czwartek, 17 października 2013

Siostra oddziałowa cz. 54

Siedzieli do późnych godzin wieczornych. Beata opowiadała o swoim Filipie, który od czasu do czasu ma jakieś przebłyski pamięci. Przy nim trzeba uważać, bo to co zasłyszy, zapamiętuje dobrze.
- Skąd ty wiesz?
- Wiem, bo rozmawiam z nim. Czasami nie kojarzy faktów, opowiada co słyszał i pyta mnie, czy logicznie myśli.
Dobrze, że on mnie ma, inaczej by zmarnował się człowiek bez przeszłości. Tak o nim wszyscy mówią.
Może on przeszłości nie pamięta, ale to co dzieje się tu i teraz, to pamięta, nie zawsze logicznie wiążąc fakty.
- Kiedyś mnie zapytał, kto to jest Olga Keller-Migas prima voto Rojko.
 Początkowo nie wiedziałam o czym mówi, ale jak go zaczęłam wypytywać, to się dowiedziałam, że na oddziale, w cafeterii, na korytarzach, w rejestracji jednym tematem jest ktoś kto się nazywa Rojko-Migas, czy Rojko.
Zaczęłam go ciągnąć za język zadając mu pytania po pytaniu i wywnioskowałam, że Rojko nazywa się Migas i jej dziecko nazywa się Migas.
- E tam córcia, powtarzasz jakieś głupoty. Jak chcesz, to zapytaj u źródeł, czyli u ojca to ci powie.
- Więc pytam u źródeł, o co w tym wszystkim chodzi.
- Doktor Olga Rojko przysłała  zaświadczenie o urodzeniu dziecka, żeby dyrekcja naliczyła jej urlop macierzyński. Przysłała również akt urodzenia dziecka.  W akcie urodzenia  jest nazwisko matki Rojko, nazwisko ojca  Igor Migas. A dziecko nosi nazwisko Migas.
Alicja chwyciła się za usta i pobiegła do łazienki zwymiotować.  Ta wiadomość ją zemdliła.
Maks siedział bez ruchu, ale nie wykazywał wielkiego zdziwienia. Od razu widać było, że ta wiadomość dla niego nie jest nowością, że gdzieś już ją słyszał.
   Podszedł do drzwi łazienki i zapytał, czy żona nie potrzebuje pomocy. Odpowiedziała, że jest wszystko dobrze i , że chyba za dużo najadła się słodkości.
Po wyjściu Alicji z  łazienki nie wracali do tego tematu. Rozumieli się bez słów. Mieli ważniejsze sprawy na głowie niż kobieta, która chciała zrujnować im małżeństwo. Nawet ta dla Alicji pozytywna wiadomość jej nie cieszyła. Starała się za wszelka cenę, aby w jej obecności nie wypowiadano nazwiska ani imienia Olgi.
Skąd ci ludzie w szpitalu wszystko wiedzą? Pytał się sam siebie Jasiński. Nawet taki Filip co nie ma pojęcia jak się nazywa wie o sprawach, które są pod ochroną danych osobowych.
W naszym plotkarskim szpitalu ściany mają uszy. Może gdzieś są poprzypinane jakieś pluskwy.
Konkurencja pewnie czuwa, a szybki rozwój Copernicusa nie jednemu spędza sen z powiek.
Późnym wieczorem, gdy Maks wyszedł odprowadzić do samochodu Jasińskiego i Beatę zatelefonował do Sylwii.
- No cześć królowo moja. Zachichotał.
Już ci mówiłam, kto jest twoją królową. A ja już też mam swojego królewicza, nie, no może rycerza.
No, rzeczywiście twój Orda to prawdziwy królewicz, który spadła z konia, mechanicznego konia.
A z rycerza, to chyba mu pozostał "zakuty łeb".
- Maks, nie filozofuj tylko mów o co chodzi.
- Już Alicja wie o małym Migasie. Beata jej powtórzyła to, co jej powiedział Filip.
- O matko i córko, to nawet ten jej facet bez pamięci też już wie?
- Więc  nie  próbuj Alicji mówić o tym, bo jak to usłyszała, to pobiegła do łazienki, tak ją ta wiadomość zemdliła.
- Ok. Maks, dobrze, że zadzwoniłeś.   Dobrej nocy.

1 komentarz:

  1. Z rycerza mu został tylko "zakuty łeb", strasznie mi się to powiedzenie podoba
    (przecież wiadomo, że nie w zbroję-hahahaha).

    OdpowiedzUsuń