niedziela, 20 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 56

Maks we wszystkim wyręczał Alicję.
- Alisia, jak wrócisz do domu, a ja pójdę do pracy będziesz  sama sobie radziła. Teraz muszę cię wyręczać, a ty odpoczywaj.
- Gdybym nie karmiła małej, pewnie nie doprosiłabym się swojego dziecka. Śmiała się Alicja.
Czwartego dnia rano Maks musiał jechać do domu, żeby przywieźć ubranie dla Alicji i maluszka.
Pojechał do swojego mieszkania. Zapomniał, że wszystkie rzeczy Beata i Sylwia przewiozły do nowego domu.
W mieszkaniu oprócz mebli i urządzeń w kuchni i łazience nic nie było. Mieszkanie było wypucowane, nawet umyte okna i wyprane firany.
Pojechał do nowego domu. Tam Beata z Sylwią ubrane w robocze ciuchy piły w kuchni kawę.
Akurat skończyły układanie w szafach, pucowanie domu.
Maks wszedł do dziecinnego pokoju, zobaczyć jak wygląda.
- A gdzie łóżeczko?
- W waszej sypialni. Nie myśl, że Alicja będzie nocą wstawała i tuptała do  pokoju dziecka by go nakarmić.
- Och dziewczyny, skąd wy to wszystko wiecie?
- Uczymy się od doświadczonych matek, na przykład  od Ewy Gajewskiej.
Zabrał wszystko co potrzeba, przede wszystkim nosidełko do przewiezienia dziecka w samochodzie i wrócił  do szpitala.
- Maks, zadzwoniłeś do swoich rodziców?
- Kurczę, taki jestem zakręcony i zapracowany, że zapomniałem.
Wykręcił numer do Szwajcarii i poinformował rodziców, że został ojcem pięknej Wiktorii a oni dziadkami.
Długo z nimi nie rozmawiał,  jak powiedział, nie ma czasu, bo obowiązki ojcowskie go wzywają.
Wszystko spakował i zaniósł do samochodu. Czekali jedynie na wypis. Alicja w  żaden sposób nie chciała zachowywać się jak ktoś uprzywilejowany, lecz jak normalny pacjent.
Alicja dostała wypis ze szpitala. Maks w jedna rękę wziął nosidełko, w drugą Alicji dłoń i wyszli z oddziału. Idąc szpitalnym holem miało się wrażenie, że mówi, zobaczcie, nie dość, że mam piękna i mądrą żonę to mam również najpiękniejszą na świecie córeczkę.
Wsiedli do samochodu i odjechali do domu.
- Maks, gdzie ty jedziesz? Chyba nie będziemy się nigdzie włóczyć, to jest droga do ojca, my przecież mieszkamy w innym kierunku.
- Tak kochanie wiem, ale muszę coś po drodze załatwić z Leonem.
- A nie można załatwić tego w innym terminie, tylko akurat teraz?
Podjechał pod pięknie wytynkowany dom. Wyjął pilota i otworzył bramę. Alicja była zdezorientowana.
- Zaparkował przed garażem, otworzył drzwi  od samochodu, aby żona mogła wysiąść, wziął nosidełko i Alicję za rękę.
- To jest nasz dom. Kupiłem go dla ciebie, za to, że urodziłaś mi śliczną córeczkę. Pocałował ją w rękę i usta.
- Ale Maks, muszę zaraz nakarmić dziecko.
Weszli do środka. Beata z Sylwią weszły do domu zaraz po  nich. Udawały, że ich wcześniej tu nie było.
Za pół godziny przyjechał Jasiński.
Alicja była zafascynowana wnętrzem domu. Sama by nie miała pomysłu na tak piękne urządzenie wnętrza.
Patrząc na fortepian zaiskrzyły  jej  się oczy.
- To też jest nasz instrument?
- Nie, instrument jest tylko twój. W prezencie ofiarowali ci moi rodzice, przyjechał tu ze Szwajcarii.
- Maks, ile miesięcy trzymałeś to wszystko w tajemnicy? Okłamywałeś własną żonę?
Wspięła się na palcach i zaczęła go całować.
- Wybacz mi. Ale kiedyś mówiłaś, że każdy człowiek musi mieć swoje małe  tajemnice.
- Mężu dziękuję ci za wszystko.
I wam dziewczyny też dziękuję,  i tobie tato też. Wydaje mi się, że wszyscy w tym maczaliście palce.
Beata i Sylwia krzątały się w kuchni, kończyły przygotowywanie obiadu.
Alicja nakarmiła małą, Maks ją przewinął i położył na kanapie w salonie, gdzie jedli obiad.
     Po wyjściu ojca i przyjaciółek Alicja poczuła się wyjątkowo zmęczona. Położyła się w sypialni a obok siebie maleństwo.
Natychmiast usnęła. Spała jednak bardzo czujnie. Na każdy ruch dziecka otwierała oczy.
- Śpij kochanie, ja będę czuwał. Ty musisz odpoczywać.
Maks wcześniej nigdy nie zastanawiał się nad tym, że poród dla kobiety jest tak wyczerpujący.
- Boże, dobrze że kobiety rodzą dzieci. Gdyby mieliby rodzić  mężczyźni już dawno gatunek ludzki by zaginął. My jesteśmy tacy słabi.


5 komentarzy:

  1. Ja chyba jestem jakaś nie normalna. Dzisiaj usypiając chrześnicę Wiktorię (za 3 tygodnie skończy roczek) cały czas myślałam o Twoim opowiadaniu ;)
    Ps. jest świetne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe czyli nie jestem jedyna tylko ja czytając opowiadanie pomyślałam o swojej słodkiej chrześnicy Rozalii :-)

      Usuń
  2. Czasami mam wrażenie, że to co piszesz dzieje się naprawdę .

    OdpowiedzUsuń
  3. hah , zauroczył mnie ostatni tekst :D/ martin

    OdpowiedzUsuń