środa, 16 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 53

Alicja była niczego nieświadoma, ich dom z dnia na dzień  piękniał. W salonie brakowało jedynie fortepianu. W sklepach muzycznych oferowali sprowadzenie fortepianu koncertowego, ale był za duży. Zresztą takie instrumenty są w filharmoniach. W domach zazwyczaj są mniejszych gabarytów.
Maks w rozmowie z mamą, powiedział, że chciałby dla Alicji  sprezentować mały fortepian, ale nie może go tu w Polsce kupić. Matka obiecała, że zorientuje się jak to wygląda w Szwajcarii.
Już na drugi dzień pocztą elektroniczna Maks otrzymał oferty z dwóch sklepów muzycznych w Zurychu.
Jeden fortepian był łudząco podobny do tego, który stał w saloniku  u Sylwii.
Krystyna  zobowiązała się, że wszystko tu w Szwajcarii załatwi.
Gustaw wziął sprawy w swoje ręce i za kilka dni fortepian był w drodze do Polski.
Matka telefonicznie poinformowała |Maksa, że  wszystkie formalności finansowe są załatwione.  Fortepian chce ofiarować synowej Gustaw, a opłaty za przewóz instrumentu do Polski finansuje Krystyna.
- Mamo, ale to nie miało tak być.
- Tak jest dobrze syneczku. Kochamy was, ciebie, Alicję  i maleństwo.
   A co się urodzi? Chłopiec czy dziewczynka.
- Sami nie wiemy i nie chcemy wiedzieć. Dowiemy się, jak maleństwo się urodzi.
- Myślimy z ojcem, że zaraz po przyjściu na świat twojego dzieciątka natychmiast nas o tym powiadomisz.
- Tak mamo, przyrzekam.
      Późnym popołudniem Maks otrzymał telefon, że transport jest już w Toruniu. umówił się, że natychmiast będzie na miejscu.
- Co Maks, wzywają cię.
- Przepraszam kochanie, muszę lecieć.
- Pewnie, jak musisz, to leć.
Po drodze zadzwonił do Jasińskiego, żeby przyjechał do domu, bo fortepian za chwilę będzie.
Następny telefon wykonał do Beaty, aby pojechała do Alicji, kupiła po drodze jakieś dobre ciasto i wino, jakie ona lubi najbardziej. Forsę jej zwróci.
- Nie mów tylko Alicji, że to mój pomysł z tym ciastem, winem i spotkaniem.
- Fajnie, lubię takie akcje. Opowiedziała Beata.
Fortepian przyjechał szczelnie opakowany. Maks dał napiwek wnoszącym. Ustawili na swoim miejscu. Wspólnie z Leonem go rozpakowali i patrzyli na to cudo zachwyceni.
Maks naciskał po kolei klawisze, ale coś mu nie pasowało .
Teraz musisz wziąć stroiciela, aby go dostroił. Taka długa podróż w samochodzie pewnie go trochę rozstroiła.
     Wrócili do domu. Ciasto, kawa, wino stało na stole. Beata z Alicją biesiadowały.
- Już wróciłeś?
- Tak, wszystko załatwione. Leon chciał cię bardzo zobaczyć, więc przyjechaliśmy razem.
Beata zapytała jakie imiona wybrali dla dziecka.
- Jak będzie dziewczynka będzie miała na imię Wiktoria, jak chłopiec będzie Wiktor, powiedziała Ala.
I ty Beata szykuj się na chrzestną matkę.
Beata aż podskoczyła z radości.
- A kto będzie chrzestnym ojcem?
- Może Piotr Wanat?
- O, tylko nie to. Piotr jest fajnym kumplem, nawet przyjacielem, ale co to, to nie. On kiedyś chciał uwieść Alicję?
- Kiedy?
- No, jak przyjechałaś do Torunia. Już nie pamiętasz?  Cmoknął Alicję w policzek.
- To może Jivan?
- Jivan ma swoją trójkę.
- To może Orda?
- On niech skupia się na przyszłych swoich dzieciach, powiedziała Alicja.
Czy jest jeszcze ktoś z naszych znajomych lub rodziny?
- To może mój przyjaciel Krzysztof Florczyk.
Alicja z Maksem jednogłośnie powiedzieli, że absolutnie nie.
- A ja bym chciała, aby chrzestnym był Janek syn Elżbiety Bosak.
Maks, Leon i Beata spojrzeli po siebie.
- Janek? A dlaczego on?
- Bo jest fajnym i ładnym chłopakiem. Jest muzykalny, pochodzi z dobrej rodziny.
- Ale mi z dobrej rodziny powiedziała |Beata. Z rozwiedzionej rodziny, czyli patologicznej.
- Tu chyba córcia przegięłaś. Bosak to patologia? Bosak to Boska Bosak. A rozwód to jeszcze nie patologia.
- No, Boska. Wszyscy faceci się za nią uganiają. Prezydent Łącki, Tadeusz Karkoszka, Krzysztof Florczyk i...
I nasz ojciec też. A i jeszcze ten jej zastępca patrzy na nią maślanymi oczami. Szarmancki Mich bez przerwy z nią się wita i żegna całując ją w rękę.
Nie chcę powtarzać , ale w szpitalu aż huczy od plotek, że Boska Bosak kotłowała się z nie mniej Anielskim Krzysztofem Florczykiem w sali rehabilitacyjnej.
- Beata, nie powtarzaj nie sprawdzonych plotek. Jak nie wiesz jak było, nie roznoś pomówień.
- Ja nie roznoszę, ja tylko w naszym rodzinnym gronie to powtarzam.
Ojciec wyraźnie był poirytowany.
- Tatuś nie denerwuj się. Was przecież łączy miłość platoniczna od trzepaka. Masz dwie dorosłe córki. Boska Bosak będzie szukała na resztę życia  wolnego, bez zobowiązań. Nie ma czasu na bawienie się w wychowywanie cudzych dzieci. Ma przecież swojego syna, dla którego też nie ma zbyt wiele czasu.
Dobrze że zaprzyjaźnił się z Maksem, a teraz i jego żoną, to  wyszedł na ludzi.
No zobacz tato, gdyby złączyła się z tobą, ile miałaby dodatkowych problemów. Musiałaby odejść ze stanowiska, bo przecież nie mogłaby kierować rodziną.  Beata zaczęła wyliczać, kto by w skład rodziny pracującej w Copernicusie wchodził.
Bosak, Jasiński L, Jasińska B, Keller A, Keller M. Ale by była jazda.
Jasiński patrzył na Beatę z politowaniem.
- Moja dorosła córcia, a jeszcze taka niedojrzała.
Maks zaakceptował wybór Janka na chrzestnego. Rzeczywiście fajny chłopak i w porównaniu z innymi młodzieńcami nie jest najgorszy.







3 komentarze:

  1. Dlaczego nie ma takich w serialu? świetne opowiadanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosto, ale jak ładnie napisane. I znowu ciekawostka, że np. w czasie podróży instrument się rozstraja i trzeba go dostrajać. Zawsze coś ciekawego przemycone. Sporo jest w twoich opowiadaniach o muzyce, chyba masz z nią do czynienia. Tomira

    OdpowiedzUsuń