Klinika Gustawa Kellera zrobiła wrażenie na Alicji. Nie była takim kolosem jak Szpital Copernicus w Toruniu. Oczywiście okazały budynek, sterylna czystość, wyposażenie na światowym poziomie.
Maks chodził po raz enty korytarzami kliniki i nie poddawał się euforii, jak jego dziewczyna. Przecież według niego, wszystko co w niej było, to takie normalne, na czasie, niezmiernie potrzebne.
Personel niezwykle miły. Istna sielanka.
- Czy personel medyczny jest sobie bliski, nie ma między nimi zgrzytów? Zapytała Gustawa.
- To jest ich praca, ich zarobki. Odpowiedział bez zbędnego komentarza.
- Acha. No tak. Tylko u nas są pozostałości komunistyczne, wszyscy coś potrzebują, więcej niż im się należy. Pomyślała.
- Jeśli chciałabyś zostać w Szwajcarii, miejsce w mojej klinice masz zapewnione.
- Nie, dziękuję. Robię w Polsce dobrą robotę, nad specjalizację, publikuję. Tam mi jest dobrze.
- Mnie też. Wtrącił się Maks.
- Ciebie przecież o nic nie pytam. O tym co myślisz i robisz, mam dosyć dobre pojęcie.
Gustaw kilka razy namawiał Alicję, aby została w Szwajcarii. Kuszące zarobki, szybkie usamodzielnienie się naprawdę były realne. Gustaw jednak wiedział co robi. Gdyby dziewczyna Maksa została w Szwajcarii, jego syn, zakochany po uszy też by tu został. Nie namawiał jej z chęci pomocy dziewczynie a jedynie z jednego powodu, swojego syna.
Przed wyjazdem do Polski znowu odbyła się uroczysta kolacja wydana przez Gustawa i Krystynę Kellerów. Większość gości już Alicja poznała wcześniej, ale byli również inni.
Jedna z młodych kobiet, pomimo, że była w towarzystwie starszego mężczyzny, niezwykle kleiła się do Maksa. Alicji początkowo to się nie podobało. Sama do siebie mówiła, że przecież byłaby infantylnie głupia, gdyby była zazdrosna o chłopaka. Wychowanie do samodzielności i dawanie sobie rady tylko dla siebie przez siebie, było dla niej najważniejsze.
Alicja podeszła do Maksa rozmawiającego z młoda kobietą.
- Kochanie, niezbyt dobrze się czuję odstawiona na boczny tor. Jesteś zainteresowany jakąś pięknością i zaniedbujesz mnie. Powiedziała do Maksa po polsku.
Młoda kobieta nie znając języka polskiego poprosiła, aby jej przetłumaczył.
- Alicja mówi, że jesteś piękna i taka dystyngowana. Odpowiedział jej jakimś dialektem, którego teraz nie rozumiała Alicja.
- Merci Lady. Odpowiedziała, uśmiechając się do Alicji.
Boże, jakaś idiotka. Dziękuje mi, że mam pretensje do faceta, który przywiózł dziewczynę do swoich rodziców a umizguje się do jakieś tam innej. Pomyślała Alicja. Tym bogaczom wali na mózg. - Maks, odprowadź mnie do mojego pokoju, jestem zmęczona i chciałabym się już położyć. Poprosiła Maksa nieźle aktorsko rozgrywając scenkę.
- Tak, już. Odpowiedział. Ale nie było jak dotąd słowa kochanie, najdroższa, Aluś.
Alicja pożegnała zebranych, już lekko przerzedzonych.
- Ala nie powinnaś odchodzić. Gospodarze powinni do końca trwać prawie na baczność.
- Ja nie jestem gospodarzem, jestem zaproszonym gościem. Ty jako gospodarz świetnie zabawiasz kokoty.
Złapał ją za rękę i tak zakręcił, że stanęła przed nim.
- Kocham tylko ciebie, nie musisz być zazdrosna. Ta kobieta nic dla mnie nie znaczyła i nie znaczy. Muszę być do niej grzeczny, jest żoną wpływowej osobistości. Takim ludziom nawet tu w Szwajcarii nie można się narażać.
Zaczął całować Alicję i przepraszać.
- Kocham cię, kocham jedyną na świecie.
- Dobrze, ale ja się źle czuję i nie zamierzam tam wrócić.
Maks odprowadził Alicję do pokoju, pożegnał się i wrócił do gości.
Piękność, z którą rozmawiał wcześniej szykowała się do wyjścia.
- Ładna ta twoja Polka.
- Jeszcze nie jest nawet moją narzeczoną. Jest świetnym chirurgiem i super nauczycielem dla takich jak ja, we wszystkich dziedzinach nauki.
- Kochałam cię i kocham jak zawsze. Mój mąż kocha mnie i daje pieniądze. Za moje ciało, ale nie za serce i duszę. Gdybyś nie wyjechał do tej przeklętej Polski, pewnie moje życie inaczej by się ułożyło.
- Ty kochasz również, a może przede wszystkim pieniądze. Takie duże pieniądze, jak teraz masz, nigdy byśmy się we dwoje nie dorobili.
- A po wtóre.
- Nic nie mów. Wiem co chcesz powiedzieć. Straciłam nasze nienarodzone dziecko i nigdy mi tego nie wybaczysz.
Maksowi zalśniły oczy.
Byli przecież jeszcze tacy młodzi. Jak Maks dowiedział się, że jego dziewczyna jest w ciąży szalał ze szczęścia. Ona jednak zdecydowała inaczej. Nie chciała skracać sobie młodości i usunęła ciążę, pomimo ogromnych jego sprzeciwów. Nie wytrzymał, natychmiast po maturze wyjechał na studia do Polski. Po kilku latach ona wyszła za mąż za multimiliardera. Pomimo, że opływa we wszystkim, jeszcze nie doczekała się potomstwa, choć bardzo tego pragnie. Wie, że gdy nie da mężowi potomka on się z nią rozwiedzie. Rodzina z pokolenia na pokolenie coraz bardziej zamożna musi mieć potomka, najlepiej męskiego.
Alicja zasnęła. W nocy Maks zapukał w okno tarasu. Nie otworzyła mu, spała, albo udawała, że śpi. Mógłby przecież wejść do niej drzwiami od korytarza, ale nie chciał, aby ktokolwiek widział go błąkającego się nocą po domu.
Przedostatni dzień pobyty w Szwajcarii upłynął w bardzo miłej atmosferze. Służba krzątająca się po domu zagadywała Alicję, życzyli jej wspaniałego rozwoju zawodowego.
- Alicja, jak następnym razem przyjedziesz tu do Szwajcarii to pewnie będziesz już panią Keller. Zagadnęła ją Matylda, która była odpowiedzialna za cały dom.
- On naprawdę cię kocha. Znam Maksa od dzieciaka i widzę , że jest w tobie zauroczony po uszy.
Kiedyś, jako młokos był zakochany w dziewczynie, ale puściła go kantem. Wybrała większy dobrobyt. Mówiła do siebie po francusku. Była przekonana, że Alicja już na tyle się oddaliła, iż nie słyszy co sobie mruczy pod nosem.
Wow, czego my się tu nie dowiadujemy? Nieźle, nieźle
OdpowiedzUsuń