początkującym, dobrze zapowiadającym się chirurgiem. Rok temu zmarł na raka trzustki. Łudząco był podobny do Maksa, lecz nieco młodszy. Gdy patrzę na Maksa Kellera koję swój żal i smutek po jego stracie. Nic poza tym. Kilka lat temu zmarł nasz brat, potem mój chłopak.
Łatwo kogoś niesprawiedliwie osądzić, trudno zrozumieć.
Beata trochę głupio się poczuła, jednak nie przeprosiła Moniki. Pomyślała, że musi zapytać  Łukasza, czy to co mówi jego siostra jest prawdą.
     Rodzice Maksa po trzech tygodniach znowu zadzwonili do syna, że chcą go odwiedzić w Toruniu.
 Niechętnie, ale wyraził zgodę. Poinformował o tym Alicję.
- Przykro mi Maksie, ale w tym czasie wyjeżdżam do Pragi.  Przecież o tym dobrze wiesz.
- No wiem. Jednak kiedyś będę musiał przedstawić cię swoim rodzicom.
Mocno nie rozpaczał z tego powodu, bo tak naprawdę nie chciał, aby Alicja akurat właśnie teraz ich poznawała. Matka leczy się na depresję, w którą wpędził ją małżonek, ojciec alkoholik.
Maks będzie tęsknił bardzo za Alicję, ale wg niego jest to dosyć dobre wyjście , aby Alicja jeszcze nie teraz poznawała jego  matkę, która bezgranicznie kocha swojego męża tyrana, babiarza i pijaka.
Czasami  myślał o Leonie, szlachetnym lekarzu, który przez całe swoje życie wychowywał sam córkę. Jak poznał swoją pierwszą córkę, o której istnieniu nie miał zielonego pojęcia szalał ze szczęścia. Jego ojciec poza pieniędzmi, których miał pod dostatkiem chyba wyzbyty był wszelkich uczuć. Uważał, że każda kobieta może być jego, może ją kupić za franki szwajcarskie.




niedziela, 4 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską ? cz. 12

Maks przygotował się do wyjścia ze szpitala. Poczekał jeszcze, aż Alicja zakończy operację. Poszedł do gabinetu Jasińskiego na chwilę szczerej rozmowy. Opowiedział mu, że praktycznie przez przypadek trafił do szpitala, chciał być jak najdłużej z Alicją.
- Leon, nie miał byś nic przeciwko temu, jak zamieszkałbym z twoją córką?
- W hotelu lekarskim?
- No co ty, mam przecież mieszkanie.
Leon odpowiedział mu, że Alicja jest bardzo dorosła i decyduje o sobie. Nie chce nawet zamieszkać u niego, więc nie może wypowiadać się na  ten temat.
Alicja skończyła operowanie i wpadła do ordynatora podzielić się spostrzeżeniami z wyniesionej operacji.
- Ty jeszcze nie w domu? Och, zapomniałam, mam przecież kluczyki od twojego samochodu. Zaraz ci je oddam, muszę zejść do szatni.
Razem poszli na parter. Alicja z torebki wyjęła kluczyki i chciała je oddać Maksowi. On stał za jej plecami oparty o szafkę  i otwarte drzwi, tworząc rękami koło. Gdy się odwróciła nie miała manewru ruchu.
- Alicja, kocham cię.
Otworzyła szeroko oczy, jakby pierwszy raz słyszała takie wyznanie.
- Od pierwszej chwili jak cię zobaczyłem w szpitalu, już wiedziałem, że będziesz kobietą mojego życia.
- Maks, my się prawie nie znamy, a ty mi wyznajesz miłość.
- Ja ciebie już dostatecznie znam i wiem, że chciałbym być z tobą. Jeśli ty mnie nie znasz, to wprowadź się do mnie i będziemy poznawać się każdego dnia i każdej nocy.
Te słowa oszołomiły Alicję.  Maks  też od samego początku jej się podobał, ale nigdy nie dała mu ani nikomu innemu do zrozumienia, że jest nim zainteresowana.
- Maks, jestem w pracy i proszę zachowuj się.
- Praca pracą, a uczucie uczuciem. Miłość ma swoje racje, których rozum nie zna i nie zważa na czas i miejsce.
Rozstając się na holu powiedział , że przyjedzie po nią pod szpital, bo przecież nie ma jak wrócić do domu.
- Mogę wrócić taxi.
- Nic z tego, będę na ciebie czekał i nie próbuj się wykręcać.
Kilka tygodni trwało przekonywanie Alicji, aby wprowadziła się do Maksa. Miała milion powodów na nie, ale on był cierpliwy. Sam się dziwił, że ta kobieta nauczyła go metody "małych kroczków", których wcześniej nie znał.
W dniu, kiedy wprowadziła się do niego szalał ze szczęścia. Nawet nie zakłócił mu tego telefon rodziców, którzy chcieli przyjechać do Polski i go odwiedzić.
- Przykro mi, to jest niemożliwe. Nie będę mógł z wami się spotkać. Mam wiele innych rzeczy na głowie, praca, wyjazd poza granice Polski. Gdyby powiedział, że poza Toruń, pewnie  by przyjechali i włóczyli się za nim po Polsce.
- Maks, kłamiesz swoich rodziców. Nie jest to fer.
- Aluś, nie chcę teraz z nimi dzielić się tobą. Są dla mnie ważni, ale ty jesteś najważniejsza.
Nie ufam mojemu ojcu, jest starym podrywaczem i lubi młode kobiety.
- Jesteś zazdrosny?
- O ciebie tak. Mój ojciec jest nieobliczalny, dla mnie chory i dziwię się, że moja matka wszystkie jego wybryki tyle lat toleruje. Ale cóż, uzależniona jest od niego. Jest  forsiasty, ona nigdy nie pracowała, była na jego utrzymaniu. Na stare lata nie odejdzie od starego, alkoholika.
     Alicja była zdziwiona szczerością Maksa. Ona chyba nigdy by tak źle nie mówiła o swoich rodzicach. Zresztą, mama była dla niej oddana a ojca nie znała ponad 30 lat. Teraz gdy go poznała, wydaje jej się, że jest najlepszym ojcem na świecie i nie ma do niego żalu za poprzednie lata, kiedy  nie wiedziała kim jest.
     W sobotę razem z Leonem i Beatą wyjechali poza Toruń na ryby. Łowienie  ryb dla Alicji było czymś mało ciekawym. Maks wpatrzony w taflę jeziora wypatrywał ryb. Alicja aby mu nie przeszkadzać leżała na trawie obok niego i czytała książkę. Czasami  on szeptał jej czułe słówka, ona mu je odwzajemniała pocałunkiem.
Wieczorem przy ognisku Beata skomentowała  ich romantyczne zachowanie bardzo pozytywnie.
- Tak mało miłości jest w życiu. Jak się na was patrzy, to aż miło, że jeszcze są  na świecie ludzie, którzy się kochają, a nie przeliczają wszystko na pieniądze.
- No cóż, jesteśmy finansowo  od siebie niezależni. Zarabiamy porównywalnie jednakowo, więc nie mamy z tym problemu.
Maks objął Alicję ręką i przytulił do siebie. Jasiński z jednej strony cieszył się, że jego córka ma fajnego partnera, z drugiej był trochę o nią  zazdrosny. Jego Alicja, którą nie tak dawno odnalazł, ma swojego mężczyznę.
W niedzielę nie za bardzo chciało się wracać do Torunia. Taka sielanka mogłaby trwać wiecznie skwitował Maks.
- Masz rację chłopcze.  Odpowiedział Jasiński.
Następnego dnia została wezwana do dyrektora szpitala. Dostała zaproszenie na sympozjum naukowe do Czech. Za kilka tygodni miał nastąpić wyjazd.
- Aluś wrócisz do mnie od tych Pepików?
- Wrócę kochanie, naprawdę wrócę. Prawie codziennie musiała zapewniać go, że Czechy nie są dla niej żadną atrakcją, by tam zostać na stałe.



piątek, 2 maja 2014

Czy można uwieść Alicję Szymańską? cz. 11

Alicja z Maksem coraz częściej razem spędzali popołudnia.
- Wiesz, grają  dobry film, może pójdziemy do kina?
- Przykro mi, dzisiaj muszę jechać po pracy do Bydgoszczy, mam konsultacje lekarskie w prywatnej klinice.
Maks popatrzył na Alicję i na końcu języka miał pytanie, czy w Bydgoszczy nie ma innych lekarzy, lecz ona musi z Torunia jechać do akademickiego miasta, gdzie znajduje się uczelnia medyczna.
- Ach tak, zapomniałem. Ja też dzisiaj muszę jechać do Bydgoszczy, mam do załatwienia ważną sprawę.
Alicja zaproponowała mu swój transport, ale on przekonał ją, że jego autem będzie lepiej.
W Bydgoszczy każdy załatwiał swoje ważne sprawy, umówili  się po godzinie 19-tej.
Maks oczywiście myślał, co ma robić do tej godziny, bo przecież żadnej sprawy nie miał do załatwienia.
Początkowo chodził po sklepach, potem zaszedł do akademickiej biblioteki. Spotkał tam swojego kolegę ze studiów, który jak się okazało znał dobrze Alicję.
- Niemożliwe, Alicja pracuje z Toruniu?
Tak. Razem  pracujemy na jednym oddziale. Dzisiaj właśnie przyjechaliśmy  do Bydgoszczy. Ona ma konsultacje medyczne, więc na nią czekam.
- Maks, ty i Alicja Szymańska ? Niemożliwe. Ta kobieta nigdy przez nikogo nie dała się uwieść. Dla niej najważniejsza była praca i profesor Florczyk.
- Mój przyjacielu, ale teraz się zmieniło. Najważniejszy jestem ja, potem praca. Przechwalał się Maks.
Tomasz zrobił dziwną minę, jakby nie wierzył.
Zbliżała się godzina 19-ta. Maks pożegnał kolegę, zabrał książki i podjechał pod  umówioną restaurację. Alicji jeszcze nie było. Wpadła na ostatnią chwilę, przepraszając za niewielkie, aczkolwiek spóźnienie.
Zjedli gorącą kolację i wychodząc z restauracji natknęli się na Tomasza.
- Alicja. co za niespodzianka?
Przedstawiła mu Maksa, jako swojego przyjaciela i kolegę z pracy. Ten oczywiście nie zdradzał się, że już  dzisiaj się widzieli.
- Szkoda, że musicie jechać do Torunia. W innym przypadku zaprosiłbym was na drinka.
W drodze powrotnej Alicja opowiedziała Maksowi, jak to Tomasz próbował ją w perfidny sposób podrywać w obecności Krzysztofa Florczyka. Razem pracowali w Warszawie przez kilka ładnych lat.
- Tomasz, Tomek. Tomeczek, palant. Zakończyła temat.
Maks nie kontynuował rozmowy. Znał Tomasza od strony podrywania kobiet. Czasami wydawało mu się, że w czasie studiów rywalizowali ze sobą, kto komu odbije dziewczynę. O tym jednak Alicji nie powiedział. Przed nią udawał ułożonego, dobrze wychowanego doktora Maksa Kellera.
Wjeżdżając do Torunia Maks nie chciał rozstawać się z Alicją. Wiedział dobrze, że nie pozwoli mu pozostać u siebie na noc, więc udał, że się źle poczuł. Podwiozła go pod dom, nawet zaprowadziła  do mieszkania.
Jego apartament był duży, super urządzony.
- Wowwww, ale masz chatę. Chyba nie z pensji lekarskiej?
- Mój ojciec ma klinikę w Szwajcarii, czasami rodzice  pomagają mi finansowo.
Gdy Alicja zaczęła przygotowywać się do wyjście, znowu zaczął zwijać się z bólu.
- Wyjęła komórkę i zadzwoniła po karetkę pogotowia.
Po kilku minutach zjawili się ratownicy medyczni. Jakże byli zdziwieni, że zostali wezwani przez dwóch chirurgów.
- Pan Keller źle się poczuł, nie umiałam mu pomóc, gdyż nie pozwolił się zbadać. Dlatego was wezwałam.
Maks patrzył na Alicję i nie dowierzał własnym uszom. Przecież nie  chciała go badać, ani nie uskarżał się na bardzo silne bóle.
- W takim razie zabieramy pana na SOR. Zrobimy podstawowe badania i lekarze postawia diagnozę.
- Jadę z wami.
- Pani doktor, przecież wie , że do karetki nie zabieramy nikogo innego, poza pacjentem.
- Wiem, ale ja jestem lekarzem, to po pierwsze. A po wtóre, pojadę własnym samochodem. Tylko, że nie mam go tutaj. Maks wcisnął  jej do ręki kluczyki od swojej Toyoty.
- Mam jechać twoim autem?
- Nie martw się, jest dobrze ubezpieczone. W razie co, to...
- Ok. Wzięła kluczyki i kiedy Maksa na noszach  wtransportowano do karetki ona pojechała za nimi nowiutką czarną, super toyotą.
Na SOR dyżur miał Wilecki. Zbadał pacjenta i zlecił podstawowe badania,
- Wiluś, nic mi nie jest. Alicja wyolbrzymiła sytuację. Nie potrzebuję żadnych badań.
- W takim razie zgłaszam, że doktor Keller symuluje i będzie musiał zapłacić za przyjazd karetki pogotowia.
Alicja za kilka minut zjawiła się w szpitalu. Porozmawiała z lekarzem dyżurnym i poszła do chorego.
- Alicja, nie róbmy cyrków, przecież już czuję się lepiej. Chciał wstać z łóżka, ale w tej chwili pielęgniarka przyniosła dla niego kroplówkę i środki rozkurczowe.
Po około godzinie, wszystkie badania, łącznie z USG były wykonane.
Wilecki poinformował Maksa, że nie do końca grał chorego, bo tak naprawdę z jego wątrobą nie jest najlepiej.
- Wiluś, co ty pieprzysz. Z jaką moją wątrobą. Przecież nie jestem obłożnie chory, wracam do domu.
- OK. Na własne żądanie się możesz wypisać. Ja  sam  pacjenta nie wypiszę, nie chcę mieć cię na sumieniu.
Maks żałował,  że chciał Alicję zatrzymać na litość  w swoim domu.
Prawie o północy wyjechała ze szpitala. Było jej przykro, że Maks został na oddziale. Jutro postara się zorganizować szersze konsylium lekarskie, by dokładnie dowiedzieć się o stanie zdrowia pacjenta.
Następnego dnia Maks rano znowu dostał kroplówkę. Przy jego łóżku w czasie obchodu byli  wszyscy lekarze z oddziału.
Jasiński przeczytał wyniki badań.
- No tak Maksie Kellerze. Nie jest dobrze.
Maks zdziwił się bardzo, chyba nawet przestraszył.
- Panie ordynatorze, ale ja... Nie dokończył zdania.
- Co prawda nie jest dobrze, ale też nie jest źle. Wszystkie badania wskazują na Zespół Rotora.
Proszę stosować dietę i odpocząć w domu. Proponuję panu kilka dni zwolnienia lekarskiego na odstresowanie się i przeanalizowanie swojej dotychczasowej diety. Dodatkowe badania, które zlecimy dadzą nam dalszy obraz choroby.
Alicja stała za plecami swojego ojca i nie wyglądała na szczęśliwą. Była skupiona i głęboko zamyślona.