sobota, 19 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 55


Mijały tygodnie, Alicja nie chodziła do pracy, była na zwolnieniu lekarskim. Kontakt z chorymi pewno nie wpłynąłby na jej lepsze samopoczucie. Praktycznie zawsze ktoś z nią był. Na zmianę przychodziły  Sylwia z Beatą, często wpadała Ewa Gajewska z dzieciakami. Janek, syn Elżbiety miał coraz częściej problemy z chemią albo z fizyką. Czasami przynosił gitarę i konsultował z Alicją swoje pierwsze kompozycje. Choć różnica wieku między nimi była spora, nadawali na tych samych falach i świetnie się rozumieli. Alicja po jakimś czasie dopiero się zorientowała, że to pewnie robota Maksa. Nigdy nie zdarzało się, aby kilka osób przyszło jednocześnie. Jak Maks był w domu co najwyżej wpadała Beata z ojcem.
     W środę Alicja wyjątkowo czuła, że maleństwo jest niespokojne. Według terminu poród wypadał za około 6 dni. Nie mogła spać, natomiast Maks po trudnym dniu na chirurgii spał jak zabity.
Wstawała z łóżka, to się znów kładła, to znów wstawała.
Kładąc się kolejny raz poczuła na nogach ciepło.
- Maks, Maks, musisz wstać.
- Kochanie, jeszcze chwileczkę, dzisiaj mam do pracy później.
- Maks, odeszły mi wody płodowe.
Natychmiast zerwał się na nogi. Szybko się ubrał, pomógł ubrać się Alicji. Wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu.
Włączając kluczyk w  stacyjkę Alicja zapytała czy zabrał torbę, którą sobie wcześniej przygotował.
- Nie, zapomniałem.
 Szybko pobiegł z powrotem do domu i natychmiast wrócił do samochodu. Biegł jak szalony, tuż przed samochodem potknął się i przewrócił. Jakoś się pozbierał i utykając na nogę wsiadł do samochodu.
- Coś poważnego?
 Podwinął nogawkę spodni.
- Nie, nic, tylko lekko stłuczone.
Toruń budził się ze snu. Zbliżała się godzina piąta rano.
- Maks jedź powoli, źle się czuję. Jak bierzesz szybko zakręty kręci mi się w głowie.
- Dobrze kochanie, będę jechał powoli, zdążymy.
Podjechał pod SOR, pobiegł po wózek, nie pozwolił Alicji, aby szła na piechotę.
Lekarz dyżurny SOR, zatelefonował na oddział ginekologiczno-położniczy, że wiozą kobietę do porodu. Dyżur nocny, do siódmej rano miała Magda Żelichowska.
- Miło ją przywitała na oddziale.
- A, to Alicja Keller jest kobietą do porodu?
 Przydzieliła jej salę porodową, do której Maks zawiózł żonę.
Po kilku minutach w drzwiach sali  pojawił się Piotr.
- A pan doktor skąd się  wziął tak wcześnie rano w szpitalu?
- Mam swoich donosicieli i z chwilą przyjęcia Alicji do szpitala miałem telefon, dlatego jestem.
- Dziękuję ci Piotr, powiedziała Alicja. Myślę jednak, że nie będzie potrzeby interwencji samego ordynatora.
- Ja dla was nie jestem żadnym tam ordynatorem, tylko waszym przyjacielem.
Szybko się w szpitalu rozniosło, że Alicja jest na porodówce. Jasiński, który przyszedł do pracy na siódmą rano, natychmiast poszedł na oddział ginekologiczny.
- No dzieci, dlaczego nie dzwoniliście wcześniej?
- Spokojnie, dajemy radę sami.
Potem przybiegła Beata, Sylwia, Orda.
Dyrektor Bosak przychodziła w tym dniu kilkakrotnie na ginekologię. Personel nie lubi jak dyrektor chodzi po korytarzach oddziałów, ale w dniu dzisiejszym wizyty nie były związane z kontrolą.
     Maks nie odstępował żony ani na krok. Nowak zaproponował Maksowi zamianę koleżeńską, aby on przez cały czas mógł być z żoną. Po urodzeniu przysługuje mu dwa dni wolnego, zresztą ma jeszcze trochę urlopu, który sobie zostawił na okoliczność opieki nad żoną po porodzie.
     Alicja w żaden sposób nie dała się namówić na żadne środki znieczulające. Powiedziała, że będzie rodziła siłami natury, jak każda inna kobieta. To przecież jest najzdrowsze dla dziecka.
     Skurcze były dla Alicji bardzo bolesne, widać było po jej grymasach twarzy.
Choć bardzo cierpiała, jednak nie użalała się, że ją boli. Nie tylko przecież ją bolało, ale wszystkie inne rodzące kobiety,  tłumaczyła sobie w myślach.
Maks przez cały czas trzymał Alicję za rękę, dodawał jej otuchy, głaskał po policzkach i po włosach.
- Kocham cię, powtarzał raz po raz. Kocham was- ciągle się poprawiał.
Gdy dziecko przyszło na świat Maks przeciął pępowinę. Choć jest chirurgiem i nie obce są mu nożyczki chirurgiczne, nie za bardzo szło mu to przecinanie. Na czole pojawiły mu się krople potu.
- Maks, przecinaj powiedział Piotr.
Spojrzał badawczo na kochery zaciskające  z dwóch stron pępowinę, jakby chciał się upewnić, że są dobrze założone i powoli ją przeciął.
Maleństwo jeszcze przez chwilę poleżało na brzuchu mamy.
Po kilku minutach zostało poddane badaniom przez neonatologa. Wyniki były mierzone w skali  Apgar, która obejmuje ocenę pięciu najważniejszych parametrów: oddychania, czynności serca, zabarwienia skóry, napięcia mięśni, odruchów.
Maleństwo otrzymało 10 punktów, czyli maksymalną liczbę.
Dokonano pomiaru ciężaru i długości. Mała ważyła 3,750 i mierzyła 56 cm.
Zaraz po porodzie dziecku wkroplono   do oczu 1% argentum nitricium.
Po wszystkich czynnościach pielęgnacyjno-badawczych  ubrano maleństwo w ciuszki przywiezione z domu i dano Maksowi na ręce.
 Łzy mu ciekły po policzkach.
- Maks, daj mi malutką. Nie bądź taki zaborczy.
Położył maleństwo przy Alicji. Siedział obok wpatrzony w swoje kobiety.
Po przewiezieniu Alicji do sali ogólnej zaczęli przychodzić goście. Oczywiście pierwsze były Beata z Sylwią. Stanęły przy przezroczystej kuwecie-wózeczku dla dziecka i wpatrywały się w maleństwo. Doszukiwały się podobieństwa do rodziców. Jedna mówiła, że podobna jest do Maksa, druga, że do Alicji.
- Ale ma długie włoski.
- To oczywiście po mnie, ja jak się urodziłem też takie miałem.
Wszystko co zachwycało u dziecka oczywiście było po Maksie. Alicja nie komentowała jego wypowiedzi, tylko się uśmiechała.
Maks siedział przy Alicji, ale raz po raz spoglądał czy dziecinie nic złego się nie dzieje.
Jasiński chodził po oddziale i wszystkim się chwalił, że ma wnuczkę, która ma dopiero kilka godzin.
     W sali gdzie leżała Alicja były dwa łóżka. Dyrektor Bosak zezwoliła Maksowi przebywać przez 24 godziny na oddziale i spać w sali ze swoją żoną.
- Gdyby wszyscy ojcowie byli tacy "walnięci" jak Maks mówiła  Bosak, szpital trzeba by było zamienić w hotel.
Następnego dnia dziecko miało wykonane przesiewowe badanie słuchu.
W Polsce wszystkie noworodki, objęte są badaniem słuchu.
      IX Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, 13 stycznia 2001 roku, przebiegał  pod hasłem ratowania wzroku i słuchu noworodków.
Zdecydowano, że Fundacja stworzy od podstaw polski Program powszechnych przesiewowych badań słuchu u noworodków, realizowany we wszystkich oddziałach noworodkowych w kraju. Celem badań przesiewowych jest wykrycie wady słuchu  we wczesnym okresie, by móc ją wyleczyć lub zapobiec jej postępowi.
     Badania u maleńkiej Wiktorii wykazało wynik bardzo dobry.
Maks zarówno przy tym badaniu, jak i przy wszystkich innych był obecny przy dziecku. Alicja jedynie co miała do roboty, to tylko leżeć, spać, odpoczywać i karmić maleństwo. Wszystkim innym zajmował się Maks i personel medyczny oddziału.
Pielęgniarki i lekarze, którzy wcześniej znali Maksa nie wychodzili z podziwu, jaką przeszedł metamorfozę. Kiedyś beztroski, podrywający wszystkie młode dziewczyny, włóczący się po kawiarniach i dyskotekach,  teraz poważny, stateczny mąż i od  kilkudziesięciu godzin ojciec pięknej córeczki.
 
 





3 komentarze: