czwartek, 10 października 2013

Siostra oddziałowa 49

Do szpitala Copernicus w Toruniu trafiła kobieta   ze spuchniętą  i sinobrązową nogą.
Twierdziła, że nie uderzyła się, nie przewróciła, nic jej  na nogę nie spadło.
Po przeprowadzeniu wywiadu okazało się, że przebyła długą podróż z Neaplu do Torunia. Przyjechała na pogrzeb swojej matki.
- Jakim  środkiem lokomocji pani jechała?
- Jechałam samochodem osobowym, miałam jednak nocleg w Austrii.
- Kto prowadził wóz?
- Ja.
A kiedy pani zauważyła, że noga zmienia swoją barwę   i pobolewa.
- Przyjechałam przedwczoraj, wczoraj byłam na pogrzebie i na cmentarzu poczułam lekki ból.
- Dlaczego pani wczoraj nie zgłosiła się do lekarza.
- Z dwóch powodów. Po pierwsze, myślałam, że mi przejdzie, po drugie piłam do obiadu wino.
We Włoszech wino pije się do każdego posiłku, tu pewnie lekarz by ze mną nie chciał rozmawiać, gdyby stwierdził, że w moim organizmie jest alkohol.
Pacjentce podano heparynę. Wieczorem po przeprowadzeniu niezbędnych badań  usunięto skrzepy.
Po zabiegu jeszcze kilka dni pozostała  na oddziale. W nocy, kiedy Kellerowie mieli dyżur i nie było nagłych przypadków przyszła do nich porozmawiać. Była może pięć lat starsza od Alicji. Sama, z wykształcenia lekarz dobrze wiedziała do czego mogło ją to doprowadzić. Zapytała, czy mogą być ze sobą po imieniu.
Mam na imię Tereza. To tak jak w Polsce Teresa. Mój ojciec był Włochem, mieszkałam od zawsze we Włoszech.
- Skąd znasz tak pięknie język polski.
- Mama pochodziła z Torunia. Tu mamy dom i zawsze w wakacje przyjeżdżaliśmy do Polski. W dzieciństwie uczyłam się języka polskiego. Jak bywałam w Toruniu bawiłam się z dziećmi na podwórku, doskonaliłam język polski. Miałam  nawet  studiować filologię polski, ale że ojciec był lekarzem, namówił mnie na medycynę. Byłam również na 3 miesięcznej praktyce w klinice w Warszawie, takiej wymianie polsko-włoskiej.
Och, był tam taki jeden profesor, Florkowski, Florkiewicz .
Profesor Florczyk, Krzysztof Florczyk podpowiedział jej Maks.
Piękny mężczyzna, piękny uomo. Rozmarzyła się.
Chciałam nawet załatwić mu pracę we Włoszech, ale on mi powiedział, że gdybym zaproponowała mu pracę w Belgii, to pewnie by się zgodził, ale Italia go nie interesuje.
- Jutro będzie u nas na oddziale, bo czasami tu pracuje.
- Och meraviglioso,  Ucieszyła się Tereza.
- "E dolce come prima? Jest słodki jak dawniej?
- Penso che di piu', di piu.  Myślę, że bardziej niż wcześniej.
Tereza spotkała się z profesorem Florczykiem. Doskonale ją pamiętał, chociaż minęło już prawie 15 lat. Była nim zachwycona.
W podziękowaniu za leczenie Tereza zaprosiła państwa Kellerów  i profesora Florczyka do restauracji.
- Krzysztof Florczyk powiedział jej, że kiedyś byli z Alicją razem, ale go zostawiła dla Maksa. Co prawda serce mu krwawi, ale z miłości do Alicji, zaakceptował jej wybór.
Florczyk otrzymał telefon ze szpitala, więc pożegnał towarzystwo.
Tereza poprosiła ich, czy w razie potrzeby mogliby jej pomóc przemieszczać się po Toruniu. Na razie sama nie może prowadzić samochodu. Gdyby wiedziała, że tak to się skończy przyleciałaby samolotem.
Oczywiście zgodzili się. Zawieźli ją do Ciechocinka, jeden raz razem pojechali do Bydgoszczy.
Przed wyjazdem do Włoch Tereza kolejny raz spotkała się z Kellerami. Za wszystko co  dla niej zrobili, przede wszystkim za uratowanie jej życia zaprosiła ich do Neapolu.
- Terry, bo tak kazała na siebie mówić , jest niemożliwe. Nie możemy przyjąć takiego prezentu?
Powiedziała do Alicji, aby się nie krygowali, że dla niej zaproszenie   ich do Neapolu, jej nie zrujnuje. Gdyby jej nie było stać, pewnie by tego im nie zaproponowała.
- Ale w Neapolu jest mafia, powiedział Maks.
Zaczęła się śmiać.
- Wszędzie jest mafia, na Sycylii, w Rosji, w Polsce też.
   Przepraszam, że za was zadecydowałam.
 Wręczyła im piękny album o Neapolu. W nim były bilety na samolot  Warszawa- Neapol w dwie strony.
- Nie możemy przyjmować takich dowodów wdzięczności.
- Proszę przyjąć to nie jako dowód wdzięczności, a jako zaproszenie  przyjaciół. Wiem czym to mogło się dla mnie skończyć. Jestem z wykształcenia lekarzem. Mój mąż jest współwłaścicielem firmy farmaceutycznej, więc bardzo proszę. Chcę mieć przyjaciół w Polsce, bo tu zawsze będę przyjeżdżać.
Proszę jedynie o kontakt telefoniczny lub e-mail, kiedy zdecydujecie się do nas przyjechać. Będę czekała na lotnisku w Neapolu, a jak wolicie, to mogę również w Rzymie, gdzie będziecie mieli przesiadkę. Chyba nie pozwolicie, aby bilety się zmarnowały. Datę wylotu zabukujecie w Polsce.
Maks popatrzył na Alicję, jakby czekał na potwierdzenie, że przyjmują zaproszenie.
Chciałabym tylko wam powiedzieć, że sierpień jest najbardziej upalnym miesiącem. Jeśli nie znosicie skwaru, żaru i upału to radzę w późniejszym, np. we wrześniu, na początku października.
W sierpniu oczywiście też możecie. Nad Zatoką Neapolitańską da się wytrzymać, ale dalej od morza, nie jest łatwo, jeśli  organizm jest do tego nie przyzwyczajony.
Na pożegnanie uściskali się serdecznie.
     W domu dokładnie obejrzeli przepięknie wydany album Neapolu i przeczytali wpis.
Moim przyjaciołom z Polski Alicji i Maksowi  Terry  - Tereza  Rytacelli.
- Maks, a wiesz, dlaczego ona używa ksywy terry? 
- Nie.
- Popatrz. Trzy pierwsze litery imienia + dwie litery nazwiska.
- A to spryciula.
Obydwoje mieli mieszane uczucia. Nie mówili o tym nikomu, nawet ojcu. Nie chcieli, aby opacznie ktoś to zrozumiał.
    Po kilku dniach Tereza napisała list elektroniczny. Podała swój mesenger. Od tej pory systematycznie ze sobą korespondowali. Zawiązała się miedzy nimi przyjaźń również wirtualna. Poznała ich również z Carlo, ze swoim mężem. Mąż nie znał języka polskiego, oni włoskiego. Czasami  porozumiewali się łaciną.
     Za każdym razem, kiedy ze sobą rozmawiali Tereza pytała, kiedy przyjadą, nie chciała im odpuścić.
Wreszcie zdecydowali się na wyjazd.
Beata była bardzo zdziwiona, jak dowiedziała się, że znów lecą do Włoch. Przecież kilka miesięcy temu tam byli.
- Tam ładujemy swoje miłosne akumulatory powiedział Maks.
Wreszcie nastąpił termin wyjazdu.
Umówili się z Terry, że dolecą do samego Neapolu. Na lotnisku czekała na nich ze swoim mężem.
Po przywitaniu pojechali do ich willi na Via Manzoni. Willa była bardzo okazała. Otrzymali do swojej dyspozycji ogromną sypialnię z łazienką na piętrze.
- To do waszej dyspozycji na tyle, ile zechcecie tu być.
Z okien willi rozciągał się widok na morze Tyrreńskie.
Po uroczystej kolacji, na którą zaproszeni byli również przyjaciele gospodarzy siedzieli na tarasie i patrzyli na poruszające się świetlne punkty na morzu. Jachty płynęły do portu.
Przez kolejne dni mąż Terry był do ich dyspozycji tylko wieczorem. Ona praktycznie o każdej porze dnia, wieczora i nocy.
W sobotę ich jachtem popłynęli na Capri.
Powiedzenie zobaczyć Neapol i umrzeć nie jest przypadkowe. Ale zobaczyć Capri, cudo natury to nie umierać, tylko tu wracać jak najczęściej i cieszyć oczy pięknymi widokami.
Począwszy od portu i przystojnych na biało ubranych marynarzy obsługujących statki i jachty, po widoki lazurowego, koralowego i białego morza wcinającego się w groty skalne .Biały odcień wody w Białej Grocie bierze się z pomieszania wody morskiej ze słodką wodą źródlaną. Koralowy, z nadmierną ilością koralowców. W Grocie Meravigliosa znajduje się stalagmit zwany " Wykapana Madonna".
Wieczorem opuszczali Capri ze smutkiem, takich widoków chyba nie ma nigdzie na świecie.
Tereza bardzo cieszyła się, że przyjechali. Tęskniła za Polską. Teraz, kiedy zmarła jej matka praktycznie nie ma w Polsce nikogo. Co prawda ma tam dalszą rodzinę, która tylko oczekuje od niej  Euro. Była jedynaczką, dlatego sama postanowiła mieć więcej niż jedno dziecko. Niestety, na razie mają jedną 6-letnią córkę, która akurat teraz jest u babci na wyspie Ischia.
Jak chcecie to tam pojedziemy. Z tarasu pokazała ręką, gdzie wyspa się znajduje. Praktycznie rzut beretem.
- Terry, powiedziała Alicja. Maks chciałby pojechać na Wezuwiusz.
- Non c 'e problemma. Przepraszam, nie ma problemu. Mogę wam dać auto i pojedziecie sami, albo was tam zawiozę.
- Dla nas lepiej będzie jechać z tobą.
Następnego dnia pojechali na Wezuwiusz. Widoki z krętej drogi  prowadzącej na wulkan były niesamowite. Gdy już stanęli na parkingu przed bramą wejściową na Wezuwiusz, zachwycali się położonym u podnóża wulkanu Neapolem.
Zakupili bilety i w trójkę poszli na szczyt.
Wezuwiusz jest to jedyny czynny wulkan Europy na stałym lądzie. Naukowcy alarmują, że jest naprawdę groźny. Nazywają go uśpionym potworem lub bombą zegarową.
- Tam, pokazała ręką, są Pompeje. Jutro musimy tam jechać. Bo przecież widzieć Wezuwiusz, a nie zobaczyć zasypanego popiołami miasta Pompeje  nie byłoby normalne. W  Pompejach, w kilka minut, kiedy wybuchł w 76 roku zginęło ogrom istnień ludzkich. Byli pod wrażeniem. Zrobili sporą  ilość zdjęć. Wracając na dół zabrali ze sobą trochę odłamków skał wulkanicznych, aby sprezentować znajomym w Polsce.
Kolejne dni to zwiedzanie  Neapolu,  Salerno, Herculanum, Sorrento i Caserty.
Pałac Burbonów w Casercie oraz ogromny park, gdzie spacerowali Burbonowie pozostanie w ich pamięci do końca życia.
 Popłynęli ich jachtem na wyspę Ischia. Tu poznali rodziców Męża Terry oraz ich 6-letnia córeczkę Sofię. Ładnie mówiła po polsku.
- Alicja, jak przyjadę z mama do Torunia  pobiegasz ze mną na Bulwarze Filadelfijskim?
Pewnie. Codziennie tam biegam.
- Lubisz biegać? Ja też. To razem pobiegamy, zobaczymy kto będzie pierwszy.
Sofia zaprzyjaźniła się z Alicją.
 Mała razem z nimi wróciła do Neapolu. Rodzice Carlo kilkakrotnie byli w Polsce, jak również w Toruniu u matki Terry. 
- Polonia e bella, ma fredda. Powiedział ojciec Carlo. Tereza przetłumaczyła co powiedział. Polska jest piękna, ale zimna.
- W Polsce jest zimno w zimie. Są również gorące lata.
 Jeśli będziecie w Toruniu, będziemy zawsze do waszej dyspozycji, deklarowała Alicja.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Upłynęło 12 dni ich pobytu w Neapolu . Żegnali się z Campanią, krainą pizzy spaghetti, słońca, muzyki, sympatycznych ludzi i turystyki.
Na lotnisko odwiozła ich Terry z mężem i córeczką.  Słów podziękowania nie było końca. Alicja z Maksem dziękowali za wspaniały urlop, Terry  za uratowanie jej życia. Sofia zawisła na szyi Alicji i nie chciała się odczepić.
- Sei  bella, buona e dolce. Ti amo Alicja. Ze łzami w oczach żegnała się mała Sofia
Podziękowań za zaproszenie i przepięknie spędzony czas w Neapolu nie było końca.
Carlo podziękował Alicji za leczenie jego żony i powtórzył to co mówiła Sofia.
- Alicja jesteś piękna, dobra- wspaniała i słodka.
Spotkanie w Neapolu było początkiem wielkiej przyjaźni tych rodzin.
Do Torunia wrócili wypoczęci, naładowani dobrą energią , przepięknymi wrażeniami .
Po powrocie zaraz połączyli się z Terry, jeszcze raz dziękując za wszystko. Carlo łamaną polszczyzną powiedział, że dziękuję Alicja, dziękuję Maks za leczenie  moglie, leczenie jego żony.












10 komentarzy:

  1. To prawda Neapolitańczycy są bardzo gościnni i lubią Polaków, ale jeśli nie wtrącają się w ich interesy i udają że nie wiedzą o mafii. Neapol cudowny. A Capri, to tak jak napisałaś cudo natury

    OdpowiedzUsuń
  2. Vesuvio il monte di piu' bellissimo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ładnie opisany Neapol, Capri i Wezuwiusz. Musi tam być naprawdę pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. w/w usunięte komentarze były w języku angielskim. Mało przypominały komentarze, bardziej reklamę firm.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh my goodness! Impressive article dude! Thanks, However
    I am having difficulties with your RSS. I don't know the reeason why I can't oin it.
    Is there anyone else getting the same RSS
    issues? Anyone who knows thhe answer can you kindly respond?
    Thanx!!

    OdpowiedzUsuń