piątek, 11 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 50

Alicja źle się poczuła. Piąta godzina stania przy stole operacyjnym trochę ją zemdliła. Po wyjściu pobiegła do łazienki, gdzie zwymiotowała. Co prawda nie miała czym, bo wychodząc do pracy zjadła skromne śniadanie. Od samego rana nie miała  apetytu.
Maks zaniepokoił się stanem żony. Zaprowadził ją na SOR. Był to najlepszy pomysł. Tak jak każdego innego pacjenta, który może korzystać z usług Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, Alicję przyjął lekarz dyżurny, którym okazał się Jivan.
Zlecił wszystkie podstawowe badania. Maks jeszcze na chwilę pobiegł na chirurgię, zdał dyżur i wrócił do żony. Nie odstępował jej ani na chwilę.
Jivan wracając do pacjentki nie miał smutnej miny.
- Kto pierwszy  chce przeczytać wyniki badań?
- Ja, jestem lekarzem i mężem pacjentki.
- Nie, ja, też jestem lekarzem i znam się na wynikach badań.
Skoro nie możecie dojść do porozumienia, to będę czytał głośno.
Jivan zaczął jakby od końca. Wyniki praktycznie wszystkie były super.
- To w czym rzecz? Zapytał Maks.
Alicja spojrzała na Jivana, a ten pokiwał znacząco głowa.
- Jestem w ciąży?
Jivan dał całą teczkę Maksowi i zostawił ich samych, aby cieszyli się swoim szczęściem.
Maks szalał z radości.
- Będziemy mieli małego Italiana, zaczął się śmiać.
  Malutkiego  Neapolitańczyka. Wygląda na to że zaszłaś w ciążę jak byliśmy w Neapolu.
Zaczęli sobie wspominać te piękne, upalne noce nad Zatoką Neapolitańską.
Szum kojących fal  morza Tyreńskiego, świetlne punkty pływających nocą po morzu jachtów i statków wycieczkowych, przede wszystkim ta pizza neapolitana, która swoją nazwę przyjęła na cześć królowej Margharity di Savoia.
Jej podstawowym składnikiem są  pomidory, mozarella i bazylia, które symbolizują narodowe barwy Włoch (czerwony-biały-zielony).
Przed płnocą Maks zabrał Alicję do domu.
W sobotę  zaprosili na obiad Jasińskiego i Beatę. Maks oczywiście przygotował wszystko sam, były potrawy polskie i kuchni włoskiej . Był makaron z sosem neapolitańskim, pieczona kaczka nadziewana jabłkami,  faszerowana papryka,  czerwone wino, na deser tiramisu i owoce.
Uroczyście przy obiedzie poinformowali ojca i siostrę, że  spodziewają się dziecka.
- To znaczy Alicja spodziewa się dziecka?
- Alicja go urodzi, ale to nasze dziecko i my się go spodziewamy wyprowadził Beatę z błędu myślowego Maks. Będziemy za kilka miesięcy rodzicami.
- Acha, no tak.
Radość była ogromna. Jasiński już od tej  chwili poczuł się dumnym dziadkiem.
Przy pierwszym spotkaniu z Sylwią,  Alicja pochwaliła się ciążą.
- Moje gratulacje. Uściskała przyjaciółkę.
- My z Danielem dzisiaj zaczynamy też brać się do "roboty" zachichotała Sylwia.
     Od  tej chwili Maks praktycznie nie odstępował żony. Poprosił Jasińskiego , aby nie dawał jej trudnych długich operacji. Akurat o to nie musiał prosić ordynatora. Jasiński kochał swoją córkę ponad wszystko. Na każdym kroku, kiedy było to możliwe próbował rekompensować jej stracone lata, kiedy nie wiedzieli o swoim istnieniu. Kochał ją za to, że go odnalazła, że jest mądra, rozsądna i że jest po prostu jego córką.
Alicja nie chciała robić z siebie kaleki i ciągle powtarzała swojemu mężowi, że ciąża to nie choroba.
Że od istnienia ludzkości kobiety zachodziły w ciążę, że rodziły i wychowywały dzieci.
- To jest prawda, że tak było, jest i będzie.
Ale od zarania ludzkości kobiety nie rodziły mojego dziecka, małego Kellerka.
Zadzwonił również do Szwajcarii i podzielił się  tą wspaniałą wiadomością z mamą. Matka bardzo się ucieszyła. Od chwili ich ślubu czekała na to. Wiedziała, że jej synowa nic nie robi spontanicznie, dlatego cierpliwie czekała i nigdy nie ośmieliłaby się zapytać, kiedy będą mieli potomka.
- Myślę, że tata też się będzie bardzo cieszył, jak wróci z kliniki natychmiast mu przekażę najcudowniejszą pod słońcem nowinę.
Kocham cię mamo. Powiedział Maks.
I ja ciebie synku bardzo kocham, i kobietę, którą wybrałeś sobie za żonę również,  i to maleństwo, które dopiero przyjdzie na świat.

5 komentarzy: