środa, 20 listopada 2013

Siostra oddziałowa cz.71

Maks wziął do ręki teczkę z dokumentami notarialnymi, ale początkowo nie miał odwagi jej otworzyć. W tym momencie przebiegły mu różne myśli, łącznie z żużlowcem.
- Kto jest taki hojny, że rozdaje aż takie pokaźne dowody wdzięczności? Zapytał Maks.
  Ja znam tylko jednego bogatego faceta, który z miłości do kobiety mógłby to zrobić.
- No proszę, powiedz kto to taki?
Leon poprosił, aby przestali się kłócić. Tylko zgoda buduje, a kłótnią daleko się nie zajdzie.
Beata trzymała na rękach małą Wiki. Dziewczynka była grzeczna, bawiła się laleczką, którą wszyscy nazywali Edi. Skąd taka nazwa, nikt nie wie. Chyba było to pierwsze słowo małej.
- Popatrz, Edi się śmieje do Wiki.
- No proszę, możesz otworzyć.
- Wiem tylko , że jednego bardzo bogatego pacjenta wyciągnęłaś spod łopaty grabarza. Jest na tyle dziany, że mógłby obdarowywać swoje kochanki takimi prezentami. Przecież cały Toruń huczał, że Bartek Madura kocha Alicję Szymańską, lekarkę z Copernicusa i może ją ozłocić od stóp do głów.
Alicja popatrzyła na swojego męża.
- Nie znasz moich możliwości Maks. Zawsze zadawałam się z bogatymi facetami. Dodała z przekąsem.
- Pierwszy to Florczyk, który ma ogromną kasę i nie wie co z nią robić.
Krzysztof od lat jest profesorem, ordynatorem oddziału chirurgii w Warszawie. Dodatkowo pracuje naukowo, wykłada na różnych uczelniach medycznych w kraju i za granicą, W Ameryce za swoje wykłady bierze niebotyczne honoraria.  Jest samotny, bezdzietny.
- I jeszcze na dodatek pochodzi z dosyć zamożnej rodziny, podobno arystokratycznej. Był jedynakiem, więc start w dorosłe życie miał ułatwiony. Dodał Leon.

- Drugi to Bartek, chyba ma jeszcze więcej od profesora.
No cóż, w sporcie, w którym naraża się własne życie dobrze płacą.
- No. Dla niego jeden dom, dwa domy, jedna czy pięć takich działeczek  to pestka.
- Skucha.  Ten od kogo otrzymałam ten dowód wdzięczności, zarówno  Florczyka jak  i Bartka mógłby kupić w jednym dniu.
     W Maksie zbierała się coraz większa złość. Leon i Beata nie odzywali się, tylko czekali na dalszy rozwój sytuacji.
Alicję ta rozmowa zaczynała bawić.
- Tato. Kolejny raz Maks  zwrócił się do Leona.
- Przestańcie się kłócić, otwórz teczkę, może tam znajdziesz odpowiedź.
Maks powoli otworzył  foliową teczkę i wyjął z niej dokument w bardzo ładnej obwolucie kancelarii notarialnej.
Zaczął czytać. Nie mógł wydobyć z siebie ani jednego słowa.
- Maks, co jest, zapytała Beata.
- Moja matka ofiarowała ci działkę?
- Tak, kupiła ją, a potem przekazała mi ją w drodze darowizny.
- To dlaczego dała ją tobie?
Alicja szczerze powiedziała, że w dowód wdzięczności za uratowanie jej  życia.
- To ja postawiłam dobrą diagnozę. Ja w Szwajcarii, wówczas kiedy byłam z Wiktorią, jak twój ojciec był ponad miesiąc w Ameryce, rozmawiałam z lekarzami i uczestniczyłam w jej operacji.
- Jakiej operacji.
- Ważnej dla jej życia. Udało się, wszystko jest w porządku, nie ma nawrotów, nie ma przerzutów.
Nie dzwoń do swojej matki z pretensjami. Udawaj, że o niczym nie wiesz, ona nie chcę aby ojciec o tym się dowiedział. Boi się, że jak się dowie, to ją zostawi. Ona ma już siedemdziesiąt  lat i chce do końca być żoną Gustawa Kellera. Jeśli przez czterdzieści lat walki o małżeństwo udawało jej się utrzymać przy niej męża, ostatnie lata również chce być przy nim. Nie chce być chorą żoną, chce zawsze być dla niego okazem zdrowia.
A, że jego to nic już ona nie obchodzi, to w tej chwili dla niej na rękę.
Maks kilkakrotnie czytał akt notarialny, rzeczywiście była to darowizna na nazwisko Alicja Keller, z domu Szymańska.
- Skoro moja matka taka nieszczęśliwa z tatą, to skąd ma takie pieniądze? Ze wspólnej ich kasy?
- O ile mi wiadomo, twoi rodzice są bardzo, bardzo bogaci. A twoja mama  ma pieniądze  również ze spadku, który otrzymała od... Zresztą, to nie jest moja sprawa od kogo.
A przecież wiesz, że darowizna nie jest wspólnością majątkową, jeśli napisana jest na jedną osobę. Także ta działka jest tylko moja.
- Dalsza sprawa budowy przychodni specjalistycznej jest w drugiej teczce.
  Jest tam zatwierdzony projekt budowy, zezwolenie na budowę i  projekt o dofinansowanie z funduszy Unii Europejskiej.
- A skąd będziesz miała udział własny?
  Chyba  nie masz  tak dużo pieniędzy, aby starczyło na taką inwestycję.
- Znajdzie się trochę, będę prowadziła własną działalność gospodarczą a jak zabraknie wezmę pożyczkę z banku. No, na hipotekę tej przychodni.
Maks z jednej strony był wściekły, że żona tyle zrobiła poza jego plecami, z drugiej jednak strony winił się za to, że chyba za mało rozmawiają ze sobą i on o tak wielu sprawach nie wie.
- Ojciec próbował  powiedzieć, że wspólność majątkowa może przeszkodzić w realizacji inwestycji, jeśli Maks się nie zgodzi.
- Czyja ziemia, tego dom.
Działka jest moja. Jak na razie tylko moja, bo taka umowa była z Krystyną.
Ona wie, że Maksa kocham i nigdy go nie skrzywdzę, tak jak facet  może skrzywdzić kobietę.
- Krystyna powiedziała, że za to co zrobiłam dla jej rodziny, nie jest w stanie nic zrekompensować.
- To powiedz, co zrobiłaś dla jej rodziny? Maks w tym momencie wyraźnie był poirytowany.
Po pierwsze, wyrwałam ich syna z rąk Somalijczyków, nie wsadziłam do pierdla Gustawa Kellera za usiłowanie gwałtu, a na dodatek mu wybaczyłam. Gdybym sprawę skierowała do sądu  i dostałby wyrok, odwieszono by mu to, co miał w "zawiasach".
- W jakich znowu zawiasach?
Miał już wyrok za podobną sprawę i dostał go w zawieszeniu.
Maks zbladł. Wszystko, tylko nie to, że jego ojciec to recydywista gwałciciel.
 A po trzecie i po czwarte, to przedłużyłam życie Krystynie i dałam im wnuczkę Wiktorię.
- Taaak, powiedziała Beata. To naprawdę heroiczne czyny. Czy jest na świecie jakiś  facet, który tyle zrobił dla innego człowieka, dla kobiety?
W tym momencie  mężczyźni popatrzyli na siebie.
- Tak, ja. Bo Wiki by nie było na świecie, gdyby nie ja. Podszedł do Alicji i ją pocałował w policzek.
A Leon głęboko się zamyślił i przyznał  w duchu   rację Alicji.Choć nie miał pojęcia, że jego Marta była w ciąży, to po poznaniu Alicji ciągle obwiniał się, że do końca nie dociekał, dlaczego od niego jego ukochana dziewczyna odeszła. Nie wiedział o istnieniu  swojej córki więcej niż 30 lat, ona bez wahania oddała mu wątrobę.
- No to jak mężu, mam wrócić do pracy do szpitala, czy nie?
- Wiadomo, że zrobisz po swojemu.
- Tata będzie przygotowywał takie grafiki, że we czwórkę damy radę z moją kochaną Wiki. Powiedziała Beata.
- A twoja inwestycja?
- Będzie realizowana, chciałabym, żeby jak najmniej ludzi wiedziało o tym. Mam jednak nadzieję, że dofinansowanie z Unii otrzymam i wówczas ruszę całą parą. Na razie teraz jest wszystko w sferze projektów na papierze. Musicie trzymać za mnie kciuki.
Rozmowa  trwała do późnych godzin wieczornych. Nawet mała Wiktoria nie dopominała się kąpieli i swojego łóżka.  Pewnie wiedziała, że omawiane są trudne, rodzinne sprawy.  Zdążyła trochę pospać na rękach cioci Beaty, obudzić,  pobawić się i znów zasnąć.


1 komentarz: