wtorek, 17 lutego 2015

Co ja mam teraz zrobić? cz. 37

Alicja została powiadomiona przez nauczycielkę  o wypadku jej syna.  Skontaktowała się z bazą pogotowia ratunkowego, która przekierowała jadącą karetkę do szpitala , w której pracowała.
Natychmiast zbiegła na  SOR. Zdążyła przed przyjazdem karetki.
Dyżurnym lekarzem na SOR-ze był Maks. Bardzo zdziwił się, gdy zobaczył wbiegającą jak rakieta Alicję.
- Co się stało, nie dzwoniliśmy na chirurgię po pomoc lekarską.
- Wiozą Andrzejka z urazem głowy.
Alicja zaczęła płakać i wtuliła się w ramiona Maksa.
- Jego ojciec też miał uraz głowy i przez to zmarł.
Pod szpital wjechała karetka. Maks z Alicją biegli  by przejąć małego pacjenta.
- Mamusiu, tylko trochę boli mnie głowa.
- Spokojnie odpowiedział Maks. Zrobimy wszystkie badania i zobaczymy z czym mamy do czynienia.
Zlecił wszystkie potrzebne badania, przede wszystkim TK.
- Gdzie jest Alicja, zapytał Leon.
- Pobiegła na SOR, bo jej syn uległ wypadkowi odpowiedziała siostra przełożona.
Leon nic wcześniej nie wiedząc, odwrócił się na pięcie i szybko schodami pobiegł zobaczyć co z małym.
Rana okazała się niezbyt duża.  Maks założył mu kilka szwów. Wszystkie badania były w normie. Stwierdzono lekkie wstrząśnięcie mózgu, więc Maks skierował dziecko na oddział chirurgii dziecięcej.
Po  kilku godzinach mały zasnął. Dziadek na przemian z Alicją siedzieli przy jego łóżku.
Po dwóch dniach pobytu w szpitalu wypisano chłopca do domu.
     Kiedyś siedząc razem z Maksem przy komputerze zapytał go, czy nie byłoby dla niego lepiej wprowadzić się do ich domu.
- Wychodzisz od nas tak późno. Nie boisz się chodzić po nocy?
- Trochę się boję. Najbardziej przed moim blokiem, tam zawsze jest pełno hałaśliwej młodzieży.
- To zamieszkaj z nami. Chciałbyś?
Maks popatrzył na Andrzejka i cicho mu szepnął.
- Ja bym chciał, ale to musi zaproponować mi twoja mama. Sam ot tak sobie nie mogę tu zostać na stałe.
- Spoko, masz to załatwione. Wpłynę na nią. Z rycerską dumą odpowiedział Andrzej.
Myślał może dwa, a może trzy dni jak zagadać mamę w tym trudnym temacie.
- Mamo, mam fajną propozycję.
- A jaką?
- No właśnie taką, aby wujek Maks zamieszkał razem z nami. Będzie nam raźniej, nie będzie musiał  przychodzić na noc dziadek jak będziesz pracowała w nocy. Wiesz przecież, że babcia Sabinka jest już coraz starsza.
Alicja zamyśliła się. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć synkowi.
- Ok. To powiem wujkowi, żeby powoli się do nas sprowadzał. Przecież nie musi wszystkiego przewozić w jeden dzień.
Alicja uśmiechnęła się.
- Jesteś sprytnym chłopakiem, ale.
- Nie ma żadnego ale, już będąc w toalecie  nadałem mu SMS-a.
     Maks bardzo był zadowolony z obrotu sprawy. Wiedział, że być może kiedyś to nastąpi, ale wypadek Andrzejka przyspieszył sprawę.
Maks zajął gabinet, w  którym nikt nie urzędował. Tu przewiózł swoje książki i różne ciekawe rzeczy. W układaniu w szafie ubrań pomógł mu Andrzejek.
Przy kolacji wszyscy byli bardzo rozmowni.
- No tak.
Andrzej wstał od stołu.
- Nareszcie cała rodzina w komplecie. Idę więc spać.
Pożegnał się z mamą oraz z  Maksem i poszedł do swojego pokoju.
    Po zwolnieniu lekarskim Andrzej wrócił do szkoły. Omijał szerokim łukiem krewką koleżankę, pomimo, że już wcześniej go przeprosiła i nawet przyniosła do szpitala słodycze.
     Alicja zdecydowała się jechać z Maksem do Szwajcarii. Dziadek Leon namówił Andrzeja, żeby ich zostawił w spokoju i na ten czas zamieszkał u niego.
- To ile dni ich nie będzie?
- Sześć albo siedem, najwięcej dziesięć.
-Sporo, ale dam bez nich radę. Przecież jestem już sporym facetem.
W czasie pobytu mamy w Szwajcarii, codziennie z nią się komunikował telefonicznie. Pytał o Maksa, a jeśli gdzieś był blisko Alicji, również z nim rozmawiał.
- Tęsknię za wami, już wracajcie.



2 komentarze:

  1. Bardzo fajne opowiadanie, dramat już myślałam że mały umrze i aha poproszę o nexta :)

    OdpowiedzUsuń