czwartek, 24 października 2013

siostra oddziałowa 59

Ale, ale, to nie tak.  Ok, niech będzie, ale ja ciebie wybrałem spośród połowy populacji ludzi na  świecie, czyli z całej populacji kobiet na tej Ziemi. Od pierwszego razu, gdy wpadłem na ciebie na korytarzu poczułem strzałę Amora, choć jeszcze nie wiedziałem kim jesteś.
A jak Florczyk przedstawił cię, że jesteś jego asystentką, a potem ten operacyjny" koncert" wiedziałem, że kiedyś zostaniesz moją żoną.
- Maks, trochę bredzisz.
- Codziennie bywałem u naszej dyrektorki Elżbiety Bosak i błagałem ją, aby sprowadziła cię do naszego szpitala.
Ona mi odpowiadała, że też jej się marzą tacy lekarze, ale Warszawa nie wypuści z rąk tak mądrego i dobrego chirurga.
Również mówiłem o tobie ordynatorowi Jasińskiemu, ale ten , no jeszcze nie twój ojciec, a lekko powiedziawszy "palant" odpowiadał, że baba chirurg to ani chirurg ani baba.
Przepraszam za "twojego ojca".
Mówił, że być może Orda to nie orzeł, a wróbel, ale lepszy w garści wróbel niż "orzeł" wysoko w chmurach, poza zasięgiem przeciętnego łowczego.
Mówił, że być może jest mądra i ładna, ale bez przesady.
- Wiem, sam mi o tym powiedział, ale potem prostował i tłumaczył, że go źle zrozumiałam, że to nie tak jak ja interpretuję jego wypowiedzi. Miał ku temu powody.
- Jakie powody? Beata, która jest anestezjologiem i przebierała w facetach jak w ulęgałkach.
- Maks!
- Przepraszam, ale ja już wiem co nieco na ten temat. Ładna, córka ordynatora w Copernikusie, dosyć dobrze sytuowana, do granic przyzwoitości rozpieszczona przez tatusia, robiła co chciała.
- Ale teraz Beata jest inna.
- Życie ją nauczyło i to, że poczuła, iż nie jest już jedynaczką.
Florczykowi chyba ty utorowałaś drogę do profesury? Maks zmienił temat.
- On mnie wspierał, kiedy robiłam doktorat. Byłam jedną z najmłodszych doktorantek w klinice.
- W Internecie znalazłem wszystkie twoje publikacje.
Zanim zawitałaś na stałe do Torunia przeczytałem je kilkakrotnie. Uczyłem się na nich chirurgii. Złożyłem  swoje CV w Warszawie na Lindleya.  Dostałem nawet zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, jak ty opuściłaś klinikę. Zwolniłaś miejsce, a oni poszukiwali młodego chirurga.
Czasami jak sobie przypomnę to moje zachowanie i podrywanie cię, sam się z siebie śmieję. Czepiałem się różnych sposobów, aby choć trochę pogadać o rzeczach nie związanych z pracą. Początkowo byłaś twarda jak głaz i na nic nie dałaś się namówić.
Alicja karcąco spojrzała na męża.
- No tak, ale twoje "nie" było tak wdzięczne, że nie zniechęcało mnie .
Najbardziej pomogła mi Sylwia. To ona załatwiła mi wyjazd do Olsztyna, bo wiedziała, że i ty tam będziesz.
- Och, Sylwia też do ciebie wzdychała.
- E, niemożliwe. Sylwia to najwspanialszy kumpel, jakiego znam.
- Dla mnie jest  najlepszą przyjaciółką. Nigdy takiej wcześniej nie miałam. Jedna moja przyjaciółka odebrała mi Krzysztofa.
- I co, żałujesz?
- Teraz nie, ale kiedyś tak.
- To teraz razem możemy jej podziękować. Ty za to, że odebrała ci Krzysztofa, a ja za to, że mam ciebie.
Och, życie, życie. Prawie zawsze pisze niespodziewane scenariusze.
- Ja naprawdę powinnam jej podziękować. Po pierwsze za to, że złapałam ich jak się całują, po wtóre, że przyjechałam do  Torunia i odnalazłam po latach ojca, a po trzecie, że mam ciebie. Mężczyznę mojego życia.
 -     Kocham cię.
Ala, może pomyślimy o chrzcinach?
Co prawda chrzestni są wybrani. Wstępnie się zgodzili. Trzeba jednak przygotować listę gości, iść do kościoła załatwić formalności, wysłać zaproszenia, przygotować przyjęcie.
- Może zrobimy to w restauracji kochanie?
- No co ty. Nie będziemy się tułać z dzieckiem po jakiś lokalach. Tu mamy tyle miejsca.
Moi rodzice będą mieli okazję zobaczyć nasz dom.
Myślę, że będą ze mnie dumni. Ojciec nigdy nie widział mnie w roli męża, a w roli ojca to sobie w ogóle nie wyobrażał.
Niestety, człowiek musi do wszystkiego dorosnąć.
     Zrobili listę gości, choć tylko mają zamiar zaprosić najbliższych, wyszło 20 osób.
- Wiesz, najlepiej będzie, jak załatwimy catering. Wszystko dowiozą, nie będziemy obciążać Pani Sabinki, niech chociaż raz będzie gościem. Ona jest taka dobra dla nas, jak członek rodziny.
W tygodniu, kiedy Maks nie miał dyżuru poszli kupić zaproszenia. Było ich tak dużo, że trudno było wybrać to najpiękniejsze.
- Beata, możesz z Filipem wpaść do nas na kolację?
- Kiedy?
- No może być nawet i dzisiaj. Alicja bardzo się ucieszy.
Maks wracając do domu zrobił zakupy. Alicja była zdziwiona, że wszystkiego tyle nakupował.
- Czy dzisiaj spodziewamy się gości?
- Tak. Zaprosiłem Beatę i Filipa.
Nie pozwolił  nic Alicji robić. Sam wszystko przygotował w kuchni. W salonie nakrył stół, z kieliszkami do wina i świeczkami.
Beata ze swoim Filipem przyszli o umówionej porze.
Nie musieli jechać samochodem, bo dom Maksa i Alicji znajdował się na tym samym osiedlu co Leona, kilka ulic dalej.
Filip był bardzo rozmowny. Nie sprawiał wrażenia, że jest chory, że czegoś nie pamięta. Może dlatego, bo nie rozmawiali o jego przeszłości.
     Maks wręczył im zaproszenie na chrzest. Filip był bardzo szczęśliwy, że o nim nie zapomniano.
- Ale skromne i śliczne zaproszenie. Bez żadnych zbędnych ozdóbek, typu "wieś tańczy i  śpiewa", powiedział Filip.
Maks, Alicja, Beata popatrzyli po sobie  ze zdziwieniem.
- Ja też lubię takie skromne, odpowiedziała Beata.


- Wiesz Beatko, w moich rodzinnych stronach to chrzestni wszystko kupują chrześniakowi do sakramentu chrztu.
- Wszystko, to znaczy co?
- Dla dziewczynki kupuje się sukieneczkę, rajstopki, buciki. Potem trzeba kupić świecę i białą szatkę, którą w czasie chrztu kładzie się na dziecko. Dla małego dzieciaczka jeszcze kupuje się albo kombinezonek, jak jest zimno, albo rożek, no takie coś, co zastępuje becik.
- Świetnie, ja kupię wszystko. Nasza Wiki musi wiedzieć, że ciocia ją kocha.
- Jutro Janek też dostanie zaproszenie, więc musisz się z nim skontaktować i ustalić co macie robić.
Filip na pytanie skąd to wie, odpowiedział, że kiedyś był ojcem chrzestnym. Matka chrzestna kupowała ubranka do chrztu i szatkę a on świecę i dodatkowo tort.
Beata nie drążyła u kogo był chrzestnym, bo dobrze wiedziała, że jak mu się wszystko przypomni, to
sam powie.
Około godziny 22:00 rozstali się. Beata z Filipem wrócili do domu.
-




1 komentarz:

  1. Jesteś jedyna z całej populacji kobiet na świecie. Ale kobieta ma szczęście.
    To mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń