czwartek, 3 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 43

Alicja ucieszyła się, jak zobaczyła  kolejnego wieczoru Beatę.
- Znowu masz noc?
- Tak jakoś się złożyło w tym tygodniu . Potrzebuję wolne  ranki i  i popołudnia.
Życzyły sobie spokojnego dyżuru, wówczas będą miały więcej czasu na pogaduszki.
Po obchodzie, Alicja zeszła na SOR. Zszyła rękę kobiecie, którą rozcięła słoikiem. Pogadała trochę z Jivanem,  miał dyżur  internistyczny na SORze.
Poszła na chirurgię. Wszyscy pacjenci spali, nie było żadnych wyjątkowo trudnych  przypadków pooperacyjnych.
     Beata przyszła do gabinetu lekarskiego pogadać z Alicją. Opowiedziała jej jak dyrektor Bosak wezwała ją na dywanik i wykazała  swoje niezadowolenie  za to, że wyrzuciła z OIOM, tzn. sali gdzie leżał Filip prokuratora.
- Dlaczego go wyrzuciłaś?
- Zadawał infantylne pytania typu. nazwisko, imię, wiek, miejsce zamieszkania, imię ojca, matki. Nie wytrzymałam i powiedziałam mu żeby nie dręczył pacjenta, który ma amnezję.
Zwróciła mi również uwagę, że zbytnio angażuję się w jednego pacjenta. Rozumiesz, w jednego pacjenta.
To nie jest taki zwykły pacjent, to jest Filip.
Alicja przytakiwała głową, nie wypowiadała się. Do końca nie wiedziała, czy Beata robi dobrze, czy źle.
- Dlaczego tak ci zależy na tym Filipie?
- Czuję się trochę odpowiedzialna za to co zrobił. Może gdybym z nim posiedziała w tej kawiarni, pewnie by nie poszedł i nie próbował popełnić samobójstwa.
Alicja zastanawiała się, czy skok z wysokości to ogromne zdesperowanie, czy pokazanie odwagi, może tchórzostwo.
- Jak myślisz Beata, dlaczego to zrobił?
- Może chciał zobaczyć, czy po śmierci jest tylko biała ściana, czy coś więcej. Może chciał zobaczyć to, o czym pisał autor książki.
- Jakiej książki.
- No tej, co ją czytałam.
Chcąc odwrócić uwagę od siebie i Filipa zapytała Alicję co u Maksa?
- Nie wiem. Jak po nocy przychodzę do domu idę spać. Potem on idzie do pracy i się nie widzimy, nie mamy czasu rozmawiać.
- Nie macie czasu, czy nie chcecie?
- On może i chce, ale ja nie chcę. Nie mam o czym z nim rozmawiać. Przypadki medyczne zostawiamy w szpitalu, w domu natomiast mamy coraz mniej wspólnych tematów. Nie interesuje mnie temat Olga, ani jej dziecko.
Gdybym wiedziała, że Olga jest w ciąży, zakończyłabym naszą znajomość. Na pewno nie ślubowalibyśmy sobie przed ołtarzem.
- Chyba też nie przypuszczał, że Olga jest w ciąży?
Tego Alicja nie wiedziała. Ona tak naprawdę przestała Maksowi wierzyć we wszystko. Mówił jej przecież, że nie miał nikogo w Somalii, że tylko myślał o niej, że jest dla niego wszystkim najważniejszym na tej ziemi.
- Kochałam go, nawet wówczas, kiedy mnie zostawił i wyjechał do Somalii.
- Kochałaś, a teraz już nie?
- Teraz nie wiem. Wszystko powoli się we mnie wypala. Straciłam do niego zaufanie, wiarę w jego prawdomówność, nasza miłość powoli wygasa. Choć mi przyrzeka, że tylko mnie kocha, nie wierzę mu w ani jedno słowo.
Spieprzył mi życie, wpędza powoli w nerwicę i chyba gra na moich uczuciach. Jednym strzałem powalił mnie, siebie, Olgę, dziecko. Cholernie utalentowany strzelec, lepszy od Podbipięty, który jednym ciachnięciem miecza skasował trzy głowy.
Beata nie chciała wierzyć w to co mówi Alicja. Przecież do niedawna nie widziała świata poza nim. Niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie miłość wygasła. Taka miłość, jaka łączyła tych dwoje rzadko się pojawia.
Beata wcześniej myślała, że  z Maksem łączyła ją miłość, ale to nie była miłość, jedynie seks. Dlatego szybko potrafiła się uporać z jego odejściem. Czasami może była upierdliwa i dokuczliwa do siostry, ale nie z zazdrości, jedynie chciała się odegrać na Maksie..
Teraz wydaje jej się, że mogła zapobiec temu małżeństwu i to byłoby lepsze niż obecna sytuacja.
Około godziny drugiej Alicja operowała wyrostek robaczkowy. Stan zapalny był rozległy, dlatego operacja przedłużała się.
Nie wiadomo skąd, na sali operacyjnej znalazł się Maks. Pomógł żonie doprowadzić sprawnie operację do końca, zszył pacjentkę,
- Co o tej godzinie robi w szpitalu doktor Keller?
- Nic, przyszedłem zobaczyć jak sobie radzi w nocy moja żona i w razie potrzeby jej pomóc.
Alicja nic nie odpowiedziała, spojrzała zza maseczki na Beatę.
Po operacji kazał Alicji się położyć spać, w razie potrzeby obudzi ją.
- Nocnym lekarzem dyżurnym jestem ja i ja muszę wykonywać wszystkie czynności lekarskie.
- Wiem i będziesz. Zawsze kiedy zajdzie potrzeba, będę cię budził.
Położyła się w pokoju lekarskim. Gdy zasnęła przykrył ją kocem. Siedział przy niej jak pielęgniarka przy łóżku chorego. Czasami chciał ją pogładzić po twarzy, ręce, ale nie miał odwagi jej dotknąć. Robił to w powietrzu nie dotykając jej ciała. Szeptał przy tym, że ją bardzo kocha.
Rano zdała dyżur. Chciał ją zabrać do domu, ale pojechała swoim samochodem. On jechał za nią.
W domu zjadła śniadanie, wzięła prysznic i poszła spać. Sen był najlepszą ucieczką od rozmów, wyjaśnień, kłótni.
Obudził ją w południe na obiad. Zjedli go w ciszy .
Po obiedzie zakomunikował jej, że została tylko jedna doba. Może już skróciłaby umowę.
- Nie.
Życie nie jest bajką. Wszystko jest umowne, oprócz czasu. Dlatego trzeba być punktualnym, konsekwentnym i tego przestrzegać. Małżeństwo nie jest zabawą.
     Ostatnia nocka Maksa była trudna. Dwie operacje, bo zderzenie dwóch tramwajów.
Wezwano kilku lekarzy, w tym Gułę, Jasińskiego, Florczyka, anestezjologa Jasińską,
Maks nie pozwolił zakłócać nocy swojej żonie, nie pozwolił do niej zadzwonić.
-  Kilka nocy w tygodniu ją wykończyło,  mówił Jasińskiemu. Jest nas dostateczna ilość, damy sami sobie radę. Około godziny szóstej rano akcja ratunkowa się skończyła.  Maks po nocy przyszedł wyczerpany. Natychmiast usnął.
     W południe zadzwoniła do Alicji Beata. Opowiedziała siostrze, jak Maks zażarcie bronił jej błogiego snu i nie pozwolił wezwać  do szpitala. Akcja była trudna, ale uporaliśmy się, bez problemu. Oprócz chirurgów wezwali kardiologa, neurologów, neurochirurgów, ginekologów, internistów. Szpital całą noc tętnił pracą.
Alicja przygotowała obiad. Po południu zadzwonił do drzwi dzwonek. Maks poprosił Alicję aby
zeszła i otworzyła.
Jeśli domofon nie działał, zawsze  schodził do drzwi Maks.
Pobiegła w dół po schodach. Otworzyła drzwi. Poczta kwiatowa przyniosła ogromny bukiet ulubionych herbacianych róż. Odebrała je, pokwitowała i weszła na górę.
- Czyżby wielbiciel przysłał ci róże? Zapytał Maks.
Alicji zrobiło się gorąco. Zawsze  takie herbaciane róże otrzymywała od Bartka.
Kładąc kwiaty na stole wysunęła się z nich miniaturowy  karnecik. Spojrzała na niego niedowierzająco.
- O i chyba wielbiciel przysłał ci bilecik, czy jak to się mówi ozdobny karnecik z życzeniami.
Poszła do kuchni po wazon. Nalała wody i bez słowa włożyła je do flakonu.
Nie miała odwagi podnieść kartki, otworzyć jej i przeczytać. Pomyślała jedynie, że jak spotka Bartka to go po prostu zabije.
- Jeszcze karnecik od wielbiciela. Nie przeczytasz go?
- Dlaczego nie, przeczytam. Odpowiedziała stanowczo, lecz w duchu  nie była już taka pewna siebie.
Wzięła do ręki kolorowy karnecik z serduszkami, otworzyła go i zaczęła czytać.
Kocham cię ponad wszystko, jedną, jedyną. Proszę, daj mi szansę, daj nam szansę. Przepraszam za wszystko co według ciebie było złe.  Twój mąż Maks.
Złożyła kartkę. Nie chciała się rozpłakać, chciała być do końca twarda. Nie udało jej się, łzy ciurkiem popłynęły jej po policzkach.
Maks nie miał odwagi do niej podejść, bał się jej reakcji. Do końca ultimatum było jeszcze około cztery godziny.
- I co ja mam z tobą zrobić? Podeszła do niego i popatrzyła mu w oczy.
- Nic, tylko mnie kochaj.
Wspięła się na palcach i zaczęła go całować. Ta noc należała do nich. Musieli nadrobić to co tracili przez cały  tydzień.





5 komentarzy:

  1. A ja już się bałam że nie dojdą do porozumienia :-) Piękna końcówka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne zwłaszcza końcówka. ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo :D Tak jak Sylwia bałam się, że się nie pogodzą :D Śliczna końcówka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie napisane i ta końcówka super.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nic, tylko mnie kochaj" :)))))

    OdpowiedzUsuń