czwartek, 27 lutego 2014

Miłośc silniejsza niż.... cz. 16

Ewa Gajewska i Alicja zostały najlepszymi przyjaciółkami. Może na ich przyjaźń wpłynął fakt, że nie pracują w jednym miejscu i dlatego nie łączyły je żadne sprawy zawodowe. Alicja przy Ewie odpoczywała, relaksowała się. Maks był bardzo zadowolony, że żona jego przyjaciela została przyjaciółką jego ukochanej.
Tydzień przed ślubem Alicji i Maksa  do Torunia przyjechała  Beata ze swoim narzeczonym. Ojciec pogodzony z losem ciepło przyjął chłopaka Beaty. Nawet był szczęśliwy, że jego córka ma dobrze płatną pracę i żyje u boku odpowiedzialnego mężczyzny.
Maks wykazał się świetną  organizacją. Wszystko dopiął na ostatni guzik. Zadaniem Alicji było zadbać o piękny wygląd.
     Gdy Maks zobaczył Alicję w kościele oniemiał z wrażenia. Była piękną kobietą, ale w dniu swojego ślubu wyglądała  naprawdę zjawiskowo.
Gdy wziął jej dłoń do swojej, w duchu dziękował Bogu za to, że pozwolił mu doczekać tak wspaniałej chwili.
Wymawiając przysięgę małżeńską miał ogromną tremę. Każde słowo było wypowiadane pierwszy i jedyny raz. Alicja również była ogromnie wzruszona. Szkliły jej się oczy, jakby miała się za chwile rozpłakać. To również dodawało jej urody.
    Przy stole weselnym ojciec Maksa wygłaszał co raz to nowe toasty. Od razu widać było, że jest to człowiek oprócz tego, że inteligentny i wykształcony również bywający na wystawnych przyjęciach i bankietach.
Matka prezentowała się jak prawdziwa dama. Nic dziwnego, że Maks był do kobiet zawsze szarmancki, delikatny i ułożony. Takie wartości pewnie wyniósł ze środowiska, w którym się wychowywał, a przede wszystkim z domu rodzinnego.
     Wracając  do Anglii, Beata ze swoim narzeczonym poinformowali Jasińskiego, że też pomyślą o zalegalizowaniu swojego związku. Na pewno wezmą ślub w Toruniu, w tym samym kościółku co Maks i Alicja.
     Po ślubie i weselu państwo Kellerowie wyjechali w podróż poślubną nad polskie morze, z kilkudniowa wycieczką do Skandynawii. Po miesiącu wrócili do pracy. Maks czuł się wypoczęty, Alicja czuła się natomiast zmęczona.
     W pracy, Jasiński układał  tak grafik, aby mogli być jak najwięcej razem.  Nawet nocne dyżury mieli razem.
 Na jednym z nocnych dyżurów Alicja zasłabła. Maks nie bacząc na porę, zatelefonował do Jasińskiego, który natychmiast zjawił się w szpitalu i przejął jej obowiązki.
Na SORZ-e w nocy lekarzem dyżurnym był Jivan.  Zbadał Alicje i zlecił podstawowe badania, wszystkie na Cito.
Alicja początkowo buntowała się, że za bardzo się nią  przejmują, ale później podporządkowała się swojemu mężowi, jak i ojcu. Nie chciała zostać na SORZ-e, więc Jasiński udostępnił jej kanapę w swoim gabinecie. Salowa przyniosła dla niej świeżą pościel.
W każdą wolną chwilę Maks na przemian z Jasińskim zaglądali do Alicji.
     Do rana wyniki badań były przygotowane. Jivan oglądając je nie miał  zadowolonej miny. Początkowo wydawało mu się, że nastąpiła jakaś  pomyłka, bo wyraźnie wyniki badań wskazywały na zmiany w organizmie spowodowane chemioterapią.
Chciał nawet zlecić  powtórzenie badań, ale Alicja dała mu do zrozumienia, że są to na pewno jej wyniki i nie ma żadnej pomyłki.
Nie chciała zostać w szpitalu. Rano zatelefonowała do swojego lekarza do Bydgoszczy. Już następnego dnia było dla niej przygotowane łóżko w klinice.
     Maks przejął się stanem zdrowia Alicji. Przecież wszystkie wcześniejsze wyniki wskazywały na całkowity powrót do zdrowia. Zawiózł żonę do Bydgoszczy. Gdy usłyszał, że musi pozostać w klinice na kilka dni nie chciał wracać do domu.
- Panie Keller, jest pan przecież lekarzem, a zachowuje się pan irracjonalnie do sytuacji. Powiedział ordynator oddziału, na który została przyjęta Alicja.
- Bo to jest moja żona i martwię się o nią.
- Dlatego proszę pana, aby pomógł jej pan wyzdrowieć, a nie utrudniał. Całodzienny pobyt w szpitalu nie pomoże jej, a wręcz przeciwnie, nie będzie odpoczywała, tylko będzie zajęta panem.
Dopiero po rozmowie telefonicznej z teściem, Maks zdecydował się wrócić  do Torunia.
W pustym domu czuł się nieswojo. W kuchni ze wściekłości stłukł dwa kubki i talerzyk deserowy.
Krzyczał, że kocha swoją Alę, a życie go tak doświadcza.
Następnego dnia poszedł do dyrektorki szpitala i powiedział, że nie jest w stanie stanąć za stołem operacyjnym. Nie chce nikomu zrobić krzywdy, dlatego prosi o kilka dni urlopu.
- Maks, nie masz już w tym roku urlopu. Wykorzystałeś go w całości wyjeżdżając w podróż poślubną.
-  K-wa. Jeszcze i to. Wszystko przeciwko mnie.
-  Spokojnie. Odpowiedziała Elżbieta. Jakoś zaradzimy.
Jedź dzisiaj do Bydgoszczy, odwiedź swoją żonę. Jutro będziesz do południa pracował w przychodni, a potem znowu pojedziesz do  Bydgoszczy.
Później załatwimy ci zastępstwa koleżeńskie, a potem to Alicja już wróci do Torunia.
Maks co prawda nie był do końca zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale wyraził zgodę.
Po południu pojechał do Bydgoszczy. Alicja spała, więc nie chcąc jej budzić poszedł do lekarza dowiedzieć się o jej stan zdrowia.
- Spokojnie panie Keller. Wszystko dobrze, trochę fałszywy alarm wysyłał organizm pana żony.
Wszystko powoli normujemy i za kilka dni żona wróci do domu. Może jeszcze nie do pracy, bo powinna dużo odpoczywać, ale do domu na pewno.
Wrócił do pokoju, gdzie leżała Alicja. Usiadł cicho i przypatrywał  się w jej równomierny oddech.
Otworzyła oczy.
- Maks, długo przy mnie siedzisz?
- Nie, najpierw byłem u lekarza, a tu przy tobie  chwilę.
Chciała usiąść na łóżku, ale jej nie pozwolił. Przykląkł zaczął ją całować.
- Kocham cię szeptał, jakby bał się, że ktoś inny to usłyszy.
- Ja też.
  Maks.
- Cicho, już wszystko wiem. Musisz odpoczywać i nie forsować swojego organizmu.
  Będę cię  pilnował, abyś  całe noce spała a nie harcowała do rana.
Spojrzała na męża karcąco.
- To ty harcujesz całe noce i nie pozwolisz mi spać.
- Ja sam, bez twojej woli? Zachichotał Maks i znowu  zaczął ją całować.
- A powiedział ci lekarza, że jestem w ciąży?
- A jesteś? Tego mi nie powiedział.
- Tą wiadomość  zostawił dla mnie, abym to ja ci powiedziała.
- Jak to mogło się stać, że w wynikach tego nie wyczytałem? Ani Jasiński, ani Jivan.
- No właśnie, ani również ja.
- Ala, to jesteś w ciąży naprawdę?
- Nie Maksiu, żartowałam. Nie jestem, ale wszystko wskazuje na to, że bez problemu mogę  zajść w ciążę, ale jak będę się oszczędzać. A jak wrócę do domu i do pracy, to nie mam przyjmować żadnych nocnych dyżurów.
- Jak z tym wytrzymasz?
- Wytrzymam, naprawdę będę przestrzegała zaleceń lekarza.
Po kilku dniach Alicja wróciła do Torunia. Maks rzeczywiście dbał o nią, aby w nocy spała. Często brał nocne dyżury, aby później w dzień być z żoną.
    Koledzy często dopytywali się o jej stan zdrowia, ale on niewiele mówił. Jedyne odpowiedzi były,  że dobrze.
Najwięcej o stanie zdrowia Alicji oprócz Maksa i Jasińskiego wiedział Jivan. Jego obowiązywała tajemnica służbowa, więc jedynie mógł z nimi rozmawiać służbowo. Zdrowie Alicji nigdy nie było poruszane na prywatnych spotkaniach.






poniedziałek, 24 lutego 2014

Miłość silniejsza niż... część 15

Do szpitala z wypadku trafiło dwóch motocyklistów. Jeden po dwóch dniach zmarł, drugi operowany przez doktor Alicję Szymańską  powoli dochodził do zdrowia.
Młody motocyklista, który nocą ścigał się ulicami  Torunia wodził oczyma za doktor Szymańską. Gdy tylko nadarzała się okazja próbował ją podrywać.
- Pani doktor, po wyjściu ze szpitala zapraszam panią  na obiad.
- Dziękuję, nie skorzystam z pana zaprosin. Nie mam czasu, nie przyjmuję dowodów wdzięczności nawet w postaci obiadów. Nie chcę i nie życzę sobie,  żeby więcej pan mnie podrywał, bo  źle się z tym  czuję. Ja w szpitalu pracuję, a nie opiekuję się jednym, jedynym "dawcą", bo tak przecież was nazywają..
Do sali chorych wszedł doktor Keller.
- Jakiś  problem?
- Tak, pani doktor nie chce umówić się ze mną  na obiad.
- Upsss. To rzeczywiście  problem, dla trzech osób.
- Dla trzech osób. Nie rozumiem?
- Lepiej żyć w nieświadomości,  niż to wszystko zrozumieć.
-Alicja z Maksem wyszli z sali chorych.
Problem dla trzech osób? Alicja zapytała, co oznaczała jego odpowiedź.
Pierwsze - on ma problem, bo myślał, że wyrwie panią doktor na obiad, a potem...
- A potem.... No, będzie cię dalej podrywał, bałamucił.
Po drugie. Problem dla ciebie, że nie możesz przyjąć dowodu wdzięczności i jesteś ze mną.
A po trzecie. Zaraz wrócę  do niego i  zabiję rywala.
Ala, jestem o ciebie cholernie zazdrosny.
- Dzieci co tam? Zapytał przechodząc korytarzem Jasiński.
- Nic panie ordynatorze, konsultujemy stan psychiczny jednego z pacjentów.
- My jesteśmy chirurgami, zajmujemy się ciałem. Psychiką pacjentów zajmują się psychiatrzy, zadzwońcie po konsultanta.
- Ok, tak zrobimy.
Maks chciał ukradkiem skraść całusa Alicji, a ta patrząc mu w oczy powiedziała.
- Jesteśmy w pracy. Ukrywamy przed wszystkimi naszą miłość, a ty mnie chcesz całować na szpitalnym korytarzu.
- To wszystko przez ciebie, ty nie chcesz, aby ktokolwiek wiedział, że mieszkamy razem, że się kochamy, że wkrótce będziemy mieli dziecko.
- Jakie dziecko, przecież nie jestem w ciąży.
- Jeszcze nie jesteś, ale będziesz.
Ala,  zalegalizujmy nasz związek jak najszybciej, błagam cię. Jak będziesz miała na palcu obrączkę, żaden facet nie będzie cię  podrywał, jak np.  ten, no ten z sali 15.
Idąc holem na spotkanie  do sali konferencyjnej wziął ją za rękę. Oczywiście sokole oko Mariolki  natychmiast to wychwyciło.
Prawie zsiniała z wściekłości.
- Wiesz, powiedziała do swojej koleżanki. Keller z Szymańską szli za rękę. Ma faceta w Warszawie a tu paraduje  z Kellerem za rączkę.
- Mariolka i tak nie miałaś u Maksa Kellera żadnych szans, daj na luz.
W sali konferencyjnej zebrał się cały personel chirurgii. Ordynator poinformował o dostawie nowego sprzętu medycznego, przedstawił grafik  badań na najbliższy tydzień.
Na zakończenie Maks poprosił o chwilę uwagi.
- Chciałem was wszystkich poinformować, to znaczy my z Alicją Szymańską, że zaręczyliśmy i za miesiąc będzie nasz ślub. Wstępnie wszystkich zapraszamy.
Nastąpiła chwilowa konsternacja. Nawet zaniemówiła z wrażenia sama Alicja. Jasiński wiedział o tym i czekał, aż wreszcie ogłoszą o tym innym pracownikom.
- Nasze gratulacje. Koledzy i koleżanki życzyli im wszystkiego najlepszego.
Gdy wszyscy udali się do swoich prac, Alicja zapytała Maksa.
- Maks,  ślub  za jaki  miesiąc?
- Za miesiąc będzie sierpień, wszystko załatwiłem.
- Ale nie konsultowałeś tego ze mną.
-  Skoro przyjęłaś zaręczyny byłem przekonany, że kiedyś się pobierzemy. A co nie chcesz?
-  Chcę, ale dlaczego tak to załatwiasz, stawiasz mnie przed faktem dokonanym.
- Bo ty moja kochana, do wszystkiego poza szpitalem potrzebujesz trzystu lat. A człowiek może żyć najwyżej sto.
Po operacji, aby zregenerować siły zszedł w tajemne miejsce. Tam spotkał Jivana i Piotra.
- O, przyjaciel przyszedł, z przekąsem powiedział Piotr.
- A co nie?
- Powiedz więc, jak wy to robiliście, że nikt się nie kapnął, że jesteście razem? Powinniście być aktorami.
- Nic nie robiliśmy, tylko każdy z nas był sobą. Chodziliśmy przecież na wspólne imprezy razem z wami.
- No tak, ale nikt z was nic nie mówił o waszym miłosnym zaangażowaniu. Wszyscy w szpitalu mówili, że Alicja ma faceta w Warszawie, inni, że w Bydgoszczy. Może raz Mariolka  coś napomknęła,   że macie się ku sobie, ale tej plotkarki nikt nie chce już słuchać.
- Piotr, w czym widzisz problem? Włączył się do rozmowy Jivan.
- Nie ma problemu, ale mógłbyś cośkolwiek kolegom szepnąć, że jesteś zauroczony, czy zakochany w Alicji.
- W takim razie, dzisiaj po pracy zapraszam was do restauracji. Będziemy tam z Alicją i zrehabilitujemy się, za nasze wielomiesięczne milczenie.
Alicja nie była zadowolona z pomysłu spotkania w restauracji, ale nie chciała Maksowi robić wyrzutów.
Jivan i Alicja w ogóle nie pili, pozostali nie gardzili dobrymi trunkami.
Ewa Gajewska wcześniej tylko wiedziała, kto to jest Alicja Szymańska. Dzisiejsze spotkanie zbliżył te kobiety, poczuły do siebie ogromną sympatię.
Żegnając się, Ewa zaprosiła Alicję i Magdę Żelichowską na babskie spotkanie za tydzień.

niedziela, 23 lutego 2014

Już od dzisiaj możemy na TVN pleyer oglądać nową serię lekarzy




Podobno już dzisiaj możemy oglądać prapremierę IV serii Lekarzy.

 



Odcinek 1
Czy Lekarze z Copernicusa zdołają uratować swojego kolegę? Maksa Kellera po tragicznym wypadku na autostradzie?
W nowym sezonie pojawia się nowy ordynator chirurgii, którym zostaje syn docenta Karkoszki – Michał (w tej roli Wojtek Mecwaldowski). Michałowi udaje się uzyskać zgodę komisji bioetycznej na przeprowadzenie potrójnego przeszczepienia nerek. Niemal wszyscy lekarze będą zaangażowani w operacje, więc Alicja za namową Leona, też dołącza do zespołu.
Bosak nie ma zaufania do nowego ordynatora. Florczykowi zależy, aby zmieniła swoje nastawienie.
Wanat oczekuje na proces. Ginekolog jest załamany, bo mimo że sprawa się jeszcze nie odbyła, już uciekają od niego pacjentki zniechęcone niekorzystnymi opiniami na temat lekarza w internecie.
 

piątek, 21 lutego 2014

Miłość silniejsza niż... cz. 14

Maks wrócił z pracy po nocnym dyżurze. Alicja jeszcze spała. Podszedł do niej i popatrzył na jej rozchylone usta.
Nachylił się i pocałował.
- Wróciłeś? Śniłeś mi się. Był to cudowny sen. Chciałabym, aby tak było w rzeczywistości.
- Wstawaj, zrobię śniadanie, a ty mi opowiesz swój sen.
Maks krzątał się w kuchni. Nie był bardzo  zmęczony, ponieważ na nocnym dyżurze nie było żadnych trudnych przypadków.
- No słucham. Opowiadaj.
Alicja opowiadała, że byli na wakacjach we Włoszech. Zwiedzali Rzym, Wenecję i Neapol.
Z Neapolu popłynęli statkiem na Capri. Później byli gdzieś na jakiejś plaży. Ona skoczyła do wody z wysokiej skały. Miliony bąbelków słonej, lazurowej wody pękało wokół niej. Maks  podpłynął do niej i razem w uścisku, wtuleni swoimi ciałami do siebie unosili się na powierzchni bąbelkowej powierzchni morza. Potem, wieczorem, na plaży, przy rozpalonym ognisku jedli upieczoną na ogniu rybę, wsłuchiwali się w szum morza, pili wino.
Podobno każda skała inaczej się nazywała.
Jak?
- Skała księżycowa, gwiezdna, słoniowa, psiej łapy, kocia, seksu i rozpusty.
- Oooo, te ostatnie nazwy najbardziej mi się podobają.
- Seksu? Dlaczego seksu?
- Po podobno uciekają tam zakochani, by nikt ich nie widział, a jak się zapomną w swoim akcie miłości, to spadają ,  tzn. s...... przają się do wody.
- Ala, co za sny miewasz?
- Czasami miewam takie rajskie sny, jak ten. I gdybyś mnie nie obudził, pewnie ten piękny sen  by jeszcze trwał.
Maks przysunął się do Alicji i zaczął ją całować.
- Co robisz. My tak bez ślubu, możemy trafić  do piekła.
- Do piekła?
Wziął na ręce Alicję i zaniósł do łóżka.
- Myślę, że nie do piekła, tylko do raju. Śniadanie może poczekać. A gdybyśmy mieli trafić do piekła, to już dzisiaj nic by z nas nie zostało. Dawno skwierczelibyśmy w rozgrzanej do czerwoności smole.
     Jak długo byli w łóżku sami nie wiedzieli. Czasami bywało tak, że zatracali poczucie czasu.
- To może teraz coś zjemy.
Maks uśmiechnął się.
- W naszym raju nie potrzebowaliśmy nawet jednego jabłka.
Poszli jednak do kuchni, zjedli wcześniej przygotowane przez Maksa śniadanie.
Jedząc, patrzyli sobie w oczy.
- Jakie nudne musiało być twoje życie, kiedy się nie znaliśmy.
- Jakie  dziwne, beznamiętne musiało być twoje życie, kiedy ty mnie nie znałeś, odpowiedziała Alicja.
- To prawda. Jak ja mogłem tyle lat przeżyć w takiej nieświadomości. Myślałem, że miłość jest. Ale dopiero teraz wiem co to jest prawdziwa miłość. Miłość kobiety do mężczyzny. I  więcej, myślę, że jak się pobierzemy, to nasza miłość będzie jeszcze piękniejsza, bardziej spełniona. Będziemy mieli dzieci i dla nich będziemy żyć, kochać  ich i siebie nawzajem.
- Och, mój ty romantyku.
Wzięła Maksa za rękę i przyciągnęła ją do swojego serca.
- Zobacz, jak kołacze.
Maks położył swoją rękę  na sercu Alicji. Podobnie jak zegar rytmicznie tyka tik tak, w tej chwili serce Alicji kołatało w rytmie kocham Maksa, kocham Maksa, kocham Maksa.
- Moje czasami  z miłości do ciebie chce mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Nawet pytałem lekarza co mam z tym zrobić?
- I co ci odpowiedział?
- Żebym kochał, bo miłości na świecie jest bardzo mało. Nawet małżeństwo w wielu przypadkach to biznes ekonomiczny.
Maks opowiadał o rozmowie z lekarzem. Alicja nie wiedziała, czy mówi prawdę, czy konfabuluje. Opowiadanie jednak było bardzo ciekawe, czasami nawet przekonywujące.
- Dlatego ja preferuję wolne związki.
- Ja kiedyś też, ale z tobą chcę związać się węzłem małżeńskim.
   Proszę, nie wpędzajmy się w wiek, dzieci przecież nie lubią starych rodziców.
- Chyba tym ostatnim zdaniem mnie przekonałeś. Niestety, ale w dzisiejszych czasach małżeństwa tak szybko się rozpadają.
Maks wstał, stanął przed Alicją i zacytował, sam nie wiedząc kogo.
"Na świecie nie ma nic stabilnego. Zgiełk jest naszą/waszą jedyną muzyką".
Alicja była pod wrażeniem romantycznego Maksa. Czasami myślała, skąd u lekarza, chirurga, który ciągle  kroi, operuje, zszywa tyle romantyzmu.
Wracając do obaw swojej ukochanej odnośnie niestabilności związków małżeńskich znów zacytował.
"Najodważniejsi są bez wątpienia ci, którzy mają przed oczami  jasny obraz tego, co ich czeka, zarówno chwały jak i niebezpieczeństwa, a mimo to ruszają, by je spotkać".
- No dobrze Maks, przekonałeś mnie. To kiedy?
- Kiedy tylko zechcesz, za dwa tygodnie, trzy, cztery. Pięć - to zbyt długo, tak myślę.
Uzgodnili między sobą, że Alicja zadzwoni do swojej siostry, kiedy będzie mogła przyjechać do Polski. Postarają  się trochę dostosować do jej możliwości. Nie może być przecież inaczej, aby Beata nie była ich świadkiem na ślubie. Drugim świadkiem będzie Janek Bosak, jest pełnoletni i nie będzie zadawał głupich pytań, dlaczego tak długo ukrywali swój związek przed światem.




wtorek, 18 lutego 2014

Miłość silniejsza niż.. cz. 13

Maks schodząc po schodach zobaczył na holu Iwonę. Ona też go  spostrzegła i zmierzała w jego kierunku.
- Cześć  kochanie. Dawno się nie widzieliśmy, mógłbyś ze mną porozmawiać.
- Nie, nie mógłbym, nie chcę.
- Wiem, że jesteś sam, nie znalazłeś sobie kobiety, więc moglibyśmy rozpocząć wszystko od nowa? Doszłam do wniosku, że odejście od ciebie było pomyłką, nadal cię  kocham.
- To jest twój  problem, nie mój.
Wszedł do szatni. Szybko się przebrał i wyszedł ze szpitala. Czekała tam na niego.
- Maks, ale przecież możesz ze mną chwilę porozmawiać. Dojdźmy do porozumienia.
- Odejdź ode mnie. Nie mam przyjemności z tobą nawet rozmawiać.
Iwona natomiast równym krokiem szła z Maksem w kierunku  parkingu.
- Maks, kocham cię, uwierz mi. Złapała go za rękę. Naprawdę zrozumiałam, że cię kocham i chciałabym wrócić.
Wyrwał swoją rękę i obejrzał się wokół siebie. Widząc, że nikogo nie ma w pobliżu przechylił się do niej i wycedził.
- Spadaj zdziro. Wracaj tam skąd przyszłaś. Przyspieszył kroku i wsiadł do swojego samochodu. Nacisnął na gaz i odjechał z piskiem opon.
Iwona wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie takich słów. Przecież  już kiedyś od niego odeszła i jak wróciła, przyjął ją z otwartymi rękami.
- Huczało jej w głowie, spadaj zdziro, spadaj zdziro. On, Maks Keller, taki zawsze szarmancki, zakochany w niej do szaleństwa  z takim tekstem.
Usiadła na najbliższej ławce, jakby zaraz miała zemdleć.
- Czy pani się  źle czuje?
Podniosła głowę i zobaczyła przed sobą Piotra Wanata.
- Nie , nie,  wszystko w porządku.
- Iwona? Skąd się tu wzięłaś. Wróciłaś?
- Tylko załatwić formalności związane z pracą, ale już jutro wyjeżdżam.
- Widzę, że źle się czujesz, choć do kawiarni, wypijemy kawę  po starej znajomości.
Poszli do szpitalnej cafeterii.
Iwona opowiadała o pracy w Irlandii i o tym, że nie pracuje jako lekarz, tylko pomoc lekarska. Stara się o nostryfikację dyplomu, jak ją przejdzie, może zatrudnią ją jako lekarza.
- A co tam u Maksa?
- Chyba nic. Jest ciągle sam, rozwija się, robi specjalizację  z transplantologii.
- Maks sam? To nie jest możliwe.
- Widocznie jest możliwe, skoro jest sam.
- Zaszłam wczoraj do jego mieszkania, bo chciałam zabrać resztki swoich rzeczy, ale sąsiadka powiedziała, że już  tam nie mieszka i mieszkanie sprzedał.
- Tak, wiem, kupił bardzo ładny apartament w innej dzielnicy Torunia.
- Maks się zmienił, nawet odsunął się od swoich kumpli. Nie jest to już ten Maks co  kiedyś, beztroski, żyjący z dnia  na dzień i ciągający się z długonogimi blondynkami.
Życie pewnie dało mu w kość, więc diametralnie go zmienił.
Piotr z Iwoną rozeszli się, życząc sobie wszystkiego naj...
Natychmiast Piotr zatelefonował do swojego kolegi, chciał mu powiedzieć, że w Toruniu jest Iwona.
- Tak wiem, widziałem  ją przed szpitalem, nawet zamieniłem z nią kilka zdań.
- I co?
- I nic. Zamieniłem z nią  kilka zdań, powiedziałem jej co o niej myślę i koniec.
- A co myślisz, jeśli można wiedzieć?
- Że "epizod" mojego  życia przestał robić  na mnie wrażenie.
- Maks, przecież ją kochałeś? Wygląda na to, że ona wróciła do ciebie.
- Jak chcesz, to możesz ją sobie wziąć, dam ci moje błogosławieństwo i mogę nawet być świadkiem  na twoim ślubie.
Epizod z Iwoną już rok temu zakończony. Chyba nie była to wielka miłość, skoro już nie robi na mnie żadnego wrażenia. Zresztą nie, robi wrażenie, kobiety lekkich obyczajów. Cześć.
     Maks pojechał do Alicji.
- Przepraszam cię, jestem dziwnie zmęczony. Dzisiaj u ciebie odpoczywam, dzisiaj u ciebie śpię.
- Proszę. Coś zjesz?
- Nie, wypiję mocnej herbaty.
Alicja zrobiła  mu herbatę i usiadła  wtulając się w jego ramiona.
- Coś cię gnębi? Jesteś smutny.
- Tak, błagam, nie zostawiaj mnie nigdy i nie odchodź. Kocham cię i chcę być z tobą na zawsze.
- Jesteśmy zaręczeni, dlaczego masz takie głupie myśli?. Kocham cię i nigdy cię nie zostawię.
Maksowi popłynęły po policzku łzy.
Miłość do Alicji była naprawdę szczera i taka odmienna od poprzedniej.
- Może powiemy o naszej miłości w pracy?
- Jeszcze nie, dopiero wówczas, jak będziemy brali ślub.  Licho nie śpi.
-  Jeśli  o nas mniej wiedzą my jesteśmy szczęśliwi i oni wszyscy są zdrowsi- obydwoje w jednym czasie powiedzieli znamienne zdanie.
     Miłość Alicji i Maksa kwitła. Chociaż nie obnosili się ze swoimi uczuciami niektórzy zaczęli podejrzewać, że coś między nimi jest. Nikt jednak nie miał odwagi zapytać ich wprost.
- Kiedyś Mariolka zagadnęła  Jasińskiego.
- Panie ordynatorze, chyba pana lekarze mają się ku sobie?
- Jacy lekarze?
- Maks Keller i Alicja Szymańska.
- Tak? Udając wielkie zdziwienie powiedział Jasiński.
Wytrąciło to z równowagi recepcjonistkę.
- Tak niektórzy myślą, dlatego zapytałam pana, bo pan,  ich ordynator chyba wie lepiej.
- Popatrz dziecko, ja nic nie wiem. Zresztą są młodzi, inteligentni i jak coś, to myślę,   że mnie poproszą na swoje wesele. Wiesz, ordynator, to prawie jak ojciec.
Jasiński opowiedział Elżbiecie rozmowę z młodą recepcjonistką.
- No Leoś, jak wszystko się w szpitalu zmienia. Nawet tworzy się mniej plotek i wszyscy żyją w nieświadomości.
Zaczęli się śmiać.








niedziela, 16 lutego 2014

Miłość silniejsza niż... cz. 12

- Maks, jestem pod wrażeniem twoich opowieści o Koperniku.
- No cóż, Mikołaj Kopernik oprócz tego, że był Astronomem, był medykiem, jak my.
- My jesteśmy lekarzami, chirurgami, a on był zwykłym medykiem.
- Spoko, spoko, nie takim zwykłym. Leczył najwyższych duchownych w kraju. A nas dopuścili by do leczenia na przykład Prymasa. No może ciebie tak, mnie pewnie nie.
- Oj głuptasie, głuptasie. Pocałowała go w usta.
A ja nie będąc ci dłużna skoczę do innego wieku i opowiem ci rozmowę  Ignacego Krasickiego z J.U. Niemcewiczem.
Pewnego razu, gdy Krasicki, zwany "księciem poetów polskich" podejmował na zamku J.U. Niemcewicza, ten zauważył, iż usługuje im bardzo brzydka służąca i zażartował: "Kto z brzydką grzeszy, dwa razy grzeszy, bo i Boga obraża i ludzi śmieszy". Biskup oczywiście nie pozostał dłużny i odrzekł: " Kto z brzydką grzeszy, duszę swą zbawia, bo grzesząc jednocześnie pokutę odprawia".
- O! Alicja, widzę, że z polskiego byłaś w szkole najlepsza.
Zadzwonił telefon Maksa.
- Tak mamo, dobrze, Będę za godzinę w hotelu.
Maks nieco się zdenerwował. Zawsze rodzice robią  mu niespodzianki. Nigdy nie zadzwonią wcześniej, że mają zamiar przyjechać, lecz wtedy, kiedy już są w Toruniu.
- O dobrze, że jestem u siebie, a nie w twoim mieszkaniu.
Moi rodzice nie przychodzą do mojego mieszkania. Zawsze spotykamy się w hotelu. Wynajmują  apartament i tam mieszkają, tyle ile chcą.
Mój ojciec jest bogatym człowiekiem. Jeśli go o coś poproszę, zawsze mi daje forsę. Ale  jedno, jak i drugie mieszkanie kupiłem za własne pieniądze, więc oni są na to obrażeni i nie chcą być w nich intruzami.
Maks kolejny raz zapytał Alicję, czy mogą dzisiaj iść kupić  pierścionek zaręczynowy. Jest okazja, żeby zorganizować zaręczyny, bo są rodzice. Będą w Polsce około 10 dni.
Alicja wyraziła zgodę, ale pod warunkiem, że będzie niewielki, niedrogi i  taki, jaki jej się będzie podobał.
- Przecież to ty masz sobie go wybrać. Gdybym ja chciał, już dawno bym kupił.
Po powrocie Maksa od rodziców, poszli do jubilera. Wybór był niesamowity. Alicja wybrała wyjątkowo skromny, ale Maks się nie zgodził.
- Ala, nie. Moja narzeczona nie może nosić miniaturowego pierścionka, którego nie widać na palcu.
Nie jestem ubogi, nie jestem sknerą i bardzo cię  kocham. Błagam zlituj się nade mną i nie dręcz mnie.
Pani, która stała za ladą uśmiechała się. Pokazywała różne wzory, w bardzo różnych cenach.
Wreszcie Alicja wybrała sobie pierścionek z białego złota z diamentem.
- Maks, ale. Chciała powiedzieć, że ale chyba za drogi.
Zamknął jej usta pocałunkiem.
- Proszę zapakować w jakieś ładne ozdobne pudełeczko.
Wracając do domu mało rozmawiali. 
Maks jedynie zapytała, gdzie chce aby odbyły się zaręczyny. W restauracji, w moim domu, w twoim domu, czy u Leona.
- Mnie wszystko jedno gdzie, byle nie u mnie. Albo nie, najlepiej będzie w restauracji. Zamówimy kolację i będzie dla wszystkich neutralny grunt.
Maksowi nawet to się spodobało. Mniej podobało się Leonowi, jak również matce Maksa.
     Kolacja była wystawna. Gustaw Keller zadeklarował się, że to on sfinansuje swojemu jedynakowi tą uroczystość.
Rozmowa  poza oficjalnymi przemówieniami, praktycznie była monotematyczna. Wszyscy byli lekarzami. Nawet matka Maksa, choć nie pracowała jako lekarz, była nim z wykształcenia. Oprócz pierścionka Alicja dostała łańcuszek, aby wtedy, gdy będzie operowała zawieszała go sobie na szyi.
     Rano Maks nachylił się nad śpiącą Alicją. Uśmiechał się i patrzył na nią, jak smacznie śpi zanurzona w pościeli. Jest cudowna, pachnie miłością, ich wielką miłością.
- Czy kiedyś ktoś cię tak szalenie kochał jak? Szeptał patrząc na nią.
Musnął ją lekko ustami, otworzyła oczy.
- Wstawaj, zjemy śniadanie i idziemy do pracy.
- Znowu do pracy. Co za życie, Ciągle praca i praca.
    Mariolka pracująca w rejestracji pierwsza zauważyła u Szymańskiej pierścionek zaręczynowy. Zaraz wiadomość  przekazała swojej koleżance, a później to już metoda łańcuszkową wieść się rozniosła.
- A kto jest jej narzeczonym praktycznie nikt nie wiedział, poza  Leonem i Elżbietą.
Po dwóch dniach Jivan medytując wspólnie z Maksem w tajemnym miejscu szpitala zapytał Maksa, czy to jest prawda, że Alicja nosi pierścionek zaręczynowy.
- No, widziałem pierścionek na łańcuszku, jak wisiał jej na szyi. Przecież wiesz, że operatorzy  nie noszą biżuterii  na rękach.
- Jak ona to robi, że nikt nie wie kim jest jej facet. Podobno często jeździ do Bydgoszczy, pewnie tam ma kogoś.
- A ja słyszałem w rejestracji, że jakiś warszawiak kupił jej torebkę  za 20 tys. zł.
- O cholera, to musi ją kochać.
Maks przytaknął głową i nic nie odpowiedział. Sprawiał wrażenie zamyślonego, może nawet przygnębionego.
- Jak to Maks kiedyś mówiłeś? Nie dla psa kiełbasa?
- No mówiłem tak.
Jivan klepnął Maksa w rękę i powiedział, że wszyscy mają swoje przeznaczenie.
- Wiem, gdzieś w kosmosie jest zaprogramowane kto dla kogo jest przeznaczony. Odpowiedział Maks.
W pracy Alicja i Maks zajmowali się tylko sprawami służbowymi. Operowali, konsultowali. Leon układał im tak grafik, aby oddzielnie wychodzili z pracy.
Maks zadziwiał co prawda wszystkich, ponieważ diametralnie się zmienił. Z wesołka, w poważnego lekarza. Wszyscy jednak przypisywali mu tęsknotę za byłą dziewczyną.
     Alicja siedząc w swoim mieszkaniu usłyszała, że ktoś wkłada klucz do zamka. Początkowo myślała, że to Maks. Chciała nawet podejść do drzwi i je otworzyć, ale na klatkę  schodowa wyszła sąsiadka mieszkająca naprzeciwko.
-  Przepraszam, ale pan Maks już tu nie mieszka.
- Nie mieszka? A  gdzie mieszka.
- Nie wiem, wyprowadził się prawie rok temu. Chyba mieszkanie sprzedał, bo są  zmienione zamki.
- Dobrze, że mi pani powiedziała, bo dobijałabym się do obcych ludzi, odpowiedziała kobieta i zeszła po schodach na dół.
Alicja stanęła przy oknie i popatrzyła zza firanki. Do samochodu, który miał kierownicę z innej strony, niż mają samochody polskie zmierzała wysoka blondynka, ubrana w bardzo kusą spódniczkę.
Wsiadała do samochodu i odjechała.
Alicja zadzwoniła do Maksa i przekazała mu, że wysoka blondyna dobijała się do drzwi mieszkania.
- Przepraszam  cię kochanie, ale jeśli taka jak mówisz, to Iwona.
Za godzinę  przyjadę do ciebie.
Wchodząc na klatkę  schodową spotkał sąsiadkę.
- Dzień dobry pani Zosiu. Jak zdrowie?
- Dobrze panie doktorze, zawsze będę panu wdzięczna za to, że namówił mnie na tą operację i ją zrobił. Już nie cierpię. Tylko, że lekarstwa mi się skończą niedługo i znowu będę musiała iść i czekać  w kolejce.
- Pani Zosiu, nie ma takiej potrzeby. Jak będę w przychodni, wyciągnę pani kartę i wpiszę jeszcze te same leki. Przywiozę pani receptę, albo pani doktor Alicja, która mieszka w tym mieszkaniu co kiedyś ja mieszkałem.
- A wie pan, przybliżyła się do |Maksa i cicho, aby nikt nie słyszał powiedziała. Była tu ta Pana blondyna, ale powiedziałam, że pan sprzedał to mieszkanie.
- Dobrze pani powiedziała, bo sprzedałem dla doktor Alicji.
Maks zapukał do drzwi, co prawda miał klucze, ale przy sąsiadce nie otwierał sam, czekał aż mu otworzy Ala, jego ukochana Ala.





czwartek, 13 lutego 2014

Miłość silnijsze niż... cz. 11

Pobyt Beaty w Toruniu szybko minął. Alicja ofiarowała się, że odwiezie ją na lotnisko.
Maks błagał, aby zabrała go ze sobą do Warszawy.
- Po co chcesz jechać z nami do stolicy?
- Mam sprawy do załatwienia. Muszę kupić  sobie garnitur i buty.
- Zapytam   siostry, czy nie będzie jej to przeszkadzało.
- Nie musisz, ja już pytałem. Powiedziała nawet, że się cieszy, bo nie będziesz musiała wieczorem sama wracać.
Następnego dnia Maks z Alicją podjechał swoją czarna toyotą pod willę Jasińskiego
- Cieszę się Maks, że jedziesz z moimi córkami do Warszawy. Alicji będzie przyjemniej wieczorem wracać.
Alicja znała Warszawę jak własną kieszeń, praktycznie  Maks do niczego jej nie był potrzebny. Chciał, niech jedzie.
Dopiero po kilku tygodniach dowiedziała się, że cały wyjazd zaaranżował Leon. Bał się o swoją córkę, aby wracając nocą nic jej się przykrego nie przytrafiło.
- Teraz tak zawsze będziemy już razem. Zdecydowanie powiedział Maks w drodze powrotnej do Torunia.
- Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, ani narzeczeństwem, więc nie mów za nas dwoje.
Chciałbym ci się oświadczyć, ale tak po staropolsku, z moimi rodzicami. Jeśli wyrazisz zgodę  zaproszę  ich do Polski, do Torunia.
- Zastanowię  się Maks.  Nie miałam prawdziwej rodziny, więc wszystko co może dla innych jest normalne, rodzinne, dla mnie jest obce. Zawsze z zapracowana matką, święta w szpitalu w gabinecie pielęgniarskim, bo mama zawsze brała dodatkowe dyżury by zarobić, wakacje sama na podwórku, bo matka w pracy.
- To jak się już zastanowisz pójdziemy do jubilera po pierścionek. Nie chcę robić niespodzianek, kupię ten, który tobie się najbardziej będzie podobał. Cmoknął Alicję w policzek. W tym momencie nie zapanował nad kierownicą i zjechał  na przeciwny pas.
- Maks, co robisz.
Nic nie nadjeżdżało z przeciwka, więc nie doszło do żadnej kolizji.
- Przepraszam. Cholera, musimy zjechać do najbliższego zajazdu, by ochłonąć.
Wysiadając z auta, jeszcze kilkakrotnie ją przeprosił i obiecał, że będzie skoncentrowany na kierownicy.
Po zjedzeniu kolacji, ruszyli w dalsza drogę. Tym razem Maks rzeczywiście był skoncentrowany na drodze, znakach drogowych i na jeździe.  Alicja nie rozpraszała go zbędnym gadaniem.
     Beata nadała sms, że jest już w Londynie i wraca z Marcinem do domu. Jest bardzo szczęśliwa, że była w Polsce, iż  mogła dowiedzieć się, że jej najlepszą przyjaciółką jest  jej przyrodnia siostra..
Zaprosiła Maksa z Alicją  do Londynu.
     Maks podjechał pod swój dom, tłumacząc się, że to po drodze. Alicja nie protestowała. Od pewnego czasu zarówno Maks, jak i Alicja mieli dwa mieszkania. Raz mieszkali u Alicji, raz u Maksa. Do pracy jeździli dwoma samochodami, aby oszczędzić plotek. Choć  tak naprawdę nie mieli nic do ukrycia, to jednak nie dawali karmy tym, którzy plotki tworzyli i je rozsiewali.
Ostatnim newsem była torba Szymańskiej, którą dostała od Beaty.
- Musi mieć dzianego faceta, skoro ma torebkę za prawie 18.000 zł, powiedziała recepcjonistka Mariolka do koleżanki.
- No, pewnie ma warszawiaka, podobno często jeździ do Warszawy. Chyba tam się z nim spotyka.
Maks przyszedł zabrać karty pacjentów i usłyszał tą rozmowę.
- Hej dziewczyny o kim rozmawiacie?
- O tej  pani chirurg  Szymańskiej.
- Macie jakieś nowe newsy o Szymańskiej, też bym się chciał dowiedzieć,
- Faceci się nie znają, ale ta torebka, którą nosi to kosztuje prawie 20.000 zł.
- Może ją na to stać, skoro ma taką.
- E tam stać. Dostała od swojego faceta, warszawiaka. No cóż, jest ładna, może facetom imponować.
- No, jest ładna, też mi się podoba.
- Nie ma pan doktor u niej szans, podobno jest zakochana po uszy.
- Tak? W kim?
- No w swoim facecie. Też  bym była zakochana, jakbym dostawała takie drogie prezenty powiedziała Mariolka.
- Mariolka, szukaj bogatych warszawiaków. Myślę,  że tu w Toruniu takich dzianych nie ma.
My prowincjonalni lekarze nie mamy szans np. u takiej doktor Alicji Szymańskiej. Rzewnie odpowiedział Maks, wziął karty i poszedł do przychodni.
Wieczorem przy kolacji opowiedział jej o nowych plotkach na temat jej torebki.
Podobno kosztuje około 20 tys. zł.
- Nie wiem ile w przeliczeniu na polskie złoty kosztuje, ale jak zobaczyłam w londyńskim sklepie na wystawie, to oniemiałam z wrażenia. Bardzo mi się podobała, ale nie na moją kieszeń.  Rzeczywiście
była droga. Nigdy bym sobie takiej nie kupiła. Nie jestem taka rozrzutna. Beata wiedziała, że ta torba mi się podoba, więc chyba dlatego mi ją kupiła.
- Podobno Beata nigdy nie oszczędzała, Leon zawsze żalił się, że nie szanuje pieniędzy.
- Widać, że nigdy jej niczego nie brakowało, dlatego szasta forsą.
- No, ojciec pierwszy, najlepszy chirurg w Toruniu, trzepie kasę z każdej strony. W szpitalu, w przychodni, jest krajowym konsultantem leków i aparatury medycznej. Prowadzi prywatną praktykę
Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nie ma kobiety.
- Podobno kochał  tylko moją matkę.  A Beata to dziecko poczęte przez przypadek. Z kobietą, z którą urodziła mu Beatę co prawda wziął ślub, ale ona go zostawiła. Podobno mówił do niej Martunia,  choć ona miała zupełnie inaczej na imię.
- No cóż, miłość silniejsza jest niż..
- Niż co? Dopytywała Alicja.
- Niż wszystko. Miłość  ma swoje racje, których rozum nie zna.
Wiesz, ostatnio czytałem biografię Mikołaja Kopernika.
Zaczął opowiadać  o Annie i Koperniku.
Dawno, dawno temu, gdy Gdańsk był najbogatszym miastem Rzeczypospolitej i jednym z najpotężniejszych ośrodków handlowych w Europie, na jarmarku dominikańskim spotkali się Anna i Mikołaj. On był  kanonikiem we Fromborku, ona córką holenderskiego kupca.
 Gdy chodziła ulicami w Gdańsku kupcowe szeptały: „To córką Arenda van der Schillinga”.
Anna - poważna mężatka, była  nie tylko czarująca i majętna (miała własny dom we Fromborku) lecz także mądra. Czytała uczone księgi, interesowała się gwiazdami, czyli astrologią. Jak inni ludzie swojej epoki zastanawiała się czym jest czarna kurtyna zasłaniająca co wieczór słońce. Nic więc dziwnego, że wykształcony i genialny, choć dużo od niej starszy kanonik Mikołaj Kopernik zrobił na Annie piorunujące wrażenie.
- W dodatku był taki przystojny, zapewne urodę odziedziczył po babce, którą uważano za "perłę wśród  toruńskich piękności" .
Kurczę , to prawie tak jak moja babcia. Zaśmiał się Maks.
Mikołaj Kopernik tak się zauroczył Anną, że zaproponował jej, aby została jego gospodynią we Fromborku. A że Frombork małe miasto, nic się tam nie ukryło. Zresztą tak, jak u nas w Copernicusie.
Przez siedem lat byli ze sobą w dużej zażyłości, choć Kopernik zawsze przedstawiał ją jako swoją gospodynię. Każda nocna wizyta Kopernika u Anny była skrzętnie odnotowywana przez umyślnych.
Biskup Dantyszek w 1538 r nakazał Kopernikowi oddalić Annę.
Oficjalnie Kopernik zawiadomił swojego biskupa, że oddalił swoją gospodynie, ale nie było to prawdą. Kochał ją całym sercem, była dla niego najważniejsza. Plotkarze ciągle donosili do biskupa o miłości Kopernika do Anny. Ostatecznie Anna musiała wrócić  do Gdańska.
Nawet po śmierci Mikołaja Kopernika, nie pozwolono Annie wrócić do miasta, gdzie przeżywała najwspanialsze chwile swojego życia u boku Kopernika.
Anna była najjaśniejszą  gwiazdą Mikołaja, była jego wielką miłością.
Miłość do niej była silniejsza niż  zakazy, nakazy biskupa Dantyszka, niż lojalność duchowa Kopernika wobec Kościoła.
Teraz pewnie zrzuciłby sutannę i odszedł do ukochanej, wówczas było to niemożliwe.









poniedziałek, 10 lutego 2014

Miłość silniejsza niż... cz.10

Następnego dnia odbyła się uroczysta kolacja u Leona Jasińskiego.
Była Elżbieta ze swoim synem, Beata i Alicja. 
Beata przywitała się z Jankiem jak ze swoim bratem. Alicja była  zachwycona stosunkami panującymi miedzy rodziną Elżbiety i rodziną Leona.
Beata rozdała wszystkim przywiezione prezenty. Pierwszy prezent otrzymał Janek, jako najmłodszy. Były to najnowsze gry komputerowe, praktycznie w Polsce jeszcze niedostępne. Potem prezent dostała Elżbieta. Dawanie prezentów kobietom jest trudną sztuką. Beata wybierając dla Elżbiety prezent miała problemy. Pani dyrektor szpitala, dobrze sytuowana, elegancka praktycznie ma wszystko.
Beata wręczyła jej pięknie zapakowany prezent. Elżbieta oczywiście od razu go odpakowała i prawie oniemiała z wrażenia.
Luksusowy zestaw wód toaletowych Jo Malone
    Jo Malone jest bardzo popularną kosmetyczką w Wlk. Brytanii, która stworzyła własną firmę kosmetyczną. Wykreowane przez nią zapachy cieszą się popularnością na całym świecie. Podobno  Madonna  kupuje je  w hurtowych wręcz ilościach.
Prezentowany kuferek zawierający 12 zapachów zamkniętych w 30 ml buteleczkach , to wydatek rzędu 1200 USD.
Elżbieta nie wierzyła własnym oczom. Chciała powiedzieć, że przecież kosztowało to prawie majątek, ale w pewnych kręgach towarzyskich nie mówi się o pieniądzach.
- Będę pachniała jak Madonna, z uniesioną broda powiedziała Elżbieta.
Alicja była szczególnie potraktowana przez Beatę.
- Gdybym wiedziała  wcześniej, że  jesteś moją siostrą pewnie prezent byłby inny.
Alicja otworzyła zapakowany prezent i oniemiała. Torebka St. Martin Hobo
Klasyczna i luksusowa, nie jest tak popularna jak torebki innych projektantów, stąd nie musi się zamartwiać, że ktoś w Toruniu będzie miał taką samą.  Poza tym, czekoladowy kolor, taki sam jak jej oczy  w połączeniu ze złotym ornamentem robi nie byle jakie wrażenie.
Alicja widziała tą torebkę na wystawie w firmowym sklepie. Ale cena była dla niej tak zawrotna, że  nawet o niej nie marzyła.
Elżbieta  bliżej obejrzała torebkę i dodała.
- Co tu więcej mówić, kobiety podobno lubią brąz…
Ostatnim obdarowanym był ojciec.
Otrzymał od córki ekskluzywne wieczne pióro i skórzany portfel.
A pani Sabinka, której nawet przez myśl nie przeszło, że może otrzymać prezent, dostała od swojej ulubienicy, którą wychowywała, piękną  jedwabną apaszkę i dobry telefon komórkowy.
- Sabinko, dla ciebie telefon, abyśmy były ciągle w kontakcie.
Ojciec był zachwycony postawą córki. Podziękował za swój prezent oraz za to, że pamiętała również o innych.
- Chyba nieźle musi ci się powodzić córeczko w Anglii.
- Tato, ja pracuję tam jako lekarz, nie jako salowa czy niższy personel medyczny. Mam oficjalny kontrakt. Anglicy cenią polskich lekarzy, przede wszystkim za wiedzę i praktyczne umiejętności.
     Po wyjściu z pracy Maks zadzwonił do Alicji z pytaniem gdzie jest.
- Jeśli jest ci potrzebna pomoc, to służę swoją osobą.
- Dziękuję odpowiedziała. Spotkamy się jutro.
Po godzinie dwudziestej trzeciej Elżbieta z Jankiem pożegnała  towarzystwo. Alicja jeszcze została.
Beata praktycznie nie odstępowała jej na krok.
- Dziewczyny, bardzo cieszę się, że świetnie się dogadujecie. Leon zaczął opowiadać  o swoich studiach i pierwszych dniach znajomości z Martą Szymańską. Ala chłonęła wszystko to co mówił. Mama nigdy nie opowiadała jej o swojej młodości, o studiach.
Może ze dwa razy przez całe  życie wspomniała o tym, że nie mogła się uczyć, bo medycyna to nie dla biedaków.
To nie prawda. Miała dwoje pracujących rodziców. Zresztą wówczas dostawało się stypendia socjalne. Ja ją tak kochałem, ona mnie rzuciła z dnia na dzień i znikła. Chciałem sobie zrobić coś głupiego, bo przecież miłość jest silniejsza niż rozsądek, ale ojciec opłacał moich kolegów, żeby mnie nie spuszczali z oczu. Brałem tabletki przepisywane przez ojca, bo był też lekarzem. Opuściłem się w nauce, chciałem rzucić studia.
- Tatusiu.  Podeszła do niego Beata i pocałowała go w policzek.
- Chirurgia Polska nie miałaby takiego wspaniałego lekarza.
Leonowi popłynęły po policzkach łzy.
- Dobrze, że odnalazła się Alicja i dobrze, że mam was teraz dwie.
Na usilne prośby Beaty, Alicja została u nich na noc.
- Przecież to również twój dom, twój dom rodzinny. Powiedział Leon.
- Jak chcesz, możesz się tu wprowadzić, oddaje ci mój pokój, albo ten drugi,  obok.
- Lepiej niech zostanie, tak jak jest. Będę tu zachodziła często do taty.
Umówiła się z ojcem, że jeszcze potrzebuje trochę czasu, aby oswoić się z tą sytuacją. Nie chcę, aby już jutro, czy pojutrze wszyscy o tym mówili. Copernicus to świetny szpital, pod wszystkim względami, organizacyjnym, medycznym i plotkarskim. Plotki rozchodzą się tu z kosmiczną prędkością. Wiadomość o Leosiu, który odnalazł po 35 latach swoją córkę będzie naprawdę pierwszą najważniejszą wiadomością, a za chwilę, będą tworzyć się spekulacje, dlaczego Szymańska znalazła się w tym szpitalu.
     Maks między operacjami zatelefonował do Alicji. Chciał usłyszeć jej głos, ale jednocześnie przypomnieć jej, że ją kocha ponad wszystko co jest na świecie.
     Alicję bardzo ucieszył telefon, który otrzymała od Maksa. Wiedziała od dawna, że miłość należy pielęgnować każdego dnia. Bycie ze sobą nie może być rutyną.  Każdego dnia w swoim partnerze należy odnajdywać coś nowego i utwierdzać go w przekonaniu, że naprawdę na nim mu zależy.

czwartek, 6 lutego 2014

Miłość silniejsza niż...cz.9

Beata napisała do Alicji e-maila, że przyjeżdża do Polski na dwutygodniowy urlop. Bardzo chciałaby się z nią  spotkać, a jeśli zajdzie potrzeba przemieszkać u niej. Przyjedzie oczywiście sama, bo jej chłopak nie ma wolnego. Stęskniła się za nią, jak za siostrą. Od kiedy ją poznała , wyjątkowo polubiła i ciągnęło ją do niej, do wspólnych rozmów, śmiechów i dzieleniem się smutkami.
     W odpowiedzi Alicja napisała, że bardzo chętnie ją zaprasza, że ma dług wdzięczności, którego pewnie i tak nigdy nie spłaci.
- Maks, bardzo przepraszam, ale przyjedzie do mnie przyjaciółka z Anglii i chce przez tydzień tu zamieszkać.
- Co w związku z tym, mam się wyprowadzić,
- Mam ogromny dług wdzięczności, więc jakoś musimy to załatwić.
- Nie, nie wyprowadzę się. Wiem, że tu będzie bardzo ciasno, ale możemy wprowadzić się do mnie i wówczas dasz jej klucze od mieszkania i będzie w nim urzędować.
- Ona siedziała przy mnie bez przerwy. Nie będzie to wyglądało ładnie, jak zostawię ją samą. Myślę, że tak naprawdę przyjeżdża chyba tylko dla mnie. Nie może pogodzić się z ojcem, nie chce być u niego.
Temat opuszczenia mieszkania wałkowali kilka dni. Zawsze kończyło się kłótnią, później przeprosinami, co Maksowi cholernie się podobało.
Przed samym przyjazdem Beaty, Maks przyznał się Alicji, że przez cały czas się droczył na temat wyprowadzki.
- Alicja, nie śmiałbym wam przeszkadzać, tobie i twojej przyjaciółce. Mam przecież swoje mieszkanie i tam będę przez ten czas.
Ale przysięgnij mi, że pozwolisz mi tu wrócić.
- Zastanowię się  - z radością odpowiedziała.
     Alicja wyjechała po nią na lotnisko do Warszawy. Przy okazji załatwiła kilka spraw związanych ze świadectwem pracy i całkowitym przeniesieniem jej na etat do Torunia.
    Witały się, jakby nie widziały się wieki. Beata z ogromną walizką, chyba większą od niej wzbudzała zainteresowanie.
- Co tam masz w tej walizce. Wracasz na stałe?
- Nie, tylko prezenty dla najbliższych i znajomych. Jutro ojciec wydaje kolację, więc będzie okazja żeby obdarować wszystkich prezentami od Beatki z Londynu.
- Jak się czujesz. Och co ze mnie za kretynka, wcześniej nie zdążyłam zapytać.
- Dobrze, wszystko dobrze. Lekarz nawet dał mi nadzieję, że będę mogła normalnie zajść w ciążę.
- Chcesz tego?
Nie, na dzień dzisiejszy nie chcę, ale kiedyś w przyszłości tak.
- Super. Bardzo się cieszę.
Odwiozła Beatę do willi ojca. Nie miała ochoty wchodzić do środka, ale Beata usilnie ją prosiła.
Leon czekał na córkę. Gdy zobaczył Alicję z Beatą bardzo się ucieszył.
- Wchodź Alicja, nie będziesz przecież stała na podwórku.
- Chodź, chodź, powiedziała Beata i wzięła ją za rękę.
To bardzo spodobało się Leonowi.
Sabinka oczywiście na pełnych obrotach przygotowywała kolację. Beata bez przerwy praktycznie coś mówiła do Alicji. Leon tylko wodził za nią oczami, a jak coś chciał powiedzieć, zawsze mu przerywała.
- Muszę chyba jednak pojechać do domu, jestem umówiona.
- Z Maksem? Zapytał Jasiński?
- Skąd  pan wie, że z Maksem.
- Ja wiem wszystko, choć innym nawet przez myśl nie prześwituje, że jesteście parą.
Beata spojrzała na Alicję i zapytała, czy z Maksem Kellerem. Jeśli tak, to fajnie, przystojny i inteligentny facet, nawet pasujecie do siebie. Ty taka delikatna, krucha a on zawsze w stosunku do kobiet nadzwyczaj  opiekuńczy.
- Nigdy mi nie mówiłaś o Maksie.
- Bo dopiero od niedawna się przyjaźnimy. Kiedyś iskrzyło między nami, nie mogliśmy się dogadać, nawet w sprawach służbowych.
Beata podeszła do Alicji i ją serdecznie uścisnęła.
- Cieszę się, że nie jesteś sama. Samotność zabija, wpędza w depresję, pustoszy mózg i skrzywia osobowość.
Leon patrzył na dziewczyny i nie mógł dłużej czekać. Miał to dopiero ogłosić jutro na uroczystej kolacji.
- Jesteście takie do siebie podobne. Bardzo się cieszę, że wreszcie się o tym dowiedziałem - pomyślał.
   Beatko, muszę ci powiedzieć. Mam córkę , drugą córkę.
Leon podszedł do komody i wyjął z niej kopertę.  To już nie domniemanie, a fakt. Wyniki badań mówią za siebie.
W pokoju zapanowała cisza, Alicja zbladła, Beata wytrzeszczyła na ojca oczy.
- Ty masz drugie dziecko?
- Nie drugie, odnalazło się pierwsze. Odnalazłem pierwszą córkę, o której nie miałem pojęcia, że istnieje.
Beata spojrzała na ojca, a potem na Alicję.
- Ala, czy ty słyszysz, co mówi mój rodzony ojciec? Tak sobie mi oświadcza, że ma dziecko, córkę.
Alicja prawie znieruchomiała. Myślała, że zaraz dowie się czegoś, czego naprawdę nie chciałaby usłyszeć.
- Zresztą, już mnie nic w życiu nie zaskoczy. Dobrze, że jestem dorosła i nie mieszkam z tatusiem.
Nalej nam wina, muszę ochłonąć. Powiedziała  Beata do ojca i wzięła kopertę do ręki.
Otworzyła i wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej, niż wcześniej.
- Alicja jest twoją córką? Alicja jest moją siostrą?
 Wzięła do ręki kielich i wypiła dużego łyka.
- Cholera. Powiedziała.
Zapanowała cisza, nikt z całej trójki nie mrugnął nawet powieką.
- Cholera. Łyknęła drugiego łyka.
- To fajnie, cieszę się. Krzyknęła z radości, jednym susem podbiegła do Alicji, rzuciła jej się na szyję i zaczęła ją obsypywać pocałunkami.
- Kurczę. Ala, jesteśmy prawdziwymi siostrami?
 Alicja co prawda była mniej spontaniczna niż Beata, ale również zaczęła tulić się do Beaty.
Leon z wrażenia opadł na krzesło i też popił krwistego, czerwonego wina.
Alicji zaczęły płynąć łzy. Podobnie jak Beata cieszyła się, że ma siostrę, ale jednocześnie, że wreszcie odnalazła swojego ojca.







poniedziałek, 3 lutego 2014

Miłość silniejsza niż...cz. 8

Alicja poszła na umówione spotkanie do ordynatora Jasińskiego. Jakże była zdziwiona, gdy zobaczyła u niego Elżbietę, dyrektorkę szpitala.
- Myślałam, że będziemy tylko we dwoje, nie chciał pan, abym przyszła z osobą towarzyszącą.
Rozmowa przy wykwintnej kolacji była bardzo sympatyczna. Dowiedziała się dużo o Beacie, o rodzinie Jasińskiego i jego pierwszej miłości. Jak padło nazwisko i imię jej matki, Alicja zesztywniała.
- Moja mama była pana dziewczyną? Nigdy mi o tym nie mówiła, jak również o tym, że studiowała medycynę. Zawsze w domu mówiło się, że mama  chodziła do szkoły pielęgniarskiej, bo na studia nie było rodziny stać.
- Twoja mama była najlepszą studentką na roku. Wszyscy chodziliśmy do niej na korepetycję z chemii.
- Nic nie rozumiem, to dlaczego zrezygnowała ze studiów.
- O ile mi wiadomo, była ze mną w ciąży.
- To dlatego zrezygnowała ze studiów? A co się stało z dzieckiem? Nigdy mi nie mówiła, że miałam rodzeństwo, ani, że poroniła.
Alicja niewiele z tego rozumiała. Podniosła głowę i zobaczyła wlepionych w siebie dwie pary oczu.
-Uważam, że jesteś moją córką. Powiedział Jasiński.
- Ja też tak uważam, dopowiedziała Elżbieta.
Alicja nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Co prawda, przez całe swoje życie tęskniła za ojcem, którego nie znała, ale w tej sekundzie poczuła pustkę w głowie.
- Jest pan tego pewny.
Jasiński odpowiedział, że tak, ale przecież aby to uwiarygodnić, mogą poddać się  badaniom genetycznym.
- A w jaki sposób doszedł pan do tego, że jest pan moim ojcem.
- Dowiedziałem się od Krzysztofa Florczyka.
- O matko, jeszcze i Krzysztof Florczyk. A co on ma do mnie i do mojej rodziny.
Elżbieta opowiedziała Alicji, w jaki sposób chcieli  odszukać jej rodzinę, aby powiadomić, że jest w szpitalu  w Londynie. Dotarli do Krzysztofa Florczyka, który był ich kolegą ze studiów. Natomiast Krzysztof  dowiedział się od Marty Szymańskiej, tuż przed jej  śmiercią, kto jest ojcem jej dziecka.
- A to kretyn. Przez trzy lata nie potrafił mi tego powiedzieć. Jak go spotkam, po prostu zabiję. Teraz upewniłam się, że dobrze zrobiłam, że   od niego odeszłam. Przez całe nasze wspólne życie był nieszczery.
     Alicja nie wytrzymała ciężkiej atmosfery kłębiącej  się przy stole. Przeprosiła, że się źle czuje i  po półtorej godziny wróciła do domu.
W nocy bardzo źle spała. Gdyby Maks nie miał dyżuru, pewnie poprosiłaby go, aby do niej przyjechał.
     W kolejnym tygodniu Jasiński kilkakrotnie zagadywał Alicję, czy chce wykonać badania. Ona jednak nie mogła się zdecydować. Później uległa namowom.
Maks widząc wychodzących ze szpitala Jasińskiego i Alicję zatrzymał się  i zapytał.
- Dokąd pan ordynator porywa moją dziewczynę?
Alicja spojrzała na niego złowrogim wzrokiem i od razu Maks zrozumiał, że miało to znaczyć "więcej się  do mnie nie odzywaj".
- Synku, musimy załatwić ważne sprawy.
Jadąc do przychodni na badania Leon zapytał Alicji, czy naprawdę jest Maksa dziewczyną.  Jednak Alicja nic nie odpowiedziała.
Przez kolejne dni, nie odzywała się do Maksa. Wielokrotnie próbował nawiązać rozmowę, ale zawsze odpowiadała, że z paplą nie chce mieć nic do czynienia. Maks jednak ciągle wokół niej krążył, jak satelita.
Powtarzał sobie, że tym razem nie da się spławić. Alicja była dla niego najważniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek znał.
Wszelkie próby spotkania się po południu spalały na panewce.
- Jeśli nie spotkamy się po południu u mnie, albo u ciebie, w najbardziej zaludnionym miejscu w szpitalu będę krzyczał, że cię kocham ponad wszystkich a ty mnie nie chcesz.
- Co za głupek.
- Możesz mi mówić po imieniu, mam na imię Maks, jeśli już zapomniałaś.
- Nie, nie zapomniałam, ale daj mi  świety spokój. Chcę być sama i tylko sama. Mam problemy osobiste i chcę je rozwiązać sama.
Wieczorem Maks zadzwonił do drzwi Alicji. Otworzyła, a on z wielką walizką wtoczył się do przedpokoju.
- Wprowadzam się do ciebie, bo nie mogę tak dłużej żyć. Mamy po 35 lat i kończymy zabawę w przyjaźń, koleżeństwo. Kocham cię prawie od 7 miesięcy i chcę być z tobą na zawsze.
 Rozebrał się, odwiesił kurtkę na wieszaku.
- Maks, ale......
Zamknął jej usta pocałunkiem.
- Nie ma żadnego ale. Jestem ci potrzebny, a ty mnie. Wiem, że mnie kochasz, tylko nie masz odwagi się do tego przyznać.
Alicja nic nie odpowiedziała. Kochała Maksa, ale po wszystkich dotychczasowych przejściach broniła się przed tą miłością.
Klęknął  przed nią i zapytał, czy potrafi się przyznać, że go nie  kocha. Alicja popatrzyła na niego, pogłaskała po czuprynie.
- Maks, ja, ja nie mogę powiedzieć, że cię nie kocham.
  Kocham cię, bardzo cię kocham. Ale...
- Nie ma żadnego ale. Wziął Alicję na ręce  i zaniósł do sypialni. Nie dał jej dojść do słowa. Każdy wydany przez nią dźwięk gasił pocałunkiem.


niedziela, 2 lutego 2014

Miłosny galimatias w Lekarzach




Krzysztof oświadcza się Alicji
Krzysztof oświadcza się Alicji (Piotr Polk i Magdalena Różczka)

Pierwsze spotkanie Maksa i Alicji (typowy podryw )Pierwsze spotkanie Maksa i Alicji


Skradziony pocałunek

Alicja (Magdalena Różczka) i Maks (Paweł Małaszyński) w pocałunku "na niby" /TVN /materiały prasowe

Pierwszy poważny pocałunek
Alicja decyduje się pocałować Maksa


Dwie dziewczyny Maksa, była i obecna
LEKARZE

Beata powiedziała" uważaj, ona na ciebie też ma ochotę" wskazując palcem na Alicję
LEKARZE, odc. 6. Maks Keller (Paweł Małaszyński), Beata Jasińska (Agnieszka Więdłocha)

LEKARZE, odc. 6. Maks Keller (Paweł Małaszyński), Beata Jasińska (Agnieszka Więdłocha)

Beata (Agnieszka Więdłocha) oczekuje od Maksa wsparcia? - odc. 12


Beata za wszelka cenę chce odzyskać  Maksa
LEKARZE, odc. 6. Maks Keller (Paweł Małaszyński), Beata Jasińska (Agnieszka Więdłocha), Alicja Szymańska (Magdalena Różczka)

" Może pojedziemy we trójkę do Grecji. Nie będzie tak fajnie jak z Florczykiem"
LEKARZE, odc. 6. Beata Jasińska (Agnieszka Więdłocha)


Krzysztof Florczyk kocha Alicję i chce za wszelką cenę zabrać ją do Warszawy
Sylwia (Magdalena Różczka) i Krzysztof (Piotr Polk) - odc.3


Rodzice Maksa świetnie dogadują się z Beatą
LEKARZE, ODC. 6. BEATA (Agnieszka Więdłocha), MAKS (Paweł Małaszyński), GUSTAW KELLER (Daniel Olbrychski), KRYSTYNA KELLER (Elżbieta Starostecka)


Maks pomaga Beacie (Agnieszka Więdłocha) poradzić sobie ze stresem - odc. 13

Kocha Alicję, odwiedza w domu Beatę


Beata (Agnieszka Więdłocha) oczekuje od Maksa zainteresowania- odc. 13


Maks zabiega o Alicję, chociaż wie, że kocha ją również Krzysztof Florczyk


LEKARZE, odc. 5. Maks Keller (Paweł Małaszyński) i Alicja Szymańska (Magdalena Różczka)
Miłość kwitnie
Alicja i Maks



Alicja i Maks




Alicja i Maks


Po wyjeździe Maksa do Somalii próbuje szukać szczęścia w ramionach innego mężczyzny.
Alicja i Bartek



Alicja i Bartek

Alicja i Bartek


Alicja i Bartek

No i pojawiła się Olga, która wszystko przewróciła do góry nogami


Wieczór kawalerski


Miłość zwyciężyła, ale na jak długo?



Odcinek 13