piątek, 29 sierpnia 2014

Co teraz mam zrobić? cz. 8

Po wielomiesięcznych poszukiwaniach Florczyk dowiedział się, gdzie pracuje Alicja. Zaczął coraz częściej przyjeżdżać do Torunia.
Próbował z nią rozmawiać, wskazywać swoje racje. Czasami brał ja na litość.
- Alicja, ja po prostu nie dam ci tak odejść.
- Ale ja już odeszłam od ciebie.
   I nic, ani nikt mnie nie zmusi, abym wróciła.
- Co ci brakowało? Miałaś wszystko czego pragnie kobieta. Dom, samochody mogłaś  zmieniać kiedy chciałaś, ciuchy, buty, miałaś pieniądze, dobrze prowadzoną karierę naukową.
- Nie miałam miłości.  Byłam praczką, sprzątaczką, kuchtą domową, zdradzaną kobietą, z którą nigdy nie chciałeś wziąć ślubu. A uczyłam się sama, nikt za mnie nie zdawał egzaminów.
- Ale ja nie potrafię  żyć bez ciebie.
- Ja przeciwnie. Im jesteś  dalej, tym lepiej.
Kilkakrotne najazdy  Krzysztofa na Szpital Copernicus w Toruniu  zaczęły męczyć Alicję.
 Wieczorem, kiedy zapukał do jej mieszkania Maks, nie miała chęci z nim rozmawiać. Zauważył, że coś się dzieje z nią  niepokojącego.
- Ala, co jest?
- Nic, wszystko oky.
- Przecież widzę, że źle wyglądasz, stronisz od ludzi.
Powiedziała mu wreszcie, że nie chce jej się żyć. Przyjazdy Florczyka męczą ją.
Zbliża się urlop, więc wyjedźmy gdzieś  razem,.
Wykręcała się brakiem pieniędzy, co było nieprawdą.
- W takim razie zabieram cię do Szwajcarii. Jutro kupię bilety na samolot i pokażę ci moje najukochańsze zakątki tego kraju, mój dom, moich rodziców.
Dopiero teraz Alicja dowiedziała się, że rodzice jego mieszkają poza Polską.
Wieczór do końca był przepełniony opowiadaniem o tym bogatym kraju, wrażeniami z pierwszych dni pobytu w obcym dla niego środowisku a potem o szkole, nauce języka.
- No jak? Przekonałem cię na ten wyjazd?
- Nie do końca, ale chyba skuszę się. Chcę być jak najdalej od koszmarnego życia, nalotów byłego tyrana, złych wspomnień.
     Urlop  zbliżał  się wielkimi krokami. Alicja zakupiła kilka nowych sukienek i butów, aby wyglądać przyzwoicie na tych, jak to mówił spotkaniach przy świecach organizowanych przez jego matkę.
    Na lotnisku w Zurichu witała ich mama, która była poinformowana o ich przylocie.
Zarówno jedna, jak i druga pani zrobiły na sobie pozytywne wrażenie.
Matka Maksa miała wyczulone poczucie smaku i intuicję co do kobiet. Od pierwszej chwili była szczęśliwa, że jej syn nie zadaje się z jakimiś "lafiryndami" co tylko lubią być wyfiokowane.
- Mamo, to jest Alicja. Moja dziewczyna.
- Miło mi cię  poznać . Podała Alicji rękę a następnie obsypała ją pocałunkami.
Potem Maks przywitał się z mamą, nie szczędząc jej wspaniałych komplementów.
Krystyna przyjechała samochodem, który prowadził kierowca.
Maks wspólnie z kierowcą załadował bagaże do samochodu, otworzył drzwi najpierw dla mamy, potem tylne dla Alicji.
- OOO. Pomyślała Ala. Wyższa sfera, którą czuć na odległość.
Maks w Toruniu nigdy się nie wymądrzał i nie opowiadał z jakiej rodziny pochodzi, to znaczy, że właśnie aż takiej.
     Podjechali pod posesję  okazałych rozmiarów. Kierowca otworzył bramę pilotem, potem wjechali
na dosyć spory dziedziniec.
Alicja była trochę oszołomiona. Nie wiedziała, co ma robić, chwycić za klamkę i wysiąść, czy siedzieć i robić to co matka Maksa.
Kierowca otworzył drzwi pani Krystynie i jednocześnie Alicji.
Na schodach czekał  dystyngowany pan, jak się później okazało ojciec Maksa.
- Witam dziewczynę mojego syna i jego we własnej osobie.
Przywitał się z Alicją, a potem zrobił misia z Maksem.
- Przepraszam, wszystkim co są w wieku mojego syna i młodsi, mówię od razu na ty.
  Dziękuję,  że skusiłaś  się na przyjazd, inaczej w tym roku Maksa byśmy nie widzieli.
- To prawda tato.
Maks  zwrócił się również do Ali, pocałował ją w lewą rękę i również  podziękował, za to, że zechciała z nim tu przyjechać.
- Dzieciaki, wchodźcie do domu. Za godzinę  będzie  obiad.
Alicja chciała wziąć swój bagaż, ale Maks jej nie pozwolił.
- Tu musisz być damą, moją dziewczyną, a nie tragarzem. Pan, który prowadził samochód zapytał, gdzie ma odnieść bagaże.
- Moje do mojego pokoju, a Alicji, do pokoju obok.
Wziął ją za rękę  i zaprowadził   na piętro. Pokazał pokój, który teraz będzie do jej dyspozycji oraz jego, ten za ścianą.
- Wiesz, będziemy mieli wspólny taras. Jeśli nie chcesz, możemy  przegrodzić go parawanem, czy jak kto woli wysuwaną ścianką. Pokazał jej, jak na pilota ścianka wysuwa się i przegradza taras na dwie części.
- Bez przesady, niech będzie wspólny.
Alicja rozpakowała swoje rzeczy, wzięła  prysznic a zrobiła potem makijaż.  Czekała na Maksa, aby zejść z nim do salonu.
     W jadalni, przy ogromnym stole spożyli wyśmienity posiłek z czerwonym winem.
Alicja choć nie pochodziła z tak zamożnego domu, potrafiła się zachować, jak przystało na damę.
To bardzo podobało się rodzicom Maksa.













2 komentarze:

  1. O fajnie :D Czyżby miłość powoli rozkwitała ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D Nie mogę doczekać się kolejnej części <3
    Proponuję też czytać: http://ala-i-maks-na-zawsze-razem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń