Następnego dnia Maks znowu zaczepił przed szpitalem Alicję.
- Ala, kocham cię, zostaw tego starca. Co ty wyprawiasz. Ludzie po kątach zaczynają się z ciebie śmiać.
- Ja też śmieję się z ich głupoty. Och chłopie, ty nic nie wiesz.
Zdenerwowany zapytał ją o czym nie wie i może w takim razie by mu powiedziała.
- Wszystko w swoim czasie.
Beata nie pytała ojca o badania genetyczne, ale on sam jej pokazał wyniki. Były jednoznaczne. Alicja bezsprzecznie była córką Leona Jasińskiego, no i starszą siostrą Beaty.
Kiedyś przechodząc korytarzem, Leon usłyszał chichot młodych pielęgniarek.
- Popatrzcie, jak przy boku tej młodej nasz ordynator odmłodniał. Szkoda tylko chłopa, bo w jego wieku musi brać Wiagrę. Różnica wieku jest ogromna.
Gdy zbliżył się bliżej rozmowy ucichły a pielęgniarki zaczęły rozchodzić się do swoich zajęć.
Podzielił się ze swoimi córkami tym co słyszał na korytarzu.
Beata śmiała się i powiedziała, że coś wymyśli.
W piątek rano zawisło w pokoju lekarskim ogłoszenie, że około godziny 15:00 odbędzie się nadzwyczajne zebranie, na które zobowiązani są uczestniczyć wszyscy pracownicy oddziału chirurgii.
Nikt nie miał pojęcia na jaki temat będzie zebranie. Niektórzy knuli, że być może ordynator poda się do dymisji i ogłoszony zostanie konkurs na nowego ordynatora.
Około godziny 14:15 na oddział przywieziono ogromny tort, szykowała się kawa i herbata.
Zebranie rozpoczęła dyrektor Bosak. Poinformowała, że szpital Copernikus, a przede wszystkim każdy oddział ma być zintegrowany, bez plotek, pomówień i oszczerstw.
Maks zajął miejsce nieco z tyłu. Był wściekły na Alicję, która stała w pobliżu tortu z nożem w ręku a przy niej ordynator Leon Jasiński.
Po krótkiej przemowie i poinformowaniu wszystkich, że tylko z sali mogą wyjść lekarze mający dyżur, głos zabrał Leon Jasiński.
- Chciałem państwa poinformować, że Alicja Szymańska nie jest moją narzeczoną, jak to niektórzy plotkują. Nie muszę też zażywać żadnych środków pobudzających typu "Wiagra".
Maks nieco zdesperowany ożywił się, podniósł głowę i słuchał tego, co mówi jego przełożony.
- Chciałem, no chcieliśmy razem z Alicją państwa poinformować, że doktor Szymańska jest moją córką.
Maks nie wierzył własnym uszom.
Początkowo była konsternacja. Wszyscy zamilkli, wlepili swoje oczy na ordynatora i Alicję. Potem nastąpiły szepty, następnie rozbrzmiały oklaski.
Tort w kształcie niebieskiej tabletki wzbudził zainteresowanie. Atmosfera się rozluźniła,
tylko Maks stał nieruchomo w tym samym miejscu. Z nikim nie rozmawiał, nie miał również apetytu na kawę ani nie poczęstował się tortem.
Wieczorem zapukał do apartamentu Alicji.
Uśmiechnięta otworzyła mu drzwi, gdy go ujrzała zrobiła bardzo zdzwioną minę.
- Ty tu?
- Mogę?
Zaprosiła go do środka. Przyniósł ze sobą kwiaty i wino, które bardzo lubiła.
- Chciałem cię przeprosić za te podejrzenia. Kiedy tylko pierwszy raz usłyszałem, że ty i ordynator coś ku sobie macie, natychmiast się usunąłem. Byłem przekonany, że to jest prawda, nie potrafiłem z zazdrości o tym normalnie rozmawiać, jedynie atakowałem cię słownie.
Przyjmiesz moje przeprosiny?
Alicja wewnątrz była szczęśliwa, że przyszedł, że w końcu wyjawił o co mu tak bardzo chodziło. Niestety, nie chciała po sobie tego pokazać.
Chciała powiedzieć, że się jeszcze zastanowi, ale jej podświadomość mówiła inaczej.
- Tak, przyjmę.
Nie powiedziała tego entuzjastycznie, ale nieco oschle.
Po wypiciu lampki wina pożegnał się i zszedł do siebie na dół. Był jednak nieco zdziwiony, że nie poprosiła go o pozostanie.
Zrozumiał jednak, że relację między swoją dziewczyną musi powoli odbudowywać. Nie zrażał się jednak tym, kochał ją, więc postanowił ponownie zawalczyć o jej miłość.
Późnym wieczorem zadzwoniła do Alicji jej siostra. Rozmawiały o dzisiejszym dniu. Alicja opowiedziała jej o Maksie, który przyszedł z winem, kwiatami i przeprosinami.
- Kochasz go?
- Tak. Ale...
- W miłości nie ma "ale". W miłości się przebacza, szczególnie mężczyznom, przede wszystkim ich głupotę.
- Wezmę to sobie do serca.
- A znajdziesz w swoim sercu odrobinę miejsca na to?
- Co prawda miłość zagarnęła lwią część mojego rozkochanego serca, ale to o czym mi mówisz gdzieś jeszcze wcisnę.
- Pa. Do jutra.
Rano Maks czekał przed klatką schodową.
- Możesz mnie zabrać do pracy. Moje auto nie chce odpalić.
- Pewnie. Proszę. Była jednak zdziwiona, że prawie nowe auto Maksa ma jakąś usterkę. Nie przypuszczała, że ją okłamał. Od samego rana chciał być przy swojej dziewczynie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz