wtorek, 15 października 2013

Siostra odziałowa 52

Maks z Jasińskim zwiedzali wszystkie budowy nowych domów w Toruniu i okolicach. Jasiński radził, aby nie kupował domu w zabudowie szeregowej, tylko wolnostojący. Będzie więcej miejsca w ogródku, mini pac zabaw, dwa garaże, jakiś sensowny wjazd.
Każdy nowy dom, który oglądali im nie odpowiadał. Za duży, za mały, bez ogródka, za blisko szosy czy ulicy. Cena w ogóle była na ostatnim miejscu. Dla żony i dziecka nie będzie szczędził pieniędzy. Jeśli mu braknie poprosi rodziców, oni bez problemu mu dadzą, jest przecież ich oczkiem w głowie.
     Rodzice Maksa bardzo obawiali się wyjazdu syna na studia do Polski. Młody 19 letni jedynak bez opieki rodziców. Byli mocno zadziwieni, że ich syn tak sobie świetnie radzi sam w Polsce. Co prawda miał tu babcię i dalszą rodzinę, ale z nimi mało się kontaktował. Babcia mieszkała pod Wrocławiem, czasami tylko wpadał ją odwiedzić, zazwyczaj po powrocie z wakacji w Szwajcarii, kiedy miał coś do przekazania od rodziców.
Pomimo tak młodego wieku, nie uderzyła mu woda sodowa do głowy. Wiedział, że przyjechał do Polski studiować medycynę a nie prowadzić hulaszczy tryb życia.
Rodzice, a szczególnie ojciec był przekonany, że po ukończeniu studiów wróci do Szwajcarii. On zawsze czuł się  Polakiem i nie miał zamiaru tam wracać, chyba tylko odwiedzić rodziców.
     Wyjazd do Torunia nie był przypadkowy. Tu w czasie studiów miał kilkumiesięczną praktykę. Potem przez dwa miesiące każdego roku pracował jako wolontariusz. Gdy powiedział rodzicom, że zostaje w Polsce, w Toruniu byli trochę zawiedzeni.
- No, żeby to była Warszawa, ale Toruń. Mówił do Maksa ojciec.
- A co w tym Toruniu jest?
- Jest szpital, kościoły, piękne Stare Miasto, płynie Wisła i jest szczególny klimat, bo wałęsa się tam duch Kopernika.
- No tak, jeśli duch Kopernika jest dla ciebie najważniejszy, to chyba nie odwiodę Cię od zamiaru pozostania w Polsce. Skwitował ojciec.
Aby start w dorosłe życie miał łatwiejszy, kupili mu mieszkanie i samochód. Wcale o to nie prosił. Mówił, że ma wykształcenie, dwie ręce i chęć do pracy, więc sam się będzie dorabiał.
Nigdy o nic nie prosił rodziców. Znali jego numer konta bankowego, więc wysyłali swojemu jedynakowi pieniądze. On skrupulatnie je gromadził. Urosła z tego spora kwota, więc mógł zamarzyć  o swoim własnym, prawdziwym domu z ogródkiem.
W pobliżu domu Jasińskiego były dwa domy do sprzedania. Jeden z nich był wybudowany kilka lat temu. Był odpowiedni na  trzy, czteroosobową rodzinę. Wokół park, świeże powietrze no i blisko do dziadka.
Oglądali ten dom kilkakrotnie, radzili się fachowców. Był w bardzo dobrym stanie. Nie trzeba było prowadzić żadnych remontów, jedynie co najwyżej pomalować kuchnię.
Maks zdecydował się na zakup tego domu.
Nie było to jednak łatwe, bo małżeństwo Kellerów miało wspólność małżeńską, więc potrzeba było również podpisu Alicji.
Maks dokładnie rozeznał się w prawie i notariusz tak skonstruował akt notarialny, aby było wszystko tak jak należy.
Dokumenty notarialne były w domu Jasińskiego. Alicja co prawda nigdy nie grzebie w biurku Maksa, czy jego szafie w gabinecie, ale trzeba na zimne dmuchać.
      Alicja była coraz bardziej okrągła. Ubolewała, że nie mieści się w swoje ciuchy. Maksowi coraz bardziej się podobała. Ciągle jej powtarzał, że kochanego ciała nigdy nie jest za dużo.
- Ala, może kupimy jakieś mebelki dla dziecka?
- Wiesz, jak się dzidzia urodzi, ja będę w szpitalu, to ty kupisz. Wiem, że masz super gust. Wszystko co kupisz będzie mi się podobało.
Taka postawa Alicji była mu na rękę.
Zabrał ją kiedyś do sklepu z mebelkami dla dzieci. Oglądali łóżeczka. Te z baldachimem najmniej się jej podobały.
- Wózek kupimy razem już po urodzeniu dziecka.
Maks któregoś dnia przywlókł do domu katalogi z meblami.
- Ala, może zmienimy wystrój naszego mieszkania.
- Mnie się tu podoba, wszystko jest ok.
Sam je oglądał, niektóre kilkakrotnie. Pokazywał jej co się mu podoba, co chciałby mieć w swoim domu. Czasami przytakiwała, że ładne, czasami mówiła, że akurat to do tego wnętrza nie pasuje.
Słuchał bardzo uważnie, zaznaczał sobie, co jej się podoba.
- Wiesz Maks, jak mieszkałam u Sylwii był tam taki mniejszy fortepian. Lubiłam sobie czasami pograć i poćwiczyć palce. szkoda, że tu nie ma miejsca na instrument. Zresztą po tych schodach nikt by tu go nie wniósł.
Maksa to bardzo zainteresowało.
- A myślisz, że nasze dziecko też będzie muzykalne?
- Jeśli odziedziczy talent po moim dziadku, to pewnie tak, odpowiedziała Alicja.
- A jak odziedziczy talent po tobie, to będzie muzykalne?
Alicja zaczęła się śmiać, nie odpowiedziała mu, bo zamknął jej usta swoimi.
- Kocham Cię, tak strasznie ja Cię kocham.
     Maks kilkakrotnie chodził do Sylwii oglądać instrument.
- Kup Alicji taki fortepian. Ona uwielbia grać. Ciebie chyba na to stać. Wszyscy w szpitalu mówią, że jesteś dziany.
- No, wszyscy w szpitalu się zastanawiają skąd ty masz takie mieszkanie, chyba nie z pensji pielęgniarki.
- Maks przecież wiesz, że od babci.
- Ja wiem, ale inni nie wiedzą.
- W tym naszym plotkarskim szpitalu wszyscy o wszystkich wiedza, tylko najmniej o sobie. Powiedziała Sylwia.
A wiesz, że przyszedł akt urodzenia małego Rojko, to znaczy małego Migasa.
Maks chciał powiedzieć, że go nie interesuje, ale jak usłyszał małego Migasa stanął jak wryty.
- Kurwa! Teraz naciągnęła na dziecko Igora?
Maks w jednej chwili poczuł się lekko. Chciał krzyczeć, tylko nie wiadomo dlaczego. Czy dlatego, że okazało się, że to nie jego dziecko, czy dlatego, ze ta taka-owaka chciała mu rozwalić rodzinę.
- Alicja już o tym wie?
- Ja jej tego nie powiedziałam i nie powiem.
- Ja też jej tego nie powiem. Żeby nie pomyślała, że interesuję się Olgą, bo przecież nie.
- Może Jasiński jej powie.
- Leon, jemu wszystko można powiedzieć, on wie co można dalej puścić a co nie.
- Wiesz Sylwia, może Alicja chciałaby to wiedzieć. Ale ja jej tego nie przekażę.
   Zaczął się zastanawiać, kto w szpitalu jest największym plotkarzem i kto mógłby donieść Alicji.
- Może twój Orda.
- Mój Daniel nie jest plotkarzem. Od kiedy jest ze mną, nie roznosi plotek, bo miałby ze mną  do czynienia.
- Ok. Ja, najlepsza przyjaciółka  Alicji postaram się coś wymodzić, aby ta wiadomość dotarła do Alicji.



1 komentarz:

  1. Akt urodzenia dziecka Rojko spędził całkowicie sen z powiek Maksa. I to mi się bardzo podoba

    OdpowiedzUsuń